CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 sierpnia 2015

LE VANNEAU

Le Vanneau to jedna z tych małych wiosek położonych na południe od Nantes, 17 kilometrów od Nior, wiosek, w których istnieje inny czas, i to nie z powodu trudności dotarcia do tego miejsca, co sprawdzałoby się w przypadku jakiegoś prowincjonalnego sioła zatopionego w głuszy Alp, Pirenejów czy Owerni. Do tego trzeba się przyzwyczaić - do inaczej płynącego czasu. To nie tak, że czas zatracił w takich miejscach sens i nie ma znaczenia; z pewnością jednak upływa wolniej, dostosowując się do sędziwego wieku tych, których już przesadzić nie można.
Do Le Vanneau doprowadza mnie droga biegnąca tuż przy wolno płynącej, by nie powiedzieć, stojącej rzeczce, w której wodach „moczą kije” wędkarze. Wzdłuż tej urokliwej, choć pozbawionej jakichś szczególnych atrakcji krainy dostrzegam kampingi i miejsca, gdzie można wynająć pokoje, możliwe że również łodzie z przewodnikiem, nie nazywającym się Charon.
Niewielkie sioła, ciasno położone wzdłuż rzeczki to jedne z najcichszych miejsc na Ziemi i trudno się dziwić, że wczasowicze żyjący i pracujący w stresie, będący drobnymi trybikami w machinie rozchełstanej cywilizacji, wybierają ciszę, spokój i zapomnienie.
Moja dżipieska, choć przesiąknięta elektroniką, nie wie, gdzie mieści się firma o wdzięcznej nazwie Allin. Od czego jest jednak siedemdziesięcioparoletnia kobieta, która po usłyszeniu pytania nakierowuje mnie na właściwy kurs, a potem ten mężczyzna, stary jak świat, zakreśla szeroki okrąg ręką, uściślając cel podróży.
W Le Vanneau nie bawię długo. W oczekiwaniu na wiadomość od spedytora przechadzam się po tej malutkiej wiosce, w której pojawienie się kogoś obcego jest wydarzeniem, które jednak nie zwalnia spotykających się ludzi z serdecznego pozdrawiania się nawzajem.
Los, a raczej wskazówka spedytora, poprowadzi mnie później do Aizenay, skąd późno, bo po osiemnastej, wyruszam za Paryż do Gonesse, gdzie wiozę towar dla nowo budującego się pawilonu Ikei.
A kolejnego dnia dwa załadunki: pierwszy w Cergy-Pontoise a drugi w St. Andre Farivillers; oba na południe w okolice Saint Etienne i Lyonu.

/22.07.2015, w Aizenay, Francja/

1 komentarz:

  1. Są takie miejsca, gdzie czas płynie wolniej. To przeważnie małe miejscowości. Nurt życia biegnie swoistym trybem wyznaczonym przez pogodę, warunki, pracę bądź zwyczaje. Ludzie zwykle są serdeczni i uczynni. Małomiasteczkowe życie ma inny wymiar i urok.

    OdpowiedzUsuń