Henryk Piątkowski - "Portret kobiety w czerwonej sukni i kapeluszu"

Henryk Piątkowski - "Portret kobiety w czerwonej sukni i kapeluszu"

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 marca 2025

STRUMIEŃ 7.

 

7.

Leopold rzeczywiście nie miał głowy do alkoholu, z reguły zasypiał po wypiciu niewielkiej ilości, a jego ciało tak wiotczało, że ciężko było go przenieść na jakie bądź legowisko, aby się wyspał i wytrzeźwiał. Maurycy przypomniał sobie pewną historię z młodości, kiedy razem z Poldkiem oraz Romanem zaraz po szkole kupili sobie po winiachu patykiem pisanym i udali się na okoliczność spożycia tego dającego strzała trunku na pobliskie wzgórza i doliny. Szło im nieźle – początkowo ekscytacja i wzmożona chęć rozmowy, ba, dyskursu nawet, po czasie ustępowała lekkiemu umęczeniu, a fizyczność ich ciał kazała nie tylko ściszyć ton konwersacji, lecz również zagłębić swe korpusy w puszystość wysokich traw, zaś opadła siła przykazała twarzom zwrócić się ku słońcu i tak przysnąć sobie, póki słoneczko nie zajdzie za pióropusze pobliskich topoli. Zasnęli więc, a zostało każdemu po pół szklanki jabłkowego wina, więc kiedy poczuli nagły chłód, powstali jak jeden mąż, dokończyli ucztę i stwierdzili, że na nich pora. Skierowali się trzema gzygzakami do swoich domostw, gdzie niepostrzeżenie zalegli na wygodniejszych łożach, przykrywszy się byle czym i spali tak odmówiwszy zjedzenia obiadu. Jakaś choroba musiała ich dopaść, mówiły matki i uznając, że sen bywa najczęściej najlepszym lekarstwem zwłaszcza na nieodgadnioną chorobę, nie poczuły charakterystycznej dla trzynastoprocentowego alkoholu, nieco spleśniałej, słodkawo-mdłej woni, która parowała z ust trzech uśpionych muszkieterów.

Następnego dnia poczuli się znacznie lepiej, co z pewnością było zasługą młodzieńczej krzepy. W godzinach przedpołudniowych tegoż dnia zupełnie przypadkowo, matki Poldka, Romana i Maurycego spotkały się w spółdzielni, gdy robiły zakupy. Z tego i z owego poinformowały się nawzajem, że ich pociechy dnia poprzedniego zapadły na krótką, lecz w jakże dziwny sen ubraną chorobę. Pogadawszy z sobą dłuższą chwilę ustaliły, że ową chorobą nie może być nic innego tylko zamroczenie alkoholowe.

Jasne jest, że jeszcze tego samego dnia po przyjściu ze szkoły – tym razem w stanie świeżym – dzielni chłopcy dostali od swoich mam pater noster, nic więcej, albowiem była to ich pierwsza przygoda z krajowym winem.



[01.03.2025, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz