CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 marca 2014

Wycofuję się z branży

Leż sobie, leż. Prawdę mówiąc, mógłby sobie tak leżeć. Mógłby sobie być. Miejsca wiele nie zajmuje. Myślałem o tym, aby przygarnąć jakiegoś psa. Też mógłby sobie pobyć.
Najzręczniejszym sposobem na przekaz byłoby napisanie, że wycofuję się z branży. Najwyższy czas. Piszę więc. Moment, doleję gorącej wody do herbaty. 
[odchodzi, włącza gaz, jeden łyk zimnej herbaty, coś jakby zgaga go piecze, słyszy już wodę, jeszcze zaczeka]
No dobra, kolego. 
W ostatnim czasie wykonałem trzy elektroniczne listy (wykonałem listy, pięknie, uśmiech) do dawnych (no, nie przesadzaj, że tak dawnych) znajomych z informacją o własnej śmierci.
[wstaje i podchodzi do kuchenki, uzupełnia wrzątkiem szklankę z herbatą, przełącza pilotem kanał w TV, precz z Ukrainą, niech będzie jakiś film, jest, ogladał, nie szkodzi, jeszcze papieros] 
Napisałem tak, aby nie mieli powodu nie pisać do mnie, skoro i tak nie pisali. Oznajmiłem, że taki to a taki zszedł był niespodzianie, a elektroniczna skrzynka przez jeszcze dwa miesiące będzie obsługiwana przez administratora. Taki angielski, bardzo czarny jak noc humor. Dwumiesięczna prolongata okresu ważności skrzynki przeznaczona była na kondolencje, a jak! W jednej trzeciej się doczekałem. Wyrazy współczucia. Jedna trzecia to jest akurat tyle, aby pozwolić sobie na luksus wycofania się z branży. Te dwie trzecie nie jest mi do niczego potrzebne. Kiedyś było, teraz nie jest. 
Mówię ci, jak jest. 
[dwa łyki herbaty, potrzebne]
Kolejna śmierć, która powaliła mnie z nóg, oznajmiona została telefonicznie. Jakaś pani rozszalała się na punkcie przypominania mi o zaległości na karcie albo też sugerowania, abym spróbował zaspokoić życzenia banku nowym kredytem.
- Pan X nie żyje - powiedziałem - umarł przedwczoraj. Jestem przyjacielem.
- O... proszę pozostać w kontakcie, a gdyby okazało się, że ma u nas jakieś zadłużenie, przejdzie ono na małżonkę lub zstępnych.
- Tak, wiem o tym - odparłem, podtrzymując rozmowę.
- Czy może pan podać swoje nazwisko.
Podałem bez wahania.
- Czy kontaktować się z panem na ten numer?
- Tak. Tylko proszę po pogrzebie.
- Dziękuję panu. Odezwiemy się.
Śpij człowieku, śpij. A to się Anna zdziwi. Zjemy śniadanie w trójkę.
Widzisz więc, że ma się te sposoby. Do ciebie napiszę delikatnie, subtelnie  - wycofuję się z branży.
Nie ma na co czekać. Każdy kolejny dzień to strata czasu. 
Gdybyś jednak zdecydował się przeczytać ten list i, co byłoby wręcz szczytem niewiarygodności, odpisał, to uprzedzając twoje ewentualne pytania, pragnę cię poinformować, że na stoliku w "salonie" oraz w paru szufladach komody (znajdziesz) zastaniesz sterty papierzysk, które koniecznie powinieneś spalić. Nic tobie po nich, a dobry uczynek zrobisz. Bo, widzisz, ja czasami sentymentalny jestem i za cholerę nie mogę się zdecydować na aborcję myśli, które, że tak powiem, zajmowały mnie z wzajemnością.
Pies to ma coś takiego w sobie, że wraca, że jest z tobą. Wystarczy mu rzucić coś do żarcia, pogłaskać, coś miękkiego pod tyłek podłożyć. Pewnie sobie złapię takiego psa. Niech sobie poje, posiedzi, popatrzy tymi swoimi durnymi oczami, wierząc w ludzką przyjaźń. Głupi pies.
A czy ty wiesz, że w pewnym momencie człowiek staje się wściekły na cały świat. Nie podchodź bez bejsbolowej pały, bo zagryzie. Kto tego momentu nie przeżył, nie wie jak to jest, nic o człowieku nie wie.
(porozmawiam o tym z Anną, ona musi znać jakiegoś doktora od tych spraw, bo ja nie chciałbym na koniec kogo pogryźć)
(...)
Zapytujesz, co tam u mnie słychać, więc ci odpowiadam, że wszystko u mnie po staremu, tyle że słabszym się czuję, ale się nie martw, to przejdzie, jak zawsze przechodziło, lecz teraz to przejdzie zupełnie, po cichu, nawet nie będziesz wiedział kiedy. Nie modlę się o swoje zdrowie, bo to jakoś głupio modlić się o siebie, kiedy wokół tyle ludzi, co o modlitwę proszą. Zresztą, przedwczoraj zgubiłem sens życia (cholera, Różewicz), a zapomniałem, która to modlitwa dotyczy sensu życia.
Te szklane domy, o które pytasz, te Judymy, Stasie Bozowskie to ja sobie szkice zrobiłem i między papierzyskami je odnajdziesz. Możesz je sobie wziąć na pamiątkę, bo wcale udatnie mi wyszły, w węglu, jak na szkice przystało, zamaszystą kreską zrobione, cudeńko. Mnie ci się one na nic zdają, bo, mów co chcesz, w spore kłopoty wprowadziło mnie to towarzystwo, tak wielkie, aż żałuję, że dałem się nabrać na te idee, nie warte funta kłaków. Cały problem w tym, iż wcale nie jest powiedziane, że nie zechciałbym się na nie nabrać znowu. Ot, los skończonego idioty.
A ładnie to tak wykopywać spod siebie koc?
[podchodzi do leżącego na materacu człowieka, przykrywa go dokładnie kocem, wraca na miejsce, wyłącza telewizor, dopija herbatę i jednocześnie otwiera Kafkę]

1 komentarz:

  1. Nie zdziwiło mnie ostatnie zdanie... To raczej była kropka nad i...

    OdpowiedzUsuń