Siarczysty mróz na naszej szerokości
geograficznej, obecnie, w tej chwili, to prawie niemożliwe, a jednak powiew
mrozu, kilkunocny zaledwie, przypomniał mu dawne czasy, tak bardzo dawne, że
nie pamiętały żeliwnych żeberek kaloryferów; były tylko piece, o tak, piece
lśniące bielą, wysokie niemal po sam sufit, ciepłe, przytulne, ale wymagające
opieki, systematycznego doglądania, uzupełniania stałym, czarnym jak smoła
paliwem, także polanami drewna, gdy przychodziło wzniecić ogień w podbrzuszu
tej machiny dostarczającej ciepło otoczeniu.
Ogolił się, a po nasączeniu skóry twarzy
i szyi wodą kolońską przeszedł do swego pokoju, przytknął nos do wysokich drzwi
balkonowych, a że wewnątrz panował mrok pospolity, dostrzegł ten mróz za oknem.
Czy można dostrzec mróz? Oczywiście, chociaż lepiej spostrzega się go wraz z
idącą po śniegu postacią mężczyzny wracającego z pracy po skończeniu drugiej
zmiany; wtedy śnieg chrzęści pod stopami, a z nozdrzy i ust nawet z tej
odległości skąd się patrzy, chmurka skroplonego oddechu rozprzestrzenia się po świecie
jak para buchająca z lokomotywy stojącej na stacji, gdy dyszący miarowo pojazd czeka
na uniesienie semafora.
Nareszcie skończył zaokienną obserwację
i przeszedł do biurka; przysiadł na krześle z wysokim oparciem, chociaż mógł
przecież od razu położyć się na rozścielonym łóżku i zamknąć nad sobą kołdrę do
snu. Chciał jednak skosztować, jak co noc przed zaśnięciem, mocnej ziołowej
nalewki na spirytusie wytwarzanym pokątnie przez teścia sąsiada z pierwszego
piętra. Nalewka pozwalała mu zasnąć, a tuż przed zaśnięciem uruchamiała
wspomnienia, dzięki którym mógł jeszcze żyć. Należał do ludzi, którzy dożywali
solidnego wieku wskutek pielęgnacji przeszłości; żył nią bezustannie,
aczkolwiek potrafił stawiać czoła współczesności, którą jednak lekceważył,
nawet potępiał, pewnie z powodu jej niezrozumienia lub generalnie – niechęci do
niej. A przecież powinien był akceptować dzisiejsze czasy i będąc człowiekiem inteligentnym
winien potrafić zasymilować się z otaczającą go zewsząd rzeczywistością – tytuł
profesora, nadto filozofii, a ponad wszystkim zawołanego etyka, znanego z
rozlicznych prac, wystąpień i wykładów zobowiązywał go do tego, aby kultywując
przeszłość widzieć także najróżnorodniejsze zakamarki teraźniejszości,
zakamarki, z których należy być dumnym.
Wypił kieliszek nalewki. Nalał niepełen,
wskutek czego uzupełnił go ciemnozłotym płynem i jeszcze raz wsączył w siebie
alkohol o tablicy Mendelejewa smaków ziół, które to pomieścił w nalewce ów
teść, niegdyś organista i ogrodnik jednego z klasztorów; tam zresztą nauczył
się właściwie dobierać zioła dla uzyskania boskiego smaku napoju. Pomyślał
ciepło o tym kompozytorze nalewki, ale i ciepło zrobiło mu się w okolicach
serca po wypiciu dwóch niepełnych kieliszków. Dopiero teraz mógł
przetransportować swoje stare, nieco zwiotczałe ciało na łóżko i ułożyć je w
taki sposób, aby kładąc głowę na poduszce móc patrzeć ma zamrożony krajobraz za
oknem leżąc na lewym boku.
Doprawdy musiało to być bardzo dawno
temu, skoro do kawiarni po schodkach przechodziło się od kiosku na drugą stronę
ulicy po kocich łbach. Dzisiaj nie ma już ani tej kawiarni, ani też kiosku, w
którym codziennie jego dziadek zaopatrywał się w gazety, a raz w tygodniu w
tygodniki. Leżąc w najwygodniejszej z możliwych pozycji po wypiciu dwóch
niepełnych kieliszków nalewki, pan profesor filozof etyk zaczął wspominać
swojego dziadka, a zwłaszcza ten jeden, dla odmiany letni dzień, kiedy to
okoliczności związane z nagłym wyjazdem matki spowodowały, że dziadek Stanisław
zabrał go z sobą do tejże kawiarni. (...)
cdn.
[21.05.2020, T.]
Albo te zakamarki teraźniejszości, z których powinniśmy być dumni, są bardzo malutkie, albo w ogóle ich nie ma. Przynajmniej ja ich nie widzę,ale może to wina mojego coraz gorszego wzroku. Pozdrawiam, trzymaj się zdrowo, filozoficznie i etycznie,przy poparciu nalewki, jeżeli masz sąsiada,który Ci ją ofiarował.
OdpowiedzUsuńNiestety tekst jest fikcją, a nie ma nic gorszego nad popijanie fikcyjnej nalewki :-), natomiast, chociaż to trudne, wciąż rozglądam się za pozytywnymi zakamarkami teraźniejszości. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
UsuńZakamarki pamięci a w nich wspomnienia zapachu czy też smaku pozwalają czasami stanąć ponownie na nogi...
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
... a czasami są jedynym lekarstwem na szerzące się zło. Jak to się mówi... nie dziękuję ????
UsuńOczywiście, że można zobaczyć i wyczuć mróz!
OdpowiedzUsuńPamiętam jeszcze zapach wody kolońskiej mojego dziadka:-)
Pamiętam także zapach i smak nalewek mojej cioci.
Czy dlatego, że ciągle wspominamy przeszłość to znaczy, że jesteśmy już starzy czy dopiero dojrzali?
W moim przypadku jest to przedwczesna, jak sądzę, starość, ale, tak na swoje pocieszenie, to zawsze lubiłem miłe wspomnienia... te gorsze wycierałem zwykle gumką myszką
Usuń