ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

14 maja 2020

PIĘĆ NIESPEŁNIEŃ (1)


1. CHŁOPCZYK I DZIEWCZYNKA

- Usiądź tutaj. W tym miejscu jest najbardziej miękko.
- Tu będzie nasze łóżko?
- No, coś ty, nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. Nie możemy spać razem.
Zdziwił się. Spojrzał na nią z niedowierzaniem spod swoich kędzierzawych włosów opadających mu na oczy.
- Przecież mieliśmy się bawić w męża i żonę – przypomniał jej.
- Na razie połóż się tutaj, a ja z drugiej strony.
Ich mieszkaniem była trawiasta przestrzeń otoczona kamieniami. Kamieni było sporo i były duże. Wyznaczały nie tylko miejsce do spania, ale i kuchnię, stół taborety, a także lodówkę przypominającą grotę uwięzioną w ziemi.
- Wyjdziesz za mnie? – zapytał.
- Nie tak od razu, kochany. Najpierw obrączki i na głowę taką koronkę z kwiatów, wianuszek taki. Jak ty zrobisz obrączki, to ja mogę uwić wianuszek.
Pobiegł za blaszkami, a właściwie za szpulą z nawiniętymi na nią miedzianym drutem, którą znalazł przed paroma dniami na poboczu drogi prowadzącej w stronę stawu i schował w swoim sezamie ukrytym pod stertą wapiennych kamieni. Z tego drucików zrobi dla siebie i przyszłej żony obrączki. Ela z kolei przeszła na łąkę pełną wysokopiennych stokrotek. Trochę żal jej było tych tak roześmianych słonecznych twarzyczek kwiatków, ale co robić – bez wianka ślub będzie nieważny. Cierpliwie zrywała stokrotki urywając łodyżki tuż przy nasączonej wilgocią ziemi. Cieszyła się, że łodyżki są długie, co pomoże przy splataniu wianka.
Chłopiec podobnie ucieszył się, że miedziany drut przyda się tym razem na coś poważnego, bo czy może być coś poważniejszego nad własny ślub. Najpierw odwinął ze szpulki metr drutu, potem drugi i trzeci i zaczął wyplatać z tych trzech części obrączkę na jeden, później na drugi palec.
Zawołano ich, zanim skończyli pracę. Akurat ich ojcowie wrócili z pracy, potem matki i trzeba było wracać do domu, bo babciny obiad był już gotowy i nie wolno było się spóźnić.
- Adaś! Adaś, obiad! – zagrzmiał wydobywający się z okna i śmiało rozchodzący się w rozedrganym letnim powietrzu głos matki chłopca.
- Już idę – odkrzyknął, a kiedy matka ponowiła polecenie dokrzyknął: - No już, już.
Na Elę przed wejściem do kamienicy czekał dziadek; machał do wnuczki laską.
Co było robić. Robota nieukończona, ślubu nie będzie, a pobiec do domu trzeba.
- Poczekaj, schowamy to do mojego sezamu.
Oboje szybciutko podeszli do miejsca zwanego sezamem, Adaś odsunął głaz, po czym wsunął do otwartej, chłodnej piwniczki sezamu swoje dwie niedokończone obrączki i podobnie nieskończony jeszcze wianuszek ze stokrotek.
Na kolejne zawołanie matki chłopca zerwali się na równe nogi i pobiegli do domu.
- To może jutro, co? – zapytał jej wspinając się na pierwsze stopnie schodków.
- Dobrze… jutro weźmiemy… - zamilkła, mając przed sobą na wyciągnięcie ręki dziadka.

Jutro nie było łaskawe. Jeszcze w nocy nad osadą, stawem i laskiem przeszła ogromna burza, po której znacznie się ochłodziło i przez kilka następnych dni siąpał deszcz. Kiedy dnia czwartego podążył w stronę polanki, gdzie było ich małżeńskie mieszkanie, z przykrością zauważył, że sprzątnięto z niej wszystkie kamienie, przewożąc je zapewne na teren fabryki. Nie odnalazł więc ich mieszkanka, a i po sezamie nie zostało śladu. Ślub musiał poczekać.

[14.05.2020, T.]

2 komentarze: