FILOZOFOWIE I ICH POGLĄDY
ARYSTYP ok. r. 435—350 p. n. e.
Arystyp pochodził z Cyreny, do Aten zaś — jak mówi Aischines — przywiodła go sława Sokratesa. Jak stwierdza perypatetyk Fainias z Erezu, on pierwszy z uczniów Sokratesa pobierał zapłatę za nauczanie, jak sofiści, a zarobione pieniądze oddawał mistrzowi. Ale kiedy razu pewnego ofiarował mu dwadzieścia min, Sokrates rozgniewał się i natychmiast odesłał pieniądze, mówiąc, że jego daimonion nie pozwala mu ich przyjąć.
Arystypa nie lubił Ksenofont; znalazło to wyraz w jego „Wspomnieniach” gdzie wywód Sokratesa przeciwko cenieniu przyjemności przedstawiony jest w postaci jego polemiki z Arystypem.
O Arystypie źle wyraża się nawet Teodor [Ateista] w piśmie O szkołach filozoficznych, a także Platon w dialogu „O duszy”.
Arystyp umiał się zawsze przystosować do miejsca, czasu i osoby i w każdej sytuacji zachować się najstosowniej. Miał też u Dionizjosa względy większe niż inni: cokolwiek by się nie zdarzyło, potrafił przedstawić rzecz tak, że władca był zadowolony.
Szczęściem była dlań przyjemność teraźniejsza, a za rzecz niewartą trudu uważał zabieganie o przyjemność, która miałaby nastąpić dopiero w przyszłości. Dlatego też Diogenes [z Synopy] nazywał go psem nadwornym. Timon tymi słowy szydził z jego subtelności:
„Taką to subtelną naturę miał Arystyp, który samym dotykiem rozpoznawał fałsz”.
Opowiadają, że kiedy pewien człowiek oburzał się, iż filozof kazał sobie kupić kuropatwę za 50 drachm, Arystyp zapytał go: „A ty czy nie dałbyś za nią obola?" Usłyszawszy zaś odpowiedź twierdzącą, powiedział: „Tyle samo znaczy dla mnie 50 drachm, co dla ciebie jeden obol".
Razu pewnego Dionizjos pokazał mu trzy kurtyzany, żeby sobie wybrał jedną z nich. „Parys drogo zapłacił za to, że wybrał jedną" — odpowiedział Arystyp i wyszedł ze wszystkimi trzema, ale przed bramą kazał im odejść. Oto jak umiał zarówno brać, jak i rezygnować.
Kiedy Dionizjos napluł mu w twarz, nie zareagował, a świadkom tej sceny, którzy mieli mu to za złe odpowiedział: „Rybacy pozwalają się opryskiwać morzu, ażeby złowić kiełbia, a ja miałbym się nie zgodzić na opryskanie mieszaniną wina i wody, jeżeli mogę za to złapać wieloryba?"
Kiedy razu pewnego przechodził obok Diogenesa z Synopy, który, zajęty opłukiwaniem jarzyn, zauważył szyderczo:
„Gdybyś umiał zadowolić się takim pożywieniem, nie musiałbyś być dworakiem tyranów", odpowiedział: „Ty zaś, gdybyś umiał żyć z ludźmi, nie płukałbyś jarzyn".
Na pytanie, co dała mu filozofia, odparł:
„To, że mogę czuć się swobodnie w każdym otoczeniu".
Kiedy mu wyrzucano wystawny tryb życia, odpowiedział: „Gdyby to było czymś złym, nie urządzano by z takim przepychem uroczystości na cześć bogów".
Na pytanie, jaką przewagę nad innymi ludźmi mają filozofowie, odpowiedział:
„Tę, że gdyby zostały zniesione wszystkie prawa, my żylibyśmy nadal tak samo, jak żyjemy teraz".
Kiedy zapytał go Dionizjos, dlaczego filozofowie garną się do domów ludzi bogatych, a bogacze bynajmniej nie szukają domów filozofów, odparł:
„Dlatego że pierwsi wiedzą, czego im potrzeba, drudzy zaś tego nie wiedzą".
Kiedy Platon wyrzucał mu wystawny tryb życia, zapytał go:
„A czy cenisz Dionizjosa?", otrzymawszy zaś odpowiedź twierdzącą, zauważył: „A przecież żył on znacznie wystawniej niż ja; stąd wniosek, że zamiłowanie do przepychu w niczym nie przeszkadza cnocie".
Na pytanie, jaka jest różnica między człowiekiem wykształconym a niewykształconym, odpowiedział:
„Taka sama, jak między koniem ujeżdżonym a nieujeżdżonym".
Kiedy razu pewnego, wchodząc do domu kurtyzany, zauważył, że jeden z towarzyszących mu chłopców rumieni się ze wstydu, powiedział:
„Nie jest hańbą tu wchodzić, hańbą jest tylko nie umieć stąd wyjść".
Kiedy ktoś przedstawił mu pewien zawiły problem, ażeby go rozwiązał, powiedział:
„Po co starać się, głupcze, rozwikłać zagadkę, która nawet teraz, kiedy nie jest rozwikłana, sprawia nam już tyle kłopotu".
Mówił, że lepiej być żebrakiem niż nieukiem, bo pierwszemu brak tylko pieniędzy, drugiemu zaś — człowieczeństwa.
Kiedy mu pewien człowiek zaczął wymyślać, uciekł przed nim. A gdy tamten ścigał go, krzycząc:
„Dlaczego uciekasz", zawołał: „Albowiem jak tobie wolno mnie lżyć, tak mnie wolno nie słuchać obelg".
„To dziwne — zauważył kiedyś ktoś w jego obecności — że filozofów widzi się zawsze u drzwi ludzi bogatych." „Podobnie u lekarzy — odparł Arystyp — spotyka się ludzi chorych, a mimo to nikt chyba nie wolałby być chorym niż lekarzem."
Razu pewnego, kiedy płynął do Koryntu, na morzu rozszalała się burza. Ktoś z podróżnych, widząc jego zdenerwowanie, zauważył: „My, zwyczajni ludzie, nie boimy się, a wy, filozofowie, tchórzycie". „To dlatego — odpowiedział Arystyp, że nie jest równa wartość życia, o które walczymy".
Słysząc, jak pewien człowiek chełpi się swą rozległą erudycją, zauważył: „Jak ci, którzy najobficiej jedzą, nie są zdrowsi od ludzi jedzących tylko tyle, ile im potrzeba, podobnie mądrzy nie są ci, którzy czytają wiele, ale ci, którzy czytają rzeczy użyteczne".
Adwokat, który bronił go w sądzie i wygrał sprawę, chełpił się po procesie: „A co dobrego zrobił dla ciebie Sokrates?" „To — odparł Arystyp — że wszystko, co powiedziałeś w mojej obronie, jest prawdą".
Górce swojej Arete dał najlepsze podstawy wychowania: nauczył ją pogardy dla wszystkiego, co jest ponad miarę.
Kiedy pewien człowiek zapytał go, w czym jego syn stanie się lepszy, jeżeli otrzyma wykształcenie, odpowiedział mu:
„Chociażby w tym, że w teatrze nie będzie siedział jak na kamieniu kamień."
Kiedy od człowieka, który przyprowadził doń syna na naukę, zażądał 500 drachm, a ten oburzył się mówiąc, że za taką sumę mógłby kupić niewolnika, Arystyp odpowiedział:
„Kup, a będziesz miał dwóch".
Mówił, że przyjmuje od przyjaciół pieniądze nie po to, aby być bogatym, ale po to, aby ich nauczyć, jaki użytek należy czynić z pieniędzy.
Kiedy ktoś robił mu wyrzuty, że mając sprawę w sądzie, wynajął sobie adwokata, odpowiedział:
„A kiedy urządzam ucztę, czyż nie wynajmuję kucharza?"
Kiedy razu pewnego Dionizjos kazał mu mówić na pewien określony temat z filozofii, Arystyp odmówił tymi słowy:
„Byłoby rzeczą śmieszną, gdybyś ty, ode mnie się ucząc, co należy powiedzieć, mnie uczył, kiedy należy to powiedzieć".
A gdy Dionizjos, rozgniewany, kazał mu zająć miejsce na końcu stołu, Arystyp zauważył: „Chcesz zapewne miejsce to uczynić najzaszczytniejszym".
Człowiekowi, który chwalił się, że jest dobrym nurkiem, powiedział:
„Nie wstydzisz się chełpić umiejętnością, którą posiada każdy delfin?"
Zapytany, czym różni się człowiek mądry od głupiego, odpowiedział: „Poślij obu, rozebranych do naga, do kraju, w którym nikt ich nie zna, a dowiesz się". Kiedy ktoś chwalił się, że może dużo pić, nie upijając się, zauważył: „Muł to samo potrafi".
Pewien człowiek robił mu zarzut z tego, że żyje z kurtyzaną.
„Powiedz mi — zapytał go Arystyp — jeżeli otrzymałem dom, to czyż sprawi mi jaką różnicę, czy mieszkało w nim już przedtem wielu ludzi, czy też ja będę pierwszym mieszkańcem?" „Żadnej" — odpowiedział tamten. „A jeżeli podróżuję na statku, to czy jest jakaś różnica, czy na statku tym przede mną płynęło wielu pasażerów, czy jeszcze nikt?" „Nie ma różnicy". „Tak samo nie ma znaczenia, czy żyje się z kobietą, która miała wielu kochanków, czy z taką, która jeszcze nie miała ani jednego".
Kiedy mu zarzucano, że — będąc uczniem Sokratesa — pobiera za swe nauczanie zapłatę, odpowiedział: „Moje postępowanie jest zupełnie usprawiedliwione. Albowiem Sokrates, który, kiedy mu przysyłano zboże i wino, zatrzymywał tylko niewielką część, a resztę odsyłał, miał za intendentów najpierwszych obywateli Aten; moim zaś rządcą jest Eutychides, którego kupiłem za pieniądze".
[13.03.2025, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz