Tyle czasu minęło, abym mógł się wybrać na kołowy spacerek po mieście.
Od razu przekonałem się, że ulica w kierunku centrum to jednak co innego niż balkon, nawet jeśli jest całkiem sporych rozmiarów.
Pierwsze słowa, jakie zdarzyło mi się wypowiedzieć na zewnątrz to:
- Ale tutaj fajnie...
Cóż, do Torunia przyjechałem dwa miesiące temu i była wtedy szarówka, a wczoraj, w sobotę, piękna wiosenna pogoda.
Początkowo mieliśmy z żoną zamiar przejść się na stare miasto - w końcu nie tak bardzo daleko, tymczasem przygarnęła nas po drodze małżeńska para ludzi w wieku emerytalnym: kobieta, o której nie dowiedziałem się zbyt wiele i mężczyzna, jej mąż, pan profesor muzyki objeżdżający z chórem cały niemal świat. Dzisiaj na emeryturze ogarnięty pasją ozdobienia swojej miejskiej posiadłości rzeźbami, obrazami, narzędziami rolniczymi, powozami i saniami i mnóstwem innych rzeczy rozproszonych po niezbyt obszernym terenie przepięknie położonym w starannie utrzymanym ogrodzie. A że mili państwo pozwolili żonie wejść, a mnie wjechać do środka, przeto w trakcie przemiłej rozmowy poczyniłem stosowne fotograficzne obserwacje.
1. Bardzo starannie wykonana rzeźba grajka stojącego tuż przy mocarnej ławie. Na oparciu ławy nuty, podobno autentycznej ludowej muzyczki.
2. Widoczek na ogród. U dołu po lewej stronie niewidoczne niestety z tego ujęcia oczko wodne ze złocącymi się rybkami.
3. Jedna z bocznych ścian budynku. Na szczupaczku nazwa posiadłości - Gruczewo.
4. Bardzo oryginalny krzyż. Dwie bardzo podobne w formie rzeźby znajdują się na frontowej i bocznej ścianie budynku.
5. Wewnątrz budynku zbiór współczesnych ikon
6. Jeden z powozów. Niestety warunki świetlne uniemożliwiły zrobienie wyraźniejszego zdjęcia.
7. Drzwi wejściowe do budynku to prawdziwa stolarska perełka - kunsztowna robota.
8. Pani gospodyni i alejka prowadząca do domu "wyłożona" rzeźbami z drzewa. Po drugiej stronie tej alei widok jest podobny.
9. Pana profesora zastaliśmy w czasie pracy. Buduje on kamienną grotę, w której chce pomieścić rzeźby.
Ruszyliśmy w dalszą drogę, dochodząc do pomnika artylerzystów. Stamtąd do domku, gdzie czekały na nas suczki Jak na pierwszy raz, ten daleki w sumie spacer, nie zmęczył mnie zanadto. I dobrze.
[10.05.2020, T.]
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńWasz spacer także odbyłam i wszystko obejrzałam z zainteresowaniem. Było miło i ciekawie.
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę sìę, że chociaż w procencie ciemnego piwa mogłem się zrewanżować za Twoje reportaże... pozdrawiam
UsuńBardzo się cieszę, z kilku powodów:
OdpowiedzUsuń- że wreszcie zażywasz ruchu na powietrzu
- że zamieszkałeś tak blisko mnie
- że widzę uśmiech na Twojej twarzy
- że poznałeś tak ciekawych ludzi
- że nam to wszystko pokazujesz:-)
O! Tak! Tak! Ja też się pod tym podpisuję z wyjątkiem punktu o zamieszkaniu, bo żałuję, że tak daleko.
UsuńKto wie, co mnie jeszcze czeka w życiu względem tych adresów zamieszkania. Dziękuję raz jeszcze.
UsuńA ja to aż skaczę z radości. Powodów też mam wiele = prawie te same co Jotka, oprócz tego zamieszkania bliżej mnie. No ale też nad Wisłą zamieszkałeś...
OdpowiedzUsuńAle fajnie !!!!
Dziękuję, ale z tym skakaniem to uważaj :-)... widzisz czym to się dla mnie skończyło... pozdrawiam
UsuńJak milo przeczytać i oglądać.Dziękuje za taka fajna niespodziankę."Ale dzisiaj tutaj fajnie" i uśmiech na twarzy.Tak trzymaj.Pozdrawiam z daleka Marta uk
OdpowiedzUsuńTo moje "fajnie" zabrzmiało niezwykle banalnie, ale szczerze, tak właśnie powiedziałem. Dziękuję, Marto, za ten komenntarz i serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńJotko, to raczej ja dziękuję Ci za odwiedziny...pozazdrościłem Twoich eskapad z mężem, ot co.
OdpowiedzUsuń