Stary pisarz na chwilę odłożył pracę.
Zorientowawszy się, że kreska stawiana rylcem wiecznego pióra staje się coraz
mniej wyraźna, sięgnął po atrament, rozkręcił korpus starego jak świat pióra i
wprawnym ruchem kciuka i palca wskazującego pocisnął podłużny balonik, i nabrał
weń kilka mililitrów ciemnogranatowego, chińskiego atramentu.
Kawiarennik skupiony nad czytaniem
odwrotnej strony kartki ze ściennego kalendarza, zamyślił się przez chwilę,
spojrzał smutnym wzrokiem w okno, lecz za chwilę powrócił do przytomności.
- Skończy pan jeszcze dzisiaj?
- Prawdopodobnie tak – odparł stary
pisarz – chociaż z pewnością należałoby tę opowieść rozwinąć, ot choćby
zobrazować tę obecną sytuację, w jakiej się znaleźliśmy.
- To chyba najnudniejszy okres czasu w
naszym życiu – wyraził filozoficzne spostrzeżenie kawiarennik
- Tak? A gdybym, drogi panie Adamie,
opisał jak to kawiarenka pomimo wprowadzonych restrykcji spowodowanych epidemią
prowadziła niezmącenie swą działalność? Byłoby o czym pisać, prawda?
- Ale chyba o tym pan nie napisze? – w głosie
kawiarennika zabrzmiała nuta wahania.
- Oczywiście, że nie, bo musiałbym wtedy
opisać, jakeśmy wspólnie nie przestrzegali prawa w kawiarence, wchodzili do
niej tylnym wejściem, jak okna zasłonięte były czarnym papierem….
- Jak za okupacji – uśmiechnął się Adam.
- Jak za okupacji. A najciekawsze w tym
wszystkim jest to, że ochraniał nas pan inspektor Kowalski, który w tym
przedsięwzięciu brał czynny udział.
- Jednym słowem, panie pisarzu,
zapachniało w kawiarence mafią.
- Panie Adamie, a zwrócił pan uwagę na
taki fakt, że na tę n a s z ą mafię nikt jak dotąd nie doniósł?
Stary pisarz w sposób szczególny
podkreślił słowo „naszą”, pragnąc uzmysłowić swemu rozmówcy, że jeżeli za tę
pandemiczną niesubordynację przyjdzie kawiarennikowi zapłacić, to on, pierwszy
pisarz Różanowa, pójdzie z nim w kazamaty, jak wielu, wielu innych.
- Rzecz szczególna – kontynuował stary
pisarz – nawet nasi oponenci, oponenci pana burmistrza i przewodniczącego rady
miejskiej pana radcy Kracha nie uczynili wobec nas żadnych wojen podjazdowych,
a wręcz przeciwnie, i oni się w tym miejscu stołowali.
- To prawda. Różanów nie poszedł drogą
wiecznych kłótni i waśni, a wielka w tym zasługa pana doktora Koteńki i pana
Majewskiego. To oni na samym początku epidemii zainwestowali w środki ochrony
osobistej, potem te testy. A’propos pana doktora, jak tam z jego zdrowiem,
pisarzu? Wie pan coś o tym?
- Już doszedł do siebie po tej
kwarantannie. Infekcję przeszedł w miarę lekko, ale już zdrów jest, tyle że
jego małżonka, pani Zofia, za nic nie chce go z domu wypuścić. Powiada, że pani
doktor Emilia wraz z kilkoma innymi daje sobie z powodzeniem w szpitalu i
przychodni radę, zresztą przychodnia i tak na telefon, a pan doktor Koteńko
wyrywa się wciąż, aby jechać na wieś do swoich pacjentów. Już dwa razy się tak
wyrwał.
- To było do przewidzenia. Pan doktor
Koteńko zawsze na barykadach postępu, a swoją drogą brakuje mi bardzo tych jego
pląsów na pianinie, chociaż pewnie niedługo to się zmieni.
- Tak pan myśli Adamie?
- Byłem właśnie w Ciżemkach u
Kosmowskich, aby dowiedzieć się o mleko i kozi ser do kuchni, gdy
zatelefonowała pani Zofia. Oznajmiła mi, że w najbliższą sobotę pan doktor z
panią Milką jakiś koncert nam zagrają… pewnie coś Schuberta, tak myślę.
- I już nie wejdą tylnymi drzwiami, i
bez maseczek – roześmiał się stary pisarz.
- A jakże, wszystko odbędzie się
legalnie.
Późna bardzo była to pora, po jedenastej
wieczorem; drzwi kawiarenki zakluczone, jedynie te od podwórza otwarte, jak w
czasie pandemii. Panowie byli już znużeni. Stary pisarz także rozmową, bo do długich
częstych rozmów przyzwyczajony nie był. Kawiarennik Adam tymczasem czuł się jak
w nieświeżym sosie, w każdym bądź razie energią nie tryskał. Pewnie by panowie
udali się do ciepłych łóżek, gdy nagle w bocznych ościeżach lokalu pojawił się
pan radca Krach. Ten pomimo późnej pory, kipiał wigorem, a witając się
serdecznie z siedzącymi przy stoliku panami poprosił, a właściwie zażądał
koniaku, także dla starego pisarza, który zwykle gościł się w kawiarence
mlekiem i pochodnymi.
- Panowie, ruszamy na sto procent z
budową osiedla. Kontrahenci się opamiętali. Będziemy w końcu odnawiać te zaułki
na starym mieście, prace przy porządkowaniu miasta też biegną galopem. Mam nadzieję,
panowie, że w końcu zaczniemy żyć od nowa i na nowo, a przyszło nam żyć w
czasach szczególnych.
- To prawda, panie radco – potwierdził kawiarennik.
– Za lepszą przyszłość! – kawiarennik Adam potrącił się z panami swym
kieliszkiem.
- Za lepszą przyszłość, to i ja w
ostateczności wypiję – wyrzekł stary pisarz.
To i ja chętnie wypiję za lepszą przyszłość i Twoje zdrowie oczywiście!
OdpowiedzUsuńDziękuję i trącam się z Tobą kielichem, Jotko.
Usuń