CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 sierpnia 2016

PENSJONAT (fragment)

- Kiedy odeszłaś, zapadłem w głęboki sen i pierwszym obrazem jaki ujrzałem, była ubrana w granatowe mundurki gromadka dzieci, chłopców i dziewczynek, które podchodziły do pensjonatu od strony jeziora. Doliczyłem się przynajmniej dziesięcioro szkrabów, w wieku nie przekraczającym sześciu lat. Przyprowadziła je młoda kobieta w szarej spódnicy za kolana i popielatej, nieco jaśniejszej bluzce. Nie zauważyłem jej twarzy, tylko włosy; włosy też miała spopielałe, ani siwe, ani blond, raczej proste i krótkie. Dzieci zachowywały się grzecznie, trzymały się za ręce i szły w zwartym korowodzie przed kobietą. Niektóre z nich musiały zauważyć mnie stojącego na balkonie, spoglądały na mnie, unosząc swoje małe główki i przez pewien okres czasu nie odrywały ode mnie wzroku. Myślę, że pozdrowiłem je machnięciem ręki i odkłoniłem się kobiecie, której wzrok również zwrócony był w moją stronę.
Kobieta siedziała w fotelu przy jego łóżku, kiedy zaczął opowiadać jej o swoim śnie. Drzwi balkonu były uchylone i do pokoju dostawało się chłodne, wilgotne, przedpołudniowe powietrze. Deszcz nie był już tak intensywny jak rankiem i podczas nocy.
- Nie odeszłam. Zeszłam jedynie na stołówkę, aby zapytać, czy wyjątkowo mogłabym ci przynieść kolację do pokoju. Ale kiedy po kilku minutach wróciłam, spałeś w najlepsze. Nie chciałam cię budzić.
- Potem kobieta zatrzymała się z dziećmi przed głównym wejściem. Dzieci przestały trzymać się za rączki, ale nie rozbiegły się po podwórzu, a jedynie okrążyły swoją opiekunkę. Rozmawiały z sobą, ale zachowywały się na tyle cicho, że nie byłem w stanie dosłyszeć tych rozmów. Wtedy do kobiety doszedł portier a ja zbiegłem na dół. Kiedy znalazłem się już na zewnątrz budynku, kobieta rozmawiała jeszcze z portierem. Stałem nieruchomo, nie chcąc przeszkadzać w tej rozmowie, jaka toczyła się o kilka kroków ode mnie i wtedy ten wianuszek dzieciaków zbliżył się do mnie, a jedna z dziewczynek uczepiła się mojej ręki obiema szczuplutkimi dłońmi. Inne podeszły bardzo blisko, ale tylko patrzyły na mnie…. Czy musisz to wszystko notować? To jedynie sen.
- Wszystko jest ważne. I sen, i sposób w jaki o nim opowiadasz, budzisz się wypoczęty, czy nie miewasz lęków i czy odżywiasz się regularnie… dosłownie wszystko mnie obchodzi.
- Musiałem wziąć ją na rękę, choć wtedy wiedziałem, że nie powinienem tego robić, bo dzieci zwracały teraz ku mnie swoje ręce. Chciały sprawdzić, jak to jest siedzieć „na barana” na ramionach ze zwisającymi nogami, uderzającymi tors dorosłej osoby, z dłońmi wplecionymi we włosy, a czasem trzymającymi jak uzdę uszy. I co? Każde z nich dosiadło w końcu mojego karku. Kobieta skończyła rozmowę z portierem i obserwowała moje przebieżki z tymi dzieciakami na moim grzbiecie, i wcale nie odczuwałem zmęczenia.
Potem ona odeszła, żegnając mnie takim długim spojrzeniem, które informowało mnie o tym, że przydałbym się jej do pomocy z tymi dziećmi, którymi, jak się później dowiedziałem, nie opiekował się żaden mężczyzna.
- Kiedy się o tym dowiedziałeś? We śnie?
- Nie. Obudziłem się o ósmej rano. O ósmej piętnaście było śniadanie. O ósmej dziesięć schodziłem już do stołówki. Przy czterech stolikach siedziały dzieci z mojego snu. Siedziała tam tez kobieta. Jedli śniadanie. I właśnie wtedy kobieta, kiedy przechodziłem obok jej stolika, przywitała mnie i przyciągnęła do siebie. Powiedziała, że nadaję się do opieki nad tymi dziećmi i, co bardzo ważne, jestem mężczyzną, a właśnie im brakuje mężczyzny. Byłem zdziwiony tym, że, jak to powiedziała, „nadaję się do opieki nad tymi dziećmi” i wtedy ta dziewczynka, którą jako pierwszą wziąłem na ręce i posadziłem na swoim karku, ta dziewczynka zapytała kobietę, kiedy ten pan weźmie ją „na barana”.
- Muszę koniecznie zanotować ten epizod - powiedziała stażystka zatrudniona przy katedrze psychiatrii uniwersytetu medycznego.
- A ja muszę do toalety - oświadczył i bezzwłocznie skierował się do tej sąsiadującej z jadalnią, ale nie wszedł do niej. Chyłkiem zbiegł na dziedziniec, a stamtąd do parku… i ugrzązł przy zamkniętej na klucz bramie, oddzielającej pensjonat od rzeczywistości.
(...)

[02.08.2016, Dobrzelin, 06.08.2016 Murzasichle]

4 komentarze:

  1. Pięknie...
    A ja się zastanawiam czy wyjechałeś wreszcie z najbliższymi Ci osobami do Murzasichla pod Tatrami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... późno odpowiadam i pewnie już wiesz, że nie sam...

      Usuń
  2. Jak to prawdziwe życie przeplata się ze snem. Podświadomość nigdy nie śpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście.... czasami tak bywa, aczkolwiek przedstawiony obrazek jest fikcją...

      Usuń