Gęba
zaszła raz w głowę i sobie umyśliła, jak to się na tym świecie dzieje, że Pan Bóg tak
łacno rozum odbiera ludkom, także tym, które we wielkim, politycznym świecie
się obracają? Pewnikiem tkwi w tym jakowaś boska tajemnica, abo też Pan Bóg,
umęczon nad niedolą ludzką srodze, siędnie sobie w fotelu i po modlitwie a
umartwieniach swej duszy, obaczyć zechce komedyję ludzką. A Pan Bóg przecie
mądry jest, to i wie, że śmiech najlepszym lekarstwem jest na niewygody
rządzenia duchową materią świata.
Siedzi se
Pan Bóg i boki zrywa ze śmiechu, po głowie się drapie i ledwo z tych wszystkich
pociech szklankę z herbatą we w dłoniach swych trzymie.
- Patrzta
ludkowie – krzyknie Pan Bóg – jakich rześta posłów obrali do rządzenia. Plwają
na się a obrzygują wzajemnie, ozorami trzepią, a takie durnoty powiedają, że
ino abo się śmiać, abo płakać nad baranami trzeba. Ale nie miejcież mi za złe,
że pozwoleństwo na one bezeceństwa wydaję, albowiem raz, żeście ludkowie sami
sobie takich typków obrali; dwa, że intencyja moja jest taka, żebyście sobie na
onych popatrzyli, zapamiętali i kiedy w zwierciadło pooglądać na się będziecie,
róbta co chceta, aby tylko obrazka onych posłów nie przypominać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz