ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 grudnia 2016

CZEKAJĄC NA AUTOBUS

Słońce dopiero co zasnęło w czerwonej pościeli. Śnieg skrzypi pod stopami, chrup, chrup. Idą krok za krokiem opatuleni. Na jego szaliku okręconym wokół szyi pod sam nos iskrzą białe kryształki lodu, a nad nozdrzami unosi się mgławy dym. Ona w zimowym, wełnianym palcie z wielkimi guzami nieznacznie garbi się pod wpływem chłodu. Grube pończochy nie wystarczają dla ochrony przed mrozem. Ale najbardziej wrażliwe na zimno miejsce usytuowane jest na karku i poniżej, tuż pod łopatkami. Ależ siarczysty jest ten mróz, a po zachodzie słońca tak jakby wiatr się wzmógł.
Przystanek jak krzyż przydrożny - samotny, cierpiący Chrystus Pan.
- Przyszliście cierpieć ze mną? - słyszą.
Ocknęła się.
- Wejdźmy do portierni - mówi. - Jeszcze mamy czas.
I bierze go za rękę.
- Zdążymy. Mamy czas - powtarza, a chłopiec z niepokojem w oczach pozwala się prowadzić, za skostniałą z zimna dłoń i jego wzrok spogląda w stronę zakrętu. Droga w tym miejscu chowa się za park i właśnie tam pojawi się autobus.
Portier poznaje oboje.
- W taki mróz do miasteczka? W taki mróz… - ubolewa.
Przytupują nogami jak przy skocznym oberku. Matka odwija długi szal z szyi syna i zawiesza go na sznurze rozciągniętym pomiędzy dwoma żyrandolami.
- Nie wiedziałam, że jest aż tak zimno - mówi matka.
- Mamo, mogę postać przy oknie? prosi chłopiec.
Matka zezwala i syn podchodzi pod okno, zbliża usta do zmrożonej gładzi szyby. Zaczyna w nią chuchać i wkrótce zmarzlina powoli ustępuje, tworząc wokół przybliżonych do niej ust przezroczystą, okrąglutką taflę jeziorka.
- Jeżdżą autobusy? - pyta matka portiera.
- Trzy przejechały: ten poranny, południowy i ten po czternastej. Wszystkie z K.. Pozostałe odwołane. Dzwonili z bazy.
- No tak, wczoraj śnieżyca, dzisiaj mróz.
- Pani siada - portier przestawia ponad balustradą krzesło z wysokim oparciem. Potem dokłada szufelkę węglowego gryzu do piecyka. Zaśpiewał ogień w długiej rurze łączącej tylną część piecyka z kominem.
Jak ciepło! Matka rozpina palto. Chłopiec przykłada palce do przezroczystej plamy na szybie powiększając jeziorko, przez które spogląda na zewnątrz. Mija czas. Nie rozmawiają z sobą. W zawieszonym nad wejściem głośniku radia koncert życzeń. Słuchają.
- Chce pani, to zadzwonię - oferuje się portier. - W taką pogodę ludzie często dzwonią do bazy.
- Jeśli pan taki łaskaw…
Portier dzwoni. Po chwili przekazuje to, co usłyszał.
- Autobus w tej chwili wyjechał. Mieli problem z rozrusznikiem.
- Widzisz, synku, będzie za pół godziny.
Za dwa kwadranse w odmrożone tafli szyby chłopiec spostrzega cztery symetrycznie rozłożone światła: dwa większe na dole i dwa mniejsze na górze.
Zdążyli dobiec do przystanku, do tego samotnego krzyża, na którym cierpiący Chrystus Pan rozszerzył w uśmiechu zmrożone usta.

[27.11.2016, Buttleborn w Niemczech]

7 komentarzy:

  1. Oj, pamiętam zimy, gdy mróz był siarczysty i tupało sie nogami na przystanku, a pociągi spóźniały sie na potęgę, a w autobusach płyny jakieś zamarzały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ukrywam, że wątek biograficzny został w tym opowiadanku wykorzystany... oj drzewiej bywały srogie zimy...

      Usuń
  2. całkiem poważnie powiem tak: skojarzenie tego ascetycznego tekstu z poezją ma swoje uzasadnienie z racji uniknięcia typowych długich fabularnych opisów i ten zamierzony skrót może rzeczywiście sugerować, że jest to tekst poetycki, pisany rzecz jasna przez najmniejsze "p"...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bądźmy tacy skromni. Życzę dalszej weny twórczej.
    Zasyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze bardzo przyjemnie sie czyta

    OdpowiedzUsuń