1. CHŁOPCZYK I DZIEWCZYNKA
-
Usiądź tutaj. W tym miejscu jest najbardziej miękko.
-
Tu będzie nasze łóżko?
-
No, coś ty, nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. Nie możemy spać razem.
Zdziwił
się. Spojrzał na nią z niedowierzaniem spod swoich kędzierzawych włosów
opadających mu na oczy.
-
Przecież mieliśmy się bawić w męża i żonę – przypomniał jej.
-
Na razie połóż się tutaj, a ja z drugiej strony.
Ich
mieszkaniem była trawiasta przestrzeń otoczona kamieniami. Kamieni było sporo i
były duże. Wyznaczały nie tylko miejsce do spania, ale i kuchnię, stół
taborety, a także lodówkę przypominającą grotę uwięzioną w ziemi.
-
Wyjdziesz za mnie? – zapytał.
-
Nie tak od razu, kochany. Najpierw obrączki i na głowę taką koronkę z kwiatów,
wianuszek taki. Jak ty zrobisz obrączki, to ja mogę uwić wianuszek.
Pobiegł
za blaszkami, a właściwie za szpulą z nawiniętymi na nią miedzianym drutem,
którą znalazł przed paroma dniami na poboczu drogi prowadzącej w stronę stawu i
schował w swoim sezamie ukrytym pod stertą wapiennych kamieni. Z tego drucików
zrobi dla siebie i przyszłej żony obrączki. Ela z kolei przeszła na łąkę pełną
wysokopiennych stokrotek. Trochę żal jej było tych tak roześmianych słonecznych
twarzyczek kwiatków, ale co robić – bez wianka ślub będzie nieważny. Cierpliwie
zrywała stokrotki urywając łodyżki tuż przy nasączonej wilgocią ziemi. Cieszyła
się, że łodyżki są długie, co pomoże przy splataniu wianka.
Chłopiec
podobnie ucieszył się, że miedziany drut przyda się tym razem na coś poważnego,
bo czy może być coś poważniejszego nad własny ślub. Najpierw odwinął ze szpulki
metr drutu, potem drugi i trzeci i zaczął wyplatać z tych trzech części
obrączkę na jeden, później na drugi palec.
Zawołano
ich, zanim skończyli pracę. Akurat ich ojcowie wrócili z pracy, potem matki i
trzeba było wracać do domu, bo babciny obiad był już gotowy i nie wolno było
się spóźnić.
-
Adaś! Adaś, obiad! – zagrzmiał wydobywający się z okna i śmiało rozchodzący się
w rozedrganym letnim powietrzu głos matki chłopca.
-
Już idę – odkrzyknął, a kiedy matka ponowiła polecenie dokrzyknął: - No już,
już.
Na
Elę przed wejściem do kamienicy czekał dziadek; machał do wnuczki laską.
Co
było robić. Robota nieukończona, ślubu nie będzie, a pobiec do domu trzeba.
-
Poczekaj, schowamy to do mojego sezamu.
Oboje
szybciutko podeszli do miejsca zwanego sezamem, Adaś odsunął głaz, po czym
wsunął do otwartej, chłodnej piwniczki sezamu swoje dwie niedokończone obrączki
i podobnie nieskończony jeszcze wianuszek ze stokrotek.
Na
kolejne zawołanie matki chłopca zerwali się na równe nogi i pobiegli do domu.
-
To może jutro, co? – zapytał jej wspinając się na pierwsze stopnie schodków.
-
Dobrze… jutro weźmiemy… - zamilkła, mając przed sobą na wyciągnięcie ręki
dziadka.
Jutro
nie było łaskawe. Jeszcze w nocy nad osadą, stawem i laskiem przeszła ogromna
burza, po której znacznie się ochłodziło i przez kilka następnych dni siąpał
deszcz. Kiedy dnia czwartego podążył w stronę polanki, gdzie było ich
małżeńskie mieszkanie, z przykrością zauważył, że sprzątnięto z niej wszystkie
kamienie, przewożąc je zapewne na teren fabryki. Nie odnalazł więc ich
mieszkanka, a i po sezamie nie zostało śladu. Ślub musiał poczekać.
[14.05.2020, T.]
Wzruszające.
OdpowiedzUsuńA co się odwlecze to nie uciecze...:-)
Pamiętam podobne zabawy z dzieciństwa...
OdpowiedzUsuń