ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 sierpnia 2016

KIBICKA

Kiedyś byłem fanem Górnika Zabrze. Dawno to było. Krótkie porcięta w ręku trzymałem. Szołtysik, Oślizło, Lubański, Deja, Szaryński, Kostka, Gomola i inni. Się oglądało mecze. A były to czasy, kiedy w telewizji pokazywano (wprawdzie na czarno i biało) piłkarską ekstraklasę i pucharowe mecze, i nie trzeba było kupować specjalnego dekodera, aby na piłkę sobie popatrzeć. Nie trzeba było kupować kolejnego dekodera od innej komercyjnej stacji, bo tamta pierwsza akurat zrezygnowała z pokazywania piłkarskich meczy, albo też przegrała przetarg i pokazywać ich już nie mogła.
Pewnego dnia pojechałem z rodzicami na przykrą ceremonię pożegnania jednego z wujków, którego przedtem raz jeden w życiu widziałem. Miał swoje lata. Umarł we śnie. Tak najlepiej. W takim przypadku telegram, potem stosowny ubiór, kwiaty, podróż pociągiem. Leżał czas jakiś w domu, w otwartej trumnie. Żegnano go przed zamknięciem wieka. Wydawał się jakiś taki malutki, niepozorny i nie miał w ustach fajki, nie wzniecał przez nią aromatycznego dymu, którego zapach zapamiętałem doskonale, choć tylko raz w życiu widziałem wujka, jak pali.
Do pogrzebu były jeszcze z cztery godziny, a w telewizji zaczynał się mecz Górnika. Bardzo chciałem go obejrzeć.
I wtedy matka, a może ojciec, a może oboje wytłumaczyli mi, że to nie wypada patrzeć na sportowe widowisko, kiedy do domu zakradła się śmierć. Może do końca nie byłem co do tej argumentacji przekonany, ale w końcu zrozumiałem i telewizor pozostał niewłączony, a Górnik beze mnie i tak wygrał.

Minęły lata.
Do jednej Pani zakradła się śmierć. Nie do niej bezpośrednio. Do jej syna. Parę lat przed trzydziestką, więc młody. Żal. Był chory. Narzekał na ból głowy. Pani wyjechała nad morze. Syn został w domu. Traf chciał, że drugi jej syn przyjechał i zajrzał do mieszkania. Tamten leżał nieruchomo. Udar. Pani była już niedaleko Ustki. Co za pech! Tak blisko. Musiała wracać. Syna zabrano do szpitala. Stan krytyczny. Następnego dnia umarł. Zdarza się.

Córka Pani ma konto na fejsbuku. Jest kibicką. Jest studentką. Pedagogiki. Na fejsbuku robi sobie focie ze sportowcami. 
Ktoś mi powiedział: - Zobacz, jak się przejęła!
Patrzę. Aha, są focie. W dniu śmierci brata i później. Wstawiła też własną buzię. Uśmiechniętą. I zrzut z telewizyjnego ekranu przedstawiający fragment meczu siatkarzy. I inny screen, w którym realizator programu pomylił nazwisko jednego z siatkarzy.
 - Żyłam cały czas w błędzie hehehe - pisze w reakcji na tę pomyłkę. - No i mamy nową twarz w reprezentacji. Ciekawe na jakiej pozycji gra…  - dodaje i… siup… uśmieszki, serduszka i takie tam inne.
A co mamy tu niżej? Ooo!!! Pokemony. I jeszcze filmik od pana You Tube z Błaszczykowskim. Jak miło.

Po cholerę ja to piszę? Czyżbym spodziewał się jakiejś czarnej wstążeczki na stronie studentki pedagogiki. Pamiętam, że niektórzy fejsbukowicze w reakcji na zamachy terrorystyczne we Francji wtapiali w tło swojego profilowego zdjęcia trójkolorową flagę….

Nie, nie spodziewałem się tego, bo znam jak zły szeląg tę Panią (a jabłko wcale tak daleko nie pada od jabłoni) i mógłbym sporo o niej powiedzieć. Ale nie chcę. 
Jedyne czego chcę, to tego, aby ta studentka zmieniła kierunek studiów. Czy mam tłumaczyć, dlaczego?

[09.08.2016, Dobrzelin]

7 komentarzy:

  1. To najlepsze, co ta młoda dama powinna zrobić, zmienić profil studiów. Bez empatii i poszanowania drugiego człowieka nie powinno się nawet pomarzyć o pedagogice.
    Znam też przykład matki, która do południa sprzedawała w swoim butiku, a pogrzeb jej córki był o czternastej. Brr.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... wspomniałem o pedagogicznych studiach świadomie, albowiem, będąc prehistorycznej daty, uważam, że nauczyciel, chcąc nie chcąc, służy własnym przykładem; nadto jego obowiązkiem jest również wychowywanie młodszych od siebie... pozdrawiam

      Usuń
  2. No niestety muszę przyznać Wam rację.
    Dlatego dziwi mnie tez obłuda strojów żałobnych niektórych osób - czerń od włosów po stopy(bo ja w żałobie jestem), a wszędzie biżuteria, czerwone paznokcie, lody na patyku i śmiech na deptaku...tak w skrócie :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... oczywiście i ja te obłudę dostrzegam, a najpiękniej roni ona łzy w kościele....

      Usuń
  3. Nie przyszło Ci do głowy, że brat był siostrze osobą zupełnie obojętną? Bo tak naprawdę więzy krwi niewiele znaczą, choć zawsze nam wmawiają, że jest inaczej.Nie wiesz zapewne jak wyglądało "od podszewki" życie tego rodzeństwa.Mój mąż miał brata o 8 lat od siebie starszego i to wystarczyło by byli sobie wzajemnie obojętni.Nic ich całe życie nie łączyło, zupełnie nic.Nigdy nie mieli wspólnych zainteresowań, wspólnych kolegów, niezależnie od wieku, w którym aktualnie byli.
    Chyba już skończyła się era studiowania tego, co nam w duszy gra, do czego czujemy się powołani, co widać
    wyraznie wśród nauczycieli i lekarzy.
    Nic nikomu nie ujmując, to do zawodu nauczyciela trafiło wiele osób nie z zamiłowania do tego zawodu, ale dlatego, że skończyło się studia a po ich ukończeniu nie było pracy zgodnej z ukończonymi studiami.
    Jeden z moich kuzynów ukończył naście lat temu historię i dziś jest...ochroniarzem, bo nie widział się w roli nauczyciela a żadnej pracy zgodnej z ukończonym kierunkiem studiów nie znalazł.Jego brat skończył budownictwo lądowe (nie załapał się na architekturę) i....jest akustykiem, bo nie widzi siebie jako projektanta obiektów użyteczności publicznej takich jak mosty, zapory, drogi i tym podobne.
    Nie wykluczone, że owa "wyrodna siostra" albo wcale nie ukończy pedagogiki albo nigdy w tym zawodzie nie będzie pracowała.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ... jak by nie było (mieszkali razem), to wydaje się, że w okoliczności śmierci osoby, bądź co bądź bliskiej, pewne zachowania pojawiać się nie powinny. Celowo podałem przykład ze swego dzieciństwa, starając się w nim podkreślić, że niewiele łączyło mnie ze zmarłym wujkiem, a mimo to, dzięki rodzicom, nie bez bólu, ale zrozumiałem, że muszę na czas żałoby zrezygnować z przyjemności.
    Ja również na swojej drodze zawodowej spotkałem nauczycieli "z przypadku", natomiast jeśli ktoś decyduje się na studia pedagogiczne, to, przynajmniej teoretycznie, zdaje sobie sprawę z tego, co czeka go w zawodowej przyszłości.
    Nie chciałbym drążyć tego osobliwego przypadku (choć bardzo dobrze znam wymienione w tekście postaci), bo byłaby to opowieść o zabarwieniu patologicznym. Kluczem niech będą moje wcześniejsze słowa, że jabłko nie tak daleko spada od jabłoni... szkoda słów... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejna zbieżność między nami - Górnik Zabrze. Jedyne w moim szkolnym życiu wagary zaliczyłam, gdy Górnik grał z AS Roma o jakiejś dziwnej godzinie, ok. 14-tej... O ile mnie pamięć nie zawodzi, wygrali nasi 2:1.

    OdpowiedzUsuń