ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

05 kwietnia 2018

NOWA DROGA (7) W HOLANDII

A/
 Wyruszyłem nie nocą a popołudniem, tak, aby przespać się trochę gdzieś na parkingu w pobliżu miejsca pierwszego  rozładunku. Tak i też się stało.
W poniedziałek wielkanocny droga była spokojna. Wielkie ciężarówki, ale nie w nadmiarze, pojawiły się dopiero około osiemnastej. Szczęśliwie, bo bez korków minąłem Antwerpię; później autostradami na Rotterdam, Amsterdam, Zwolle, w końcu na Groningen, ale tu, we Fryzji zjechałem na lokalne drogi, świetne, czasami dwupasmowe - Holandia króluje w Europie jeśli chodzi o jakość dróg. Przyznać jednak należy, że teren tu przeraźliwie płaski, a jeżeli pojawiają się tunele (są takie krótkie pod rzekami i kanałami), to chyba tylko dla urozmaicenia krajobrazu.
Oczywiście z dróg lokalnych widać więcej: domki jak z bajki, poldery, kanałów i rowów z wodą bez liku, a na wydartych morzu terenach prawdziwy wysyp ptactwa, głównie dzikich kaczek. Dosyć zabawnie wyglądają, na ten przykład, domy otoczone jak niegdysiejsze zamki, wodą. Nie piszę fosą, bo powinienem napisać: kanałami, rowami, strumieniami stojącej wody. Trzeba docenić odwieczną pracę Holendrów, ich walkę z naturą morza, za to, że na tych depresjach sieją i zbierają zboża, hodują krowy i owce. Jestem zaskoczony ilością stad tych drugich.
Wszystko w tej Holandii zdaje się istnieć w idealnej harmonii z przyrodą; imponuje spławność kanałów, podnoszone mosty, śluzy, drogi rowerowe… ale już na przykład szkoły nie funkcjonują w wielkich przestrzeniach budynków tak jak w Polsce. Holendrzy pokazują, że można się uczyć w substancjach kontenerowych, lecz miejsca dla uprawiania sportów i rekreacji nie brakuje.
Miejscem pierwszego rozładunku był magazyn wypełniony po brzegi zabawkami i innymi artykułami dziecięcymi; drugi rozładunek miałem z kolei w porcie. Z Sycylii przywiozłem tu jakieś niewielkie, zrobione ze specjalnej stali, blaszane konstrukcje potrzebne zapewne do wyposażenia nimi budowanego akurat (końcowa faza) wielopiętrowego statku pasażerskiego dla armatora norweskiego.
Jak na mój gust, w Holandii jest trochę nudno (?)
B/ 
Sięgnąłem po mały zbiorek opowiadań „Życie bez smokingu” Bohumila Hrabala. W opowiadaniach tych odciskają się wyraźne biograficzne ślady autora. 
Jeśli chodzi o biografie czy autobiografie w czystym tego słowa znaczeniu, to za nimi nie przepadam, natomiast uwielbiam czytać takie „wyjątki” z życia pisarzy (i nie tylko). Hrabal nawiązując w opowieściach do swojej przeszłości, do dzieciństwa, nie wytycza chronologicznej drogi wydarzeń dziejących się w odległej od teraźniejszości rzeczywistości, nie posiada klucza, którym otwiera kolejne szuflady ze wspomnieniami. Ot, w jednym opowiadaniu, „Dzieci Boże” wspomina tych, co odeszli, a tymi, których nie ma są ludzie w różnym stopniu upośledzeni: stryj Pepin, którego głowa ucierpiała od ran zadanych jej w pierwszą wojnę światową, Wincuś, który nawet jak był dorosłym człowiekiem, bał się kolegów z szkoły, aby nie dostać o nich lania, Oskarek Rehr, Żyd, co to potrafił zjeść na raz pięćdziesiąt serdelków, a chodził po mieście trzymając w ręku lusterko, aby być przygotowanym na „zmyknięcie” zanim capnie go od tylu jakaś ręka, Pan Rużiczka, którego praca polegała na wybieraniu gówien z ustępów, i bardzo dumny był z tej roboty, przyrównując ją tej, jaką wykonuje ksiądz - spowiednik, który też zbiera wszystkie „zanieczyszczenia”, z jakimi ludzie do niego przychodzą.
W „Vademecum bawidulskiego praktykanta” Hrabal przedstawia z kolei swoją ucieszną, obłaskawioną humorem charakterystykę, nie przede wszystkim jako pisarza. Poznajemy go jako człowieka, który zna wartość czasu i przemijania i dlatego bliżej mu do Horacego, Dionizosa i Haska, aniżeli do tych, co o krótkości przemijania zapominają, a dla słów tych potwierdzenia, taka oto cytata z końcóweczki „Vademecum”
„’Nasze matki rodzą nas okrakiem do otwartych grobów’ to hiszpański scholastyk, którego nazwiska zapomniałem. A jednak jesteśmy wspaniali i jesteśmy tu. To wszystko.”
O Hrabalu można by bez końca….

[03.04.2018 Eemsmond, Groningen w Holandii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz