MELODIE WSPÓŁUCZESTNICZĄCE W CZASACH ANTYKOBIECEJ DYKTATURY
Ten post miał być poprzednim, ale ze zrozumiałych względów wczoraj puściłem tekst związany z prowokacją wobec kobiet ze strony nielegalnego trybunału konstytucyjnego. Byłbym nie w porządku z kobietami i względem siebie, gdybym nie napisał o wczorajszej demonstracji, której chwalebnym przedłużeniem była dzisiejsza, także ta w Toruniu. Ale że akurat wcześniej przygotowałem kilka muzycznych "pocztówek", to pomyślałem sobie, aby nie rezygnować z muzycznego charakteru wpisu i przy okazji zadedykować kobietom trochę tej muzyki, którą osobiście lubię słuchać.
Na początek Malagueňa w wykonaniu młodego podówczas Paco de Luci.
Przechodząc od hiszpańskiego flamenco pozostaję w kręgu muzyki iberoamerykańskiej, a konkretnie kubańskiej. W zamieszczonym poniżej klipie spotykamy dobrych znajomych z grupy "Buena Vista Social Club", tj. Compay Segundo, Omarę Portuondo czy Pio Leyva, wykonujących słynną "Guantanamerę". Dla zainteresowanych grupą "Buena Vista Social Club" podaję też link:
Kto lubi klezmerską nie przejdzie obojętnie wobec kolejnego nagrania. Pozostajemy w Hiszpanii, a konkretnie w Barcelonie - tam funkcjonuje wielopaństwowy zespół Barcelona Gipsy Klezmer Orchestra, wielonarodowy, aczkolwiek z jedną wspólną cechą - wykonawcy są pochodzenia cygańskiego. Gitara, skrzypce, kontrabas, akordeon, klarnet, perkusja i piękny głos solistki. Wszystko na swoim miejscu w tej znanej piosence "Djelem, djelem"
Przyznam, że następna wykonawczyni i jej zespół to jedno z moich ostatnich odkryć. Sona Jobarteh jest angielką o gambijskich korzeniach. Wraz ze swoimi afrykańskimi przyjaciółmi wykonuje muzykę zachodnioafrykańską Gambii, Senegalu, Mali, Gwinei i Gwinei-Bissau. Zamieszczony klip trwa ponad godzinę, ale wystarczy choćby przez 10 minut posłuchać tej, jakże oryginalnej muzyki, wczuć się w jej niezwykły, nieeuropejski rytm wystukiwany na nie tak często występujących w naszym kręgu kulturowym instrumentach perkusyjnych: congach i tykwach wzbogaconych harficzną korą i gitarą. Dla mnie warto posłuchać tej muzyki choćby ze względu na jaj oryginalność (także głos i urodę solistki)
Na zakończenie moja ulubiona Cesarzowa, czyli Cesaria Evora, ale tym razem towarzyszy jej Kayah. Panie śpiewają wyciszającą przynajmniej na jakiś czas emocje piosenkę "Embarcação"
Świetne rytmy na rozweselenie duszy i rozruszanie nóg, same chodzą w rytm perkusji, ale cesarzowa najlepsza!
OdpowiedzUsuń