„Czy pan
rozumie, czy pan rozumie, panie szanowny, co to znaczy, gdy już nie ma dokąd
pójść? – przypomniało mu się znienacka wczorajsze pytanie Marmieładowa. –
Albowiem trzeba, żeby każdy człowiek miał jakiekolwiek miejsce, dokąd by mógł
pójść.”
Jakeś to pięknie,
panie Fiodorze Michajłowiczu, we słowa ujął. Bo to i prawda jest, nie
objawiona, ale taka, która w mózgu nikczemnie doskonałego pisarza zagościła i
na wierch wychodzi, aby ludkom ukazać człowieczego losu marność a oczywistość.
Kiedy nie
masz pójść dokąd, tedy na to wygląda, że ludek ten czy owy gaśnie
aż do zatracenia i z tego świata znika. Po cóż ma bowiem wałęsać się po świecie
i marnością swoją a głupotami pejzaże gmatwać i uszy z oczyma plugawić.
Pięknie
też o podobnej materii wyraził się poeta Jesienin, który w swej spowiedzi
skreślił takie słowa:
„Nie każdy mógł się wysłowić
Nie
każdemu dane jest jabłkiem
Spadać
na cudze kolana. (…)”
Gęba,
jak to na Gębę przystało, po polskiemu ledwo co preoruje, do tego głupio, że aż
strach. Ostatnimi czasy onaż nie jabłkiem jest, ino harbuzem raczej, co
dokumentnie zabrania brania jej na kolana cudze. Ponadto Gęba błądzi
niesłychanie, miejsca swego szukając, a nie znajduje.
Krzyż
Pański z oną Gębą jest, abo i gorzej, co jeno przekonuje lubo utwierdza w
przekonaniu, aby Gębę sprać po mordzie i wyciepać, gdzie pieprz rośnie.
Tako
też Gęba na banicyję się udaje ze z własnej i nieprzymuszonej woli i próżno jej
po świecie, choćby i ze świcą szukać.
Ma
Gęba za swoje gadanie i po próżnicy nie pytać jej, czy mowy swojej a życia
wstrętnego żałuje, bo żadnego pożytku z tego nie przybędzie. Tako bowiem w
życiorysie bywa, że po dniach pogodnych a pracowitych chmurzyć się zaczyna, a z
tych tumanów mży najpierw, by później na deszcz a burzę gradową się zaniosło.
I
się zaniosło - finita est comoedia.
W
dobrym zdrowiu ostańcie.
Hej.
Gębo Najmilsza! Cóżeś to znów sobie umyśliła? A toż tęsknić będziem! Nie godzi się, nie godzi...
OdpowiedzUsuń"A po nocy przychodzi dzień, a po burzy słońce..."
OdpowiedzUsuńWracając do dosłownego pojęcia "nie ma gdzie iść", przeżyłem coś takiego dwa lata temu, wędrując do Santiago de Compostela. Kiedy doszedłem na miejsce po ponad 1000 kilometrowym marszu, czułem pewien niedosyt. Na szczęście można przejść jeszcze stamtąd na przylądek Finisterra nad Atlantykiem. Jako że nazwa przylądka pochodzi z łacińskiego "finis terrae", usiadłem na ostatnim kamieniu na brzegu i pomyślałem tak właśnie: "Cholera! Teraz to już naprawdę nie ma gdzie iść".
SPRZECIW. Nie zgadzam się na zadne odchodzenie, a tymbardziej na banicję Gęby. Gęba ma być wiecznie obecna i żywa!!!
OdpowiedzUsuń