ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

08 sierpnia 2016

NIEPOKÓJ

A nad Tatrami niebo czyste, gwiaździste. Z Kasprowego najjaśniejsze światło błyska. Jedynie sierp księżyca, srebrny, a potem rumiany jaśniał wyraziściej, ale zmęczony nocną podróżą schował się za Gubałówki zalesionym grzbietem i zasnął. Gwiazdy, a pośród nich mrugające punkciki samolotów. O, tak, one wznoszą się wysoko ponad górskie szczyty. Sam płynąłem niedawno ponad Alpami, wyżej chmur, a widok stamtąd niezwykły. Ta przestrzeń poniżej, biała, tajemnicza, wyglądała jak arktyczny lodowiec, bez życia, tylko lód, tysiące stalagmitów, a bezchmurne połacie nieba to ogromne, błękitne jeziora. Tak było.
Nad Zakopanem mglista poświata - rykoszet elektryczności, a w stronę Słowacji ciemna ściana i gór, i nieboskłonu. Zimno i rześko. Nie słychać już owczych dzwoneczków, nie widać nietoperzy, a i ten orzeł, co szybował wysoko nad świerkami na Cyrhli przed południem, śpi snem sprawiedliwym.
Niepokój.
Niepokój pojawia się zawsze, gdy próbuję wypocząć. Czy mi się udało? Czy uciekłem od codzienności nie tylko ciałem? 
Tych kilka nocy w górach zawdzięczam temu, że autko we Francji pozostawione, jeszcze nie naprawione i gdyby nie ta okoliczność….
Lada dzień przyjdzie wiadomość.
Nigdy nie lubiłem wakacji, urlopów, niedziel, świąt… z prostego powodu - nie mogłem znieść tego, że ten pozorny wypoczynek ma swój nieubłagalny kres, więc lepiej zaufać codzienności, przywyknąć do tego, że każdy dzień podobny jest do drugiego, jeżeli nie jednaki.
I jeszcze jedna myśl przychodzi mi do głowy: olimpiada. Można wierzyć lub nie, ale dawnymi czasy odmierzałem czas nie tylko godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami i porami roku, ale też olimpiadami. Tak, czekałem na to największe sportowe święto, a potem na kolejne, i tak dalej.
Nic już z tego nie zostało. Olimpiada dzieje się obok mnie, tak jak każde sportowe wydarzenie, jak każdy opolski czy sopocki festiwal, jak każda premiera teatralna, jak każdy film. Zostały książki.
Przykro to mówić, ale opowiadań Zadury jeszcze nie przeczytałem, choć objętościowo niewielkie. Dobrałem sobie „Miłość w czasach zarazy” Marqueza, a tu masz, nawet nie skończyłem Zadury.
Nie dotrzymałem słowa. Coraz częściej nie dotrzymuję. A powinienem, bo czasu wcale tak wiele nie zostało… i do tego ten niepokój. Każdego dnia niepokój.
Sen rozumiany nie jako projekcja nierzeczywistych obrazów, lecz jako przykryty kołdrą brak aktywności czasami ten niepokój wygładza, ale przecież sen nie jest w stanie wyłączyć myślenia, a ja nie posiadłem umiejętności nastawiania myślenia w pozycji „off”. Przydałoby się, albo, powiedzmy za Vonnegutem: „zdarza się”.
W jaki inny sposób wygładzić niepokój? Nie wiem. 
Już poniedziałek - dzień pakowania walizek.
Ciekaw jestem, czy przed południem pojawi się orzeł.

[08.08.2016, Murzasichle]

7 komentarzy:

  1. Niepokoju podobnie jak smutku nie da się wygładzić.
    Trzeba by najpierw zlikwidować ich żródła.
    Pozdrawiam pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem tego samego zdania... tylko jak to zrobić?

      Usuń
    2. Pojęcia nie mam.
      Zaglądaj proszę do mnie, bo niedługo będzie tekst Tobie dedykowany.

      Usuń
  2. Może ten niepokój zapakować należy do walizek i zapomnieć o nim, schować w walizce pod łóżko?
    Bywają czasem takie chwile, kiedy nic nie cieszy, na nic sie nie czeka i nie robi planów...ale to też mija.
    A może to nie nostalgia tylko prozaiczny brak jakiegoś mikroelementu? W witaminach siła!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niepokój to nieodłączny towarzysz człowieka. Czasem bywa niedorzeczny jak to życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam dobrze niepokój. Ale góry zawsze działają na mnie uspokajająco i zapewniają mnie, że jest piękno, a jeśli jest ono, to znaczy, że wciąż dobrze jest. Nawet te góry zimową nocą, kiedy się w nich gubię i zbiera się na śnieżycę - one nie dostarczają mi niepokoju, co najwyżej pierwotny strach. Ale dobrze od czasu do czasu się tak bać.

    Twój blog uratował mnie dzisiaj w medycynie pracy. Trzy godziny czekania (kolejna długa i ciekawa historia). Czytałam na komórce. Ale na skomentowanie już nie starczyło mi baterii.

    OdpowiedzUsuń