CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

07 maja 2014

A żurawie wciąż lecą

Przez tę ukraińską zawieruchę umknęła jedna śmierć.
Ale jak tu nie wracać do Ukrainy. I myli się ten, kto pomyśli sobie, że ze mnie jakieś polityczne zwierzę po szyję w polityce unurzane. Polityki nie lubię, ale z równą siła nienawidzę kłamstwa i hipokryzji. To jest jakiś absurd, co się na temat Ukrainy słyszy i widzi w polskich mediach. jest to o tyle dziwne, że przecież w świecie internetu praktycznie trudno jest cokolwiek ukryć przez dociekliwym.
No weźmy taki przykład pierwszy z góry. 
Ukazuje się w onecie, potem w telewizji taki komunikat, że Putin wydał jakiś tajny dekret nr 269 (ktoś na stronie prezydenckiej zauważył, że są numery 268 i 270, a 269 nie ma, więc stąd wniosek, ze tajny)  na mocy którego prezydent Rosji nagrodził tych dziennikarzy, którzy pochwalili zajęcie Krymu. Należy więc założyć, że intencją nadawcy jest podkreślenie, że aby osiągnąć poklask, Putin celowo i tajnie wydaje dekret, żeby móc zjednać przychylnych sobie dziennikarzy. Otóż i wchodzę na prezydencka stronę i po minucie odnajduję ów dekret z numerem 269 i jest w nim o przyznawaniu nagród, tyle że datowany w zeszłym roku. Gdyby był tajny, to pewnie bym go w minute nie odnalazł, a Snowdenem raczej nie jestem.
Nasze media i politycy prawią, że te rosyjskie to są nieobiektywne i w nich jedynie rosyjską stronę biorą. Pewnie, że może i w wiadomościach prezentuje się częściej swoje racje, ale wchodze ja na jeden z dostępnych na satelicie kanałów i co widzę: dyskusja zażarta pomiędzy oboma podmiotami sporu. A u nas? Jeśli zagraniczny ekspert to ukraiński i taki, że on to nie wie, nie widział i nie słyszał prawego sektora, choć same ukraińskie media sława a sława Ukrainie krzyczą ustami prawosektorowców. 
O nacjonalizmie i faszyźmie na Ukrainie w naszych mediach zapadło głuche milczenie.
A jest taka pani poseł Svobody, Irina Farion (zaznaczam, że ten fakt to także made in Ukraine), która wizytując szkołę podstawową mówi do dziewczynki, że jeśli ta dorośnie i będą na nią mówić Aliona (imię rosyjskie), to pora pakować walizki i jechac do Moskwy. Podobnie jeśli chłopa Petryka nazwie ktoś Pietią, to on nie-Ukrainiec i niech zmyka do Rosji.. Ta pani występowała na majdanie i jest bardzo wpływową osobą kijowskiej rewolucji.
Zwróćmy uwagę, jak media interpretowały to, co stało się w Odessie. Na "pasku" szedł pożar; potem, że separatyści schronili sie w związkowym gmachu, skąd strzelali do ludzi - zwolenników jedności Ukrainy, na co ci odpowiedzieli koktajlami mołotowa. I jakoś nie udało się znaleźć ani jednej sztuki broni w spalonym gmachu. Miano też znaleźć "ruskich"; gorączkowo po tej rzezi poszukiwano paszportów... i co? Żadnego "ruskiego". Z publikowanych w internecie zdjęć ofiar wynika, że niektórzy mieli celowo polaną benzyną i podpalaną twarz, kiedy dzicz wdarła się do budynku. Znane są także nagrania, w których okrzyki "sława Ukrainie" towarzyszą paleniu się ciał ofiar. 
Nie mogę zrozumieć, dlaczego potomkowie bohaterów Powstania Warszawskiego, którzy ginęli od miotaczy ogni, nie znajdują czasu ani sposobności na powiedzenie "nie" temu bestialstwu? Nie mogę pojąć tego, że premier polskiego rządu, że prezydent zamykają oczy na tę zbrodnię. Ja rozumiem, że można nie lubić "ruskich" i tych, którzy ku nim dążą, rozumiem, że pan Olbrychski nienawidzi Putina, ale czy jest to wystarczający powód, aby tolerować zbrodnię? Dla mnie każda śmierć w tym konflikcie jest niepotrzebna, ale żeby aż tak różnicować wartość ludzkiego życia? Gdzie się podziała ta polska, przysłowiowa wrażliwość na krzywdę innych ludzi? Gdzie honor?
Nie znajduję usprawiedliwienia dla tej antyludzkiej postawy. Gardzę politykami i dziennikarzami, którzy upojeni ideologią wyższości Zachodu nad Wschodem na własne życzenie zatracają człowieczeństwo. Niestety, nie rozumiem społeczeństwa, głuchego i nie potrafiącego lub nie chcącego dociekać prawdy, wyzwalając się z uprzedzeń.
Choćbym był ostatni, który tak myśli, muszę o tym mówić i musiałem to napisać, niszcząc przy okazji główny motyw tego blogu ... i, przy okazji, paradoksalnie, cieszę się, że mój mistrz - Różewicz nie doczekał w pełni tych czasów.
Pora wrócić do początku.
A miałem napisać o Tatianie Samojłowej, znakomitej rosyjskiej aktorce, pamiętanej m. in. z filmów: "Lecą żurawie" i "Wojna i pokój", która odeszła od nas 5 maja tego roku. Jak to się paradoksalnie ułożyło - "Lecą żurawie" to jeden z najsłynniejszych antywojennych obrazów filmowych, jeden z najlepszych filmów w historii kinamatografii... a teraz... niedaleko... wojna, najokrutniejsza, bo domowa. Zapamiętam ją taką, jak w tym fragmencie filmu:
[+]requiescat in pace [+]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz