Pani Marysiu i jak jest teraz? Wybrałem śliczne
południe. Słońca promyków tyle, że ledwo dzień zdoła pomieścić je w sobie, a po
wczorajszej pierwszej majowej burzy jaki zapach kasztanów! Dobrze zrobiłem?
Wzdrygała się pani, że nie potrzeba, że słaba jeszcze, no i ten wózek trzeba z
panią znieść, a nie daj Boże coś się stanie… pani Marysiu, niech już troski z
pani skroni bezpowrotnie znikną, tak trzeba. A cóż to widzę w pani oczach?
Krople łez nabiegły, nabrzmiały, przekroczyły stan wzburzenia wyjątkowy i
rozlały się ku policzkom? Mam tu chusteczkę, proszę zetrzeć te łzy. Pamięta
pani jak dawniej śpiewaliśmy: - mam chusteczkę haftowaną… upuściła pani przy
mnie, pamiętasz Marysiu?
Już lepiej, prawda? Gdzie się
przejedziemy? A jakże, że do parku. Południe za pasem, więc trochę cienia się
przyda, pani i mnie. Ruszamy więc, proszę się trzymać.
Uchwycił w mocne jeszcze dłonie poręcz
wózka tuż za jej głową, popchnął z lekka, koła ruszyły bez problemu. Pani
Marysia mogła wprawdzie swoimi dłońmi, swoimi rękoma wprowadzić w ruch okrągłe
skrzydła inwalidzkiego wózka, co czyniła w swym mieszkanku na pierwszym
piętrze, ale stanowczo jej zabronił.
- Pani Marysiu, jest jeszcze we mnie
tyle mocy, że choćby na drugi koniec miasta dam radę panią wywieźć.
Jakby zlękniona, albo z udawanym lękiem
odparła:
- A gdzież to mnie chce pan Józef
wywieźć? Porzucić chce pewnie….
Tu zatrzymała się w mówieniu, nie chcąc,
aby usłyszał z jej ust skargę, która już wypływała z jej ust i dołączała się do
wypowiedzianego przez nią zdania:
… jak wtedy, gdy nie mnie wybrał a
tamtą, przez co na parę dobrych lat wstrzymał mi życie.
Skąd miała wiedzieć, że tego żałował,
zwłaszcza że żadnym byle jakim słowem się przed nią nie zdradził. Och, jak
żałował. Żałował gdy odchodził z żoną od ołtarza, żałował w trakcie ich pożycia
i żałował po jej śmierci. Ale nigdy i przed nikim się nie zdradził.
Ona, Marysia, też swego pochowała. To
było zaraz po tym wypadku, z którego uszła z życiem z wyjątkiem swych nóg. Tak…
nogi jej nie przeżyły, stały się bezwładne, no może nie w zupełności dzięki
rehabilitacji, ale nie mogły jej nieść tam, gdzie chciała. I pozostała tam na
górze, a on, Józef z parteru, jej pierwszy mężczyzna wciąż żałował. Lecz w
końcu po latach wielu musiało tak się stać, jak się stało i wyjechali na
wspólną podróż do parku.
- Stańmy tutaj – tym razem ona pierwsza.
Ustawił powóz w taki sposób, aby
siadając na ławce mógł ją mieć blisko przy sobie po prawej ręce.
- Pamiętasz to miejsce? – zapytała. Mówili
do siebie na pan – pani, to znów po imieniu, jak było wygodnie. I zanim
odpowiedział, wyznała:
- Ja już od dawna się nie gniewam na
ciebie.
- Naprawdę? – nie dowierzał swoim uszom
i dyskretnie, chociaż nikt ich nie śledził, przybliżył do swoich ust jej dłoń.
Siedzieli długo i cierpliwie. Potem
stępem ku domowi, a oczy im błyszczały jak odbite w lusterku turkusiki,
turkusowo właśnie, a może i z domieszką błękitnego nieba.
Kiedy już znaleźli się u siebie,
zadzwonił do Leszka. Nie upłynęło dziesięć minut, kiedy wnuczek z kolegą
przyjechali rudą renówką. Widać było, że to mocarne chłopaki. Chwycili wózek z
panią Marysią w silne dłonie i bez odpoczywania na półpiętrze klatki schodowej
przenieśli pierwszą kobietę Józefa wprost pod jej mieszkanie.
A Józef nie wszedł do swojego, zanim nie ujrzał w oknie Marysi.
Wzmógł się wiatr. Pan Józef pomyślał, że
znów nadchodzi krótka majowa burza.
[09.05.2020, T.]
Opowiadanie jakby pode mnie pisane,tyle tylko że mnie nie ma kto wyprowadzić do parku. Jedynie przez otwarte okno wpadają promienie słońca, bo dzisiaj w Warszawie pięknie i mocno świeci. Niechaj i Tobie towarzyszy ono w życiu. Pozostawajcie w zdrowiu.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ze słońca należy korzystać zawsze, wszędzie i pod każdą postacią - to daje tak potrzebny nam optymizm
UsuńSmutna, ale romantyczna historia...
OdpowiedzUsuń...może dlatego, że zmyślona?
UsuńNawet w podeszłym wieku może przytrafić się taka piękna, choć smutna historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę zdrowia w tym zawirusionym czasie.
Dziękuję i odwzajemniam życzenia. Wprawdzie to tylko fikcja, ale może komuś kiedyś coś podobnego się przydarzyło.
Usuń