Rozniosły,
mając
pełną ich paszczękę.
Wtenczas
przewodnik mój
wziął mnie za rękę
I
pod krzak przywiódł przez psy rozczochrany,
Który
daremnie skarżył na swe rany²¹⁰.
«Jakubie!»
wołał. «O myśli szalone,
Co
ci radziły mieć ze mnie ochronę,
Czyż
moja
wina, żeś grzechem zbrukany!»
Mistrz
mój,
podszedłszy, tak mówił do krzaka:
«Mów,
kim ty byłeś, ty ranami skłuty,
Co
ziejesz
ze krwią skargi i wyrzuty».
Krzak
mówił, mowa jego
była taka:
«Wy,
coście przyszli widzieć rzeczywiście
Mój
stan po moim zniszczeniu okrutnym,
W
którym straciłem wszystkie moje
liście,
Zbierzcie
je,
złóżcie pod tym krzakiem smutnym.
Ja
jestem
z miasta, co pierwszego pana²¹¹
Rade
rzuciło dla Chrzciciela Jana.
Straszną
swą sztuką pan od nich wzgardzony
Będzie
ich dręczył przez czas nieskończony;
Gdyby
nie posąg jego,
jaki
stoi
Na
moście Arna, współziomkowie moi
Jeszcze
by dotąd miasta nie dźwignęli
Z
gruzów, co w spadku po Attyli wzięli.
Tam
uciekając
od mych wierzycieli,
Z
własnego domu, sądź, jak
zda się tobie,
Głupi,
zrobiłem szubienicę sobie».
ROZDZIAŁ
XIV
(Krąg
VII. Koło 3.
Bluźniercy, lichwiarze, sodomici. Piasek rozpalony. Kapaneus.
Starzec)
kreteński.
Trzecia rzeka piekielna.)
Miłość
rodzinnej
skłoniła mnie strony,
Zebrać
i oddać rozmiecione liście
Temu,
co chrypiał jękiem
wysilony.
I
stamtąd nasze zwróciliśmy iście²¹²
Pod
trzeci obwód²¹³, punkt, gdzie się odkrywa
Sprawiedliwości
bożej
moc straszliwa.
Chcąc
wiernie rzeczy opowiedzieć nowe,
Weszliśmy,
mówię, na błonia stepowe,
Bez
żadnych roślin, puste i jałowe.
Step
ten opasan bolejącym
lasem,
-------------------------------------------------------------------------------
²¹⁰Który
daremnie skarżył na swe rany — Kto jest
ten bezimienny samobójca?
Nie wiadomo. Zapewne musiał Jakuba do zmarnowania reszty jego
mienia doprowadzić, dlatego Jakub karę piekielną chciał z nim
podzielić jako
z dzielącym winę jego
samobójstwa.
²¹¹jestem
z miasta, co pierwszego pana rade rzuciło dla Chrzciciela Jana (…)
w spadku po Attyli wzięli — Mówiący tu bezimienny samobójca,
daje
się poznać jako
florentczyk. Florencja
w czasach pogańskich była pod szczególną opieką Marsa, boga
wojny;
po przyjęciu
wiary Chrystusowej
przybrała sobie za patrona swojego
miasta św. Jana Chrzciciela i w swojej
mennicy biła floreny pod stemplem tegoż św. patrona. Sens moralny
następujących
wierszy zda mi się być taki: „Florencja
teraz więcej
ufa swojemu
złotu jak
swojej
odwadze, dlatego w wojnie
jej
się nie poszczęści, gdyby nie to trochę wojowniczego
ducha, co jej
pozostało, nie byłaby się odbudowała po zburzeniu przez Attylę
(właściwiej
przez Totalisa, króla Gotów)”. Za czasów Dantego posąg Marsa
stał jeszcze
na moście kamiennym rzeki Arno.
²¹²iście
— chód; od: iść.
²¹³trzeci
obwód — W tym trzecim oddziale tegoż samego kręgu karani są ci,
co dopuścili się gwałtu przeciwko Bogu, jako
bluźniercy, lichwiarze i ci, co przeciw naturze rozpasali się na
jednopłciową
rozpustę. Miejscem
ich kary jest
step piaszczysty, gdzie spadające
z góry ognie piasek zapalają:
grzesznicy męczeni tam są podwójną
boleścią palącego ich piasku i spadającego
ognia. Bluźniercy przeciw Bogu leżą tam na wznak, lichwiarze
siedzą, a sodomici bezustannie tam i sam chodzą: tych ostatnich
największa
jest
liczba; z tego wnosić można, że za czasów Dantego grzech ten dość
był powszednim we Włoszech.
-------------------------------------------------------------------------
Jak
ten las, fosy grodzi się opasem²¹⁴.
Tam
krok wstrzymałem; jak
martwego morza
Powierzchnia
piasku martwa i spalona;
Po
takim stopa deptała Katona²¹⁵.
Jakże
powinnaś być, o zemsto boża,
Przerażająca
dla tego, kto czyta
To,
co mojemu
objawia
się oku!
Widziałem
trzodę nagich dusz w natłoku,
A
wszystkie płaczą, lamenty zawodzą.
Snadź²¹⁶
według sądu kaźń ich rozmaita:
Jedni
wznak leżą, drudzy jak
nić zwita
W
kłąb się zwinęli członkami wszystkiemi,
Inni
po stepie nieustannie chodzą.
Ci
najliczniejsi;
leżących na ziemi
Było
niewielu, ale przez ich wargi
Największe
żale jęczały
i skargi.
Szeroką
kiścią dżdżył żar na pustkowie,
Jak
śnieg bez wiatru w alpejskim
parowie.
Jak
Aleksander pod indyjskie
słońce
Prowadząc
lud swój,
widział spadające
Ognie
na wojsko
w piasku niegasnące²¹⁷,
Po
całym wojsku
rozkazał z baczeniem
Deptać
nogami iskrę, gdy upadnie,
Bo
jedna
iskra da się zgasić snadnie²¹⁸;
Tak
spadał ogień wieczny, a płomieniem
Zapalał
piasek jak
proch pod krzemieniem.
Płomienia
piasek w lot chwytał się suchy,
Dręczyć
boleścią podwojoną
duchy;
Ich
nieszczęśliwe w ciągłym ruchu ręce
I
w nieustannym jak
wachlarz powiewie,
Do
ich ciał lgnące strząsały zarzewie.
«Mistrzu,»
mówiłem, «coś wszystkie przeszkody
Usunął,
prócz tej,
jaką
potępieńce
Stawili
hardo w progu Disa bramy:
Kto
ten cień, powiedz, olbrzymiej
urody,
Co
leżąc w piasku tak dziko spoziera,
Zda
się, że jemu
ogień nie doskwiera?
Czy
hardy własnej
urąga się męce?»
A
cień spostrzegłszy, że o nim rozmowa
Toczy
się z mistrzem, zakrzyknął w te słowa:
«Jak
byłem żywy, jam
zmarły ten samy!
Gdyby
sam Jowisz, gdy gniew go zapala,
Choć
raz zmordował swojego
kowala,
Co
jemu
ukuł strzałę piorunową,
Pod
której
ostrzem jam
legł na skonanie;
Gdyby
był czarnych robotników Etny
Wszystkich
zmordował, stojąc
nad ich głową,
Krzycząc:
»Dopomóż mi, dobry Wulkanie!«
Wprzód
nim pod Flegrą²¹⁹ zdobył triumf świetny;
I
gdyby wszystkie we mnie utkwił strzały,
-----------------------------------------------------------------------------
²¹⁴opas
— pas okalający.
²¹⁵Katon
młodszy — po śmierci Pompejusza
szczątki wojska
rzymskiego prowadził przez piaski libijskie.
²¹⁶snadź
(daw.) — zapewne, widocznie, prawdopodobnie.
²¹⁷Aleksander
(…) widział spadające ognie na wojsko w piasku niegasnące —
Wspomina o tym list Aleksandra do Arystotelesa, nieautentyczny, lecz
podrobiony czasach późniejszych.
²¹⁸snadnie
(daw.) — łatwo.
²¹⁹Flegra
— miasto w Tesalii, gdzie się stoczyła bitwa pomiędzy bogami a
olbrzymami.
--------------------------------------------------------------------------
Jeszcze
z swej
zemsty nie miałby dość chwały».
A
mistrz doń mówił z gniewem i zapałem,
Tak
mówiącego nigdy nie słyszałem:
«Kapaneusie²²⁰!
Czyliż twojej
dumie
Twa
kara granic położyć nie umie?
Żadna
nie może równać się męczarnia
Z
taką wściekłością, jaka
cię ogarnia».
A
potem do mnie twarzą obrócony,
Słodkimi
usty przemówił najczulej:
«On
był z tych siedmiu szturmujących
króli
Stubramne²²¹
Teby; pychą zaślepiony,
Pogardził
Bogiem, tak wieść o nim głosi,
I
wątpię teraz, czy go o co prosi.
Lecz
męka dumy, jak
mówiłem jemu,
Bodaj
największą
karą jest
dumnemu.
Idź
za mną, tylko strzeż się, abyś czasem
Gorącym
piaskiem nie obraził nogi,
Przeto
ostrożnie idź tuż poza lasem».
Milcząc,
przyszliśmy, ja
i wódz mój
drogi,
Nad
brzeg krynicy, co z lasu wynika;
Rażąca
tego czerwoność strumyka
Jeszcze
mi dzisiaj
włos na głowie jeży.
A
jak
przejrzysty
strumień z Bulikamy²²²,
Którym
tak rade grzesznice się dzielą,
Znęcone
jego
chłodzącą kąpielą,
Tak
dnem piaszczystym ta krynica bieży²²³.
Oba
jej
brzegi wysłane granitem,
Trzeba,
myślałem, iść wzdłuż jej
korytem.
«Wśród
mnóstwa rzeczy, co ci, mój
kochany,
Już
pokazałem po wyjściu
z tej
bramy,
Której
nikomu próg niezakazany,
Jeszcześ
nie widział tak ciekawej
pono.
Patrz,
wody w siebie wszystkie ognie chłoną!»
Mistrz
mój
tak mówił; więc prosiłem jego,
Aby
mi podał pokarm, do którego
Sam
wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną.
«Pośrodku
morza jest
kraj
lądu pusty,
Na
imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty,
«A
miał on króla, pod którego rządem
Świat
nasz był czysty; nad morzem i lądem
Podnosi
garb swój
góra, Idą zwana,
Niegdyś
gajami,
wodą szachowana,
A
dzisiaj
pusta, jak
każda rzecz stara!
Tam
Rea syna powiła w połogu;
Chcąc
go skryć lepiej,
gdy płakało dziecię,
Płacz
wrzawą surmy głuszyła i rogu.
Wśród
góry stoi starzec jak
jej
mara²²⁴,
------------------------------------------------------------------
²²⁰Kapaneus
— był to jeden
z siedmiu wodzów, którzy w wojnie
braterskiej
między Eteoklem a Polinikiem. Teby oblegali. Kapareus przy tym
oblężeniu, gdy szturmem brał okop miejski,
od piorunu był zabitym. Tu przedstawia obraz zatwardziałego w
swojej
pysze grzesznika, który bluźni z potęgi Jowisza, czyli według
myśli Dantego prawdziwego Boga, o ile go poganie pojąć
są zdolni.
²²¹stubramne
— o stu bramach.
²²²Bulikama
— błoto w okolicach Witerby, z którego wypływa jasny
i przeźroczysty strumień. Kobiety rzymskie, między nimi wiele
nierządnic, zjeżdżały
się tam w upalne dni lata i brały kąpiele.
²²³bieżyć
(daw.) — iść, dążyć.
²²⁴Wśród
góry stoi starzec, jak jej mara — Obraz starca stojącego
we środku góry Idy, w głównych rysach przypomina wykład widzenia
Nabuchodonozora przez Proroka Daniela w rozdz. I
wers 12. Tu
poeta pod figurą starca wyobraża czas z rozmaitymi jego
wiekami, jako
to: wiek złoty, srebrny, miedziany i żelazny, z postępującym
ich moralnym zepsuciem. Podług wyobrażenia poety figura
przedstawiająca
czas, stoi na wyspie Krecie, położonej
na Morzu Śródziemnym, między trzema wtedy znajomymi
częściami świata. Tam Rea, żona Saturna, kiedy Saturn (Kronos, co
z greckiego znaczy czas) pożerał wszystkie swoje
dzieci, będąc brzemienną, chroniła się do groty w górze Ida i
porodziła syna Jowisza; a bojąc
się, ażeby Saturn nie odkrył jej
schronienia i nie pożarł jej
dziecka, gdy dziecko zapłakało, kazała zawsze hałaśliwą muzyką
płacz dziecka zagłuszać. Dlaczego poeta oddalił się od wzoru
Daniela proroka, a przychylił się do mitu pogańskiego, sama jego
piękna alegoria najlepiej
objaśnia.
Czas, największa
potęga ziemska, ukryta przed nami, którą nieustannie czujemy,
a widzieć nigdy nie możemy, stoi ukryty we wnętrznościach góry.
Cała jego
budowa ma swoje
symboliczne znaczenie, którego czytelnik łatwo się domyśli.
[04.10.2025,
Toruń]