CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 czerwca 2017

PRZYDROŻNE MONOLOGI (17) - WYTAPIANIE TŁUSZCZU. WĄTEK UKRAIŃSKI.

*
Sobota 9 czerwca okazała się być jednym z najcieplejszych dni roku. Po częstych w mijającym tygodniu rozjazdach obecny weekend stworzył okazję do pozostania w „domu”, ba, pierwszy raz chyba od lat piętnastu, udało mi się znaleźć w horyzontalnej pozycji na leżaku, wystawiając na słońce przednią część swego tułowia, nóg oraz czaszki. Nadto wytapiałem tłuszcz swego ciała, trzymając w ręku a’25 cl Perlembourga, czyli pięcioprocentowego piwa, wystarczająco schłodzonego, aby nie popaść w depresję spowodowaną trzydziestostopniowym upałem.
Tak i przypiekłem raka, ratując się wsmarowywaniem kremu Nivea w najbardziej zagrożone spaleniem zakątki ciała (nawet pomogło).
W niedzielę tropikalna aura potrwała gdzieś do czternastej, tak jak przewidziałem, bo dnia poprzedniego, w rzeczoną sobotę, na bajecznie błękitnym niebie pojawiły się stratocumulusy wróżące zmianę pogody. Ochłodziło się o stopni minimum dziesięć i trzeba było zwinąć koc i leżak oraz udać się do pomieszczenia, w którym cieplej, choć nie tak parząco jak pod niedawnym słońcem. W każdym bądź razie odcień mojej skóry zmienił się na lekko brązowy i pierwszy raz podczas obecnego kursu zacząłem przypominać istotę, która powróciła właśnie z wywczasów na Majorce.

**
W niedzielę pojawiło się w „domu” dwóch Ukraińców. Najpierw, jeszcze przed południem, przyjechał Oleg z Połtawy, radosny i pogodny mężczyzna w średnim wieku, z wydatnym brzuszkiem, a cechą szczególną tego jegomościa stal się perlisty „sitcomowy” uśmiech, którym komentował komiczne dialogi jakowegoś uciesznego filmu, który oglądał na wyświetlaczu swego urządzenia do dzwonienia.
Później pojawił się Sasza, czyli Aleksander, czyli, jak go nazwałem: Aleksander Siergiejewicz Puszkin, który tryskał humorem kto wie, czy nie większym od Olega.
Sasza ma lat dwadzieścia osiem (kawaler - to informacja dla pań), choć z wyglądu nie posiada tylu lat, ile mu zapisano w paszporcie. Powiem więcej: zdarzało mu się na Ukrainie i zdarzyło się również w Polsce, że zakupując piwo, poproszono go przy kasie o paszport, aby udowodnił nim, że ukończył lat osiemnaście.
Z Saszą przegadaliśmy chyba ze cztery godziny: o jego pracy, o powodach szukania zajęcia w Polsce, o tym, że jakoś żony znaleźć sobie nie może, bo na Ukrainie tak jakoś się ostatnimi laty porobiło, że kandydatki na żony, poszukują mężczyzn na tyle majętnych, aby wydatnie podnieść swój standard życia, zaś miłość wraz z fizycznymi uprzyjemniającymi pożycie małżeńskie dodatkami to sprawy, które nie odkładane są na plan dalszy. Jako osoba cokolwiek bardziej doświadczona życiowo, udzieliłem Aleksandrowi stosownych rad, jakich forteli użyć, aby zaryzykować pozyskanie do partnerskiego związku niewiastę z polskim obywatelstwem. Wprawdzie moje pojęcie o tak zwanym „podrywie” opiera się raczej na teorii, nie zaś na praktyce, Sasza stwierdził, że spróbuje skorzystać z moich rad, a przysięgam, że wybiegają one w moich teoretycznych rozważaniach ponad utarte schematy.

***
Nikt w polskich a i europejskich mediach o tym nie napisze i nie powie. Ten zdeterminowany tłum w Kijowie podczas majdanowej rewolucji dostawał zapłatę za to, aby protestować przeciwko rządowi Janukowicza. Pieniądze za udział w demonstracji dostawali i studenci, i nisko opłacani robotnicy, i bezrobotni. Uczestnikom „majdanu” dostarczano też pożywienie, a wraz z nim narkotyki, które wzmagały determinację. Kiedy już emocje opadły, a światowe media znudziły się obrazkami z wojującego Kijowa, część wspomaganej narkotycznie młodzieży zaczęła mieć problemy, jakie zazwyczaj zaczynają się w chwili, gdy uzależniony od „wspomagaczy” organizm zaczyna się buntować przeciwko nagłemu brakowi we krwi substancji, która wcześniej dodawała mu odwagi. Okazuje się, że w starciach z milicją znacznie mniej było rannych w porównaniu z rzeszą majdanowskich narkomanów. Ci zaludnili kijowskie szpitale.
Na moje pytanie, od jakiego czasu na Ukrainie jest zdecydowanie gorzej, pada odpowiedź: - „Majdan jest tą granicą. Przed majdanem żyło się niepięknie, ale normalnie”.
- To po cholerę wam była ta rewolucja? - pytam Saszę.
- Po cholerę nam była ta rewolucja? - odpowiada zapytany.
Ktoś na tym zyskał. Kto? Obecnie rządzący, wspierani przez Amerykanów.
Sasza nie jest odosobniony w swych poglądach. Nie spotkałem Ukraińca, który popierałby „majdan”, choć nie oznacza to, że popiera politykę Putina.
Wyjścia z sytuacji nie widać.
Sasza nie chce żyć w Ukrainie.
- W sercu, w duszy, kocham swój kraj, ale dzisiaj nie można w nim żyć - mówi.
- A twoja rodzina? Matka?
- Będę przesyłał jej pieniądze, choćby na mieszkanie. To mój obowiązek - odpowiada. 

[10/11.06.2017, Campigneulles Les Grandes we Francji] 

4 komentarze:

  1. Po czymś takim można zwątpić we wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Ukraina to rzeczywiście jedna wielka niewiadoma. Szczególnie dla nas.
    A jeśli chodzi o żonę - Polkę dla Ukraińca, to się raczej nie uda, bo Ukraińcy są okropnymi prostakami i Polki o tym wiedzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. A Polacy fotografowali się na majdanie, a nawet zachęcali do rewolucji. Cały Sejm wrzał, by Polacy pomagali...Szabelka i wojenka zawsze ludziom pachnie.
    Serdecznie pozdrawiam
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń