ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 grudnia 2016

LISTOPADOWE MIASTECZKO I OKOLICE - KAWIARENKA (75)

Niewysokie słońce z każdym dniem coraz to niżej głowę swą opuszczało, oddając pokłon mrocznemu wieczorowi, który wnet nieprzemakalnym, granatowym płaszczem otulał całe miasteczko, a i na okoliczne wioski cień rzucał ponury, gasząc purpurową poświatę zachodniej łuny.
Wieczorami w wiejskich domostwach, jak okiem sięgnąć, tliły się mgławe światełka za oknami - znak, że jeszcze nie zagasło życie. Wcześniej niż miało to miejsce letnią porą kończono gospodarskich zwierząt doglądanie, a z kominów unosił się dym popielaty. Możliwe, że kobiety w cieple kuchennym ręczne robótki czyniły, albo też ciasta wypiekały i czuć było słodycz drożdżowych placków lub intensywny zapach jabłeczników. A może kobiety zbierały się w sąsiedzkich domach pomagając sobie nawzajem w kiszeniu kapusty, łuskaniu grochu, lubo też wyszywaniu płóciennych narzut i obrusów.
Mężczyźni natomiast, otumanieni listopadowym chłodem zapewne wynajdowali sobie jakoweś praktyczne zajęcia w obejściu, przy maszynach, w stodołach i oborach. Sen przecież jeszcze nie nadchodził.
W gospodarstwie Piotra i Joanny zwierzostan czysty i nakarmiony wyczekiwał nocy. Piotr, o ile nie został wezwany do nagłej choroby zwierzęcia, ten czas przedwieczorny spędzał ze swoją młodą żoną i pewnie o ich dziecku, co na świat się poprosiło, rozmawiali. 
U Anny i Wołodii budowla pensjonatu wznosiła się ponad fundamenty, a robota szła szybko i lada dzień spodziewano się, że firma budowlana dach postawi, jeśli tylko dopisze pogoda.
Cukrownia w pobliskiej osadzie weszła z kolei w żmudny okres kampanii, a nad zakładem unosiły się kłęby pary i zapach buraczanego słodu.
Miasteczko poszarzało i opustoszało, lecz nie tylko wskutek jesiennej słoty. Uliczki, park i skwery były wprawdzie puste w przeciwieństwie do domu kultury, który z tygodnia na tydzień zaludniał się coraz bardziej. Dyrektor Korfanty zadbał bowiem o to, aby na kinowo-teatralnej scenie wyświetlano najnowsze filmy. Przygotował też uroczysta akademię z okazji listopadowego święta, sprowadził do miasteczka zespół dżezowy i kabaret.
Kurs tańca towarzyskiego, choć ledwie się zaczął, już zdążył pozyskać sławę pośród obywatelstwa, a doszło do tego, że dla nowych chętnych zorganizowano dodatkową grupę.
Rozalia, siostra zakonna zabrała się ostro do pracy z chórem, planując w debiucie wykonanie kolęd w kościele i domu kultury.
Nowy proboszcz, ksiądz Andrzej, nad podziw dobrze przyjęty przez parafian, zdradził księdzu Kąckiemu, że w okresie pomiędzy świętami a nowym rokiem zagości w kościele z Corellim i Bachem orkiestra kameralna z Bawarii - szczegółów jeszcze nie zdradził.
W kawiarence codziennie odbywały się lekcje, prezentację i emisja na wielkim ekranie sztuk nie byle jakich. Gości było mniej niż letnią porą, lecz kawiarenka przecież nie drzemała, wydając przy okazji coraz liczniej darmowe obiady.
A zachodziły też w kawiarence pewne zmiany, których sam kawiarennik nie przewidział. Otóż zaczęli się w niej pojawiać gości, których dotąd w tym miejscu nie widywano, ot zwyczajni, prości ludzie, którzy, jak sprytnie podsłuchała Maria, myśleli, że ten lokal przypisany został miejskiej elicie, gdy tymczasem jak się okazało, ani wygórowanymi cenami kawiarenka nie odstrasza, ani też „starzy” jej bywalcy złym spojrzeniem nie skarcą „nowego”; więcej - tacy panowie jak radca Krach czy mecenas Szydełko, jeśli w pojedynkę stolik okupują, to spostrzegając postać nową, chętnie ją do siebie zapraszają i toczą z nowymi serdeczne rozmowy. W ten sposób niszczony był w samym zarodku pogląd, iż dla obywateli miasteczka mniej zamożnych pobyt w kawiarni miał być luksusem, na jaki pozwolić sobie nie mogli. Przekonali się o tym, że jest wręcz przeciwnie, a branie udziału w rozmowach z panami: radcą, mecenasem, redaktorem, inżynierem to przecież sama przyjemność… a słuchanie pana doktora Koteńki wydobywające tęskne albo dynamiczne dźwięki z pianina, to dopiero atrakcja. 
Tak oto przedstawiało się listopadowe życie w miasteczku i okolicach, życie, które cierpliwie i z zaangażowaniem opisywał światu stary pisarz.

[12.11.2016, Reinsfeld w Niemczech]

4 komentarze:

  1. Jeśli przygodni goście uważali za nie byle atrakcję rozmowy ze stałymi bywalcami kawiarenki, to sami musieli być wartościowymi ludźmi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak myślę, bo w moim miasteczku ci gorsi prawie się nie zdarzają...

      Usuń
  2. Miasteczko jesienną porą mimo poszarzenia słotą, tętni życiem, wszak cukrownia przeżywa "żniwa", buraki zwożone są z okolicy, a w Domu Kultury filmy, akademie, kabaret, kurs tańca, chór, orkiestra. W Kawiarence pełno gości, choć miał to być luksus dla wybranych. Proszę zdradzić, jak trafić do tego spokojnego i pełnego dobrych ludzi miasta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... to miasteczko znajduje się gdzieś w pobliżu tych opisanych w filmach: o Ewie co chciała spać, o sierżancie, który przyuczał się w wiosnę do matury: o Królowym Moście... i znajduję się ono gdzieś pomiędzy miasteczkiem moim rodzinnym i tym zbudowanym przez wyobraźnią... nie jest ono znowu tak bardzo odległe...

      Usuń