ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 marca 2014

Od Dostojewskiego do opieki nad najsłabszymi

Tadeusz Różewicz przeczytał "Zbrodnię i Karę" Dostojewskiego ponoć razy dwanaście, a i tak sięga do tej księgi, aby jakąś myśl przypomnieć sobie lub przetworzyć.
Proza Dostojewskiego bowiem szczególnie nadaje się do wyłuskiwania zwięzłych sformułowań, które wpadają w czytelnicze ucho. Weźmy na ten przyład dwie takie perełki z początkowego wątku opowieści.
 "- Łaskawy panie - zagaił niemal uroczyście - ubóstwo nie jest występkiem, to fakt. Wiem dobrze, że i pijaństwo nie jest cnotą; tym ci gorzej. Ale nędza, szanowny panie, nędza - to występek. W biedzie człowiek jeszcze zachowuje szlachetność wrodzonych uczuć, natomiast w nędzy - nikt i nigdy. "
Tak, tak, niemal sto pięćdziesiąt lat temu Dostojewski rozumiał, że nędza potrafi wyzbyć człowieka ze szlachetności. Czyż nie z  t e g o  pochodzą rewolucje? Czyliż nie lepiej do nędzy człowieka nie doprowadzać?
albo fragment taki:
"Ależ pan Lebieziatnikow, który śledzi rozwój mych myśli, tłumaczył świeżo, że w naszych czasach współczucie zostało zakazane nawet przez naukę, i tak się już dzieje w Anglii, gdzie panuje ekonomia polityczna".
Kiedy już dotknie człowieka bieda, kiedy dosięże go nieszczęście, zwłaszcza gdy jedno z drugim - niezawinione, to w jaki sposób drugi człowiek powinien reagować? Każdy po swojemu odpowie, choć autor "Biesów" zauważa, że tam, gdzie panuje ekonomia polityczna brak miejsca na współczucie. I proszę nie mylić współczucia z litością. "Współ-czuć" to nie tylko umiejętność dzielenia się uczuciem, ale też gotowość ponoszenia ofiary w imię ludzkiej, życzliwej solidarności.
Tyle teraz szumu medialnego wokół protestujących rodziców niepełnosprawnych dzieci. I jak na dłoni widać zwolenników politycznej ekonomii (dzisiaj powiedzielibyśmy czcicieli wolnego rynku), którzy już się boją, że do sejmu przyjdą inne grupy najsłabszych i wykluczonych. Zaraz też odezwie się głos zatroskanej matrony, że nie może tak być, aby całe społeczeństwo łożyło (używam skrótu) na niepełnosprawne dziecko.
Otóż i, droga pani, także dlatego stworzone jest państwo, aby każdy w nim obywatel miał na tyle, na ile się da, równe prawa do minimalnej choć egzystencji, zapewniającej subiektywne poczucie szczęścia. Ponieważ nie żyjemy w raju i absolutna równość nas nie oboowiązuje, więc wynika z tego, że bez pomocy innych, część społeczeństwa obyć się nie może, a sprawą rządzących jest zapewnienie takiej transmisji naszych wspólnych środków pieniężnych, aby ten podstawowy cel mógł być spełniony. Proszę mi tu nie mówić, że skoro się jednym da, drugim trzeba odebrać. Należy konstruować budżet poczynając od tych, którym do wypełnienia  minimalnej egzystencji nie starcza, a potem, rzecz jasna sprawdzać i kontrolować, czy pośród słusznie potrzebujących nie ma takich, którzy nasz wspólny mieszek oszukują.
Niestety takie nastały czasy, w których brak czasu dla zrozumienia drugiego człowieka i sprawdza się owo diabelskie przysłowie, że nigdy bogaty nie zrozumie biednego, co stałoby się jedynie wtedy, gdyby zmienili się rolami.
Dlatego na koniec poprosiłbym tych wszystkich myślących rynkowo, aby chociaż w takim prawdziwym śnie spróbowali wymienić się rolami z tymi, którzy większej naszej uwagi od potrzebują i dopiero po takim eksperymencie niech gadają, co chcą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz