ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 sierpnia 2015

KAMYCZKI - SZOPA

W tej zamkniętej na cztery spusty szopie stały dwa samochody ciężarowe; jeden Leyland albo Ford a drugi niemiecki, na pewno mercedes, o czym mówili znawcy wciskając młode oczy pomiędzy nadpróchniałe deski drewnianej komory. Stał tam też ciągnik gąsienicowy, ale tak zmyślnie zakryty przez te auta, że ani zgadnąć, ani domyślać się jego marki.
Ach, jak nas korciło dopasować jakiś klucz do zamku, albo popróbować brzeszczotem wytrzymałość starej, przedwojennej kłódki, albo też potraktować łomem smolne, choć już nadwątlone przez czas i korniki deski.
Nikt z nas nie wiedział, skąd w tej szkolnej, na skraju podwórka postawionej szopie wzięła się ta maszyneria, skąd to żelastwo porzucone, te łańcuchy, koła zębate obrabiarki do metalu, jakieś rury, transmisyjne pasy, kowadła, narzędzia ogrodnicze w wielkiej obfitości i taczki, i drewniane skrzynie, i dwa żeliwne piece. Tak, tak, prastara szopa mieściła w swym żołądku niestrawione ilości metalowo-drewniano-gumowego pokarmu, nęciła tajemnicą, którą każdy z nas chciał rozwikłać, lecz nie do końca potrafił.
Pamiętam, że jeden jedyny raz wrota szopy się otwarły, lecz nie dla wszystkich spragnionych odkrycia tajemnicy oczu. Nadszedł dzień społecznego czynu, sobota to była czy niedziela, kiedy szkolną dziatwę zaproszono do niwelacji nieużytków przeznaczonych pod budowę szkolnego boiska, boiska z prawdziwego zdarzenia, z bieżnią, skoczniami wzwyż i w dal, rozbiegiem dla oszczepników, z kołem, z którego pchają kulę kulomioci i ciskają dyski dyskobole.
I wtedy właśnie te starożytne łopaty, grabie i grace, chowane pod dachem szopy poszły w ruch.
Dostępował ich szkolny woźny i trzech chłopców, którym zazdroszczony, że mogli wejść do środka tego sezamu skarbów rozmaitych. Chłopcy wydobyli z wnętrza tajemniczego obiektu zakurzone narzędzi, które podawano sobie z rąk do rąk i dla nikogo z setki chętnych par rąk do pracy narzędzi tych nie zabrakło.
Staliśmy potem w dwuszeregu repetując swą broń i patrzyliśmy ze smutkiem, jak szkolny woźny z sadystyczna satysfakcją zamyka przed nami wielkie drzwi szopy.
Ale potem daliśmy spokój dąsom. Widocznie ta tajemnica nie była gotowa do rozwiązania przez nas. Ta nasza już roześmiana machina składająca się z dwustu rąk, dokonała cudu niwelacji nieużytków. Aż miło było patrzeć na to, co dzięki tajemniczym narzędziom w rękach młodych istot uczyniono.
A szopa, ten świadek przeszłości, ten worek bez dna, sezam skarbów stała dumnie jeszcze przez lat kilka i chichotała z tego powodu, że wtedy jedynie cząstkę swych skarbów nam użyczyła.
[epizod "Prowincji]

/28.07.2015, pod Utrechtem w Holandii/

1 komentarz:

  1. Szopy i strychy były kiedyś swoistą skarbnicą wiedzy i wynalazków. A jeszcze jak zabraniali wchodzić na ten teren, to dopiero wzmacniało tajemną wiedzę i zmuszało do poszukiwań.

    OdpowiedzUsuń