CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 kwietnia 2017

Z CHAŁUPY

1.
Obserwuję na sobie ciekawe zjawisko - przestaję reagować na politykę, zaczynam ignorować telewizyjne stacje informacyjne. Już nie będzie mnie złościć PIS-owska regionalna trójka, proplatformiane TVN24, POLSAT, SUPERSTACJA, Jedynka, Dwójka i inne. Wymazuję ten cały chłam z pamięci, starając się zapamiętać jedynie te kanały, na które od czasu do czasu zerkam. Oczywiście nie uniknie się zerknięcia na jakieś tam wiadomości z kraju i ze świata (ciekawe, że jedni prawią, iż sytuacja, ta w kraju, zmierza we właściwym kierunku; a na innej stacji gadają coś zgoła przeciwnego, z czego wynika, że należałoby nie ufać ani jednym, ani drugim doniesieniom, a przyjmować własną wersję, zbliżoną do horacjańskiego środka) - tak precyzyjnie nie operuję pilotem, natomiast świadomie na wiadomości telewizora nie przełączam.
Podobne objawy choroby antypropagandowej występują u mnie przy penetracji wiadomości internetowych. Okazuje się bowiem, że wystarcza mi przeczytanie tytułu napisanego grubą czcionką, aby nie zaglądać do „merytorycznej” treści artykułu. No bo wyobraźmy sobie, że tytułowym bohaterem newsa jest pan Macierewicz albo jaka inna cholera… toż przecież nie potrzeba wczytywać się dalej, ba, nawet się czytać nie powinno, aby poziomu swojej umysłowości (a, tak, niech będzie, że się bezczelnie cenię w tej materii) nie obniżać.
2.
Zjechałem do chałupy akurat w czasie trwania mistrzostw świata w snookerze… i bardzo dobrze, bo oprócz siatkówki i do pewnego stopnia lekkiej atletyki i kolarstwa (widoki, krajobrazy  ) snooker to moja pasja z punktu widzenia telewizyjnego widza, a jeśli zdarza mi się obejrzeć w akcji Ronniego O’Sulivana, to przyjemność w oglądaniu „wbić”, „odstawnych”, „kanonów” i „wózków” proporcjonalnie wzrasta. I sam się sobie dziwię, dlaczegóż to inne sporty, w tym piłka nożna, mnie nie bawią. Chciałbym wierzyć, że nie jest to oznaką starości.
3.
Niestety po powrocie do kraju nie istnieje problem wiosennych słonecznych kąpieli, spacerów i tym podobnych bzdur, a to z tej racji, że Pani Wiosny nie ma. Zatem mnóstwo wolnego czasu spędzam w domu, obijając się po trosze, ale bez przesady, bo w domku zawsze coś można wynaleźć do zrobienia. Natomiast odbyłem konieczna wizytę w miejskiej bibliotece, zaopatrując się w książki, które wezmę w kolejną, zagraniczną podróż.
Zacząłem właśnie czytać „Dzień oszusta” Iredyńskiego i muszę powiedzieć, że lektura tego dłuższego opowiadania mnie nie zachwyca. Nawet pójdę dalej w swym malkontenctwie i powiem, panie Ireneuszu, że chyba ja, ten przydrożny pismak, rozpisuję się ciekawiej od Pana (przynajmniej dotyczy to owego „Dnia oszusta”), no ale każdy ma swój gust, z którym nie warto dyskutować… może chociażby „Manipulacja” tegoż autora spodoba mi się bardziej… zobaczymy; jak na razie trenuję cierpliwość.

[22.04.2017, Dobrzelin]

3 komentarze:

  1. Mam podobnie, łapię się na tym, że tak skutecznie unikam wiadomości, że czasem ważnych informacji nie wiem. I żyję. "Dzień oszusta " nie czytałam, choć wiem, że jako człowiek pokolenia Współczesności szukał sensu życia. Nie znalazł, więc alkohol był najważniejszy.
    Z Rzymu przysłał przyjaciółce małą pocztówkę ze zdjęciem Bazyliki św. Piotra, a na niej dwa słowa. "Jak żyć?!" Podpis: "I".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ... a tego ostatniego nie wiedziałem...
    no właśnie, można jakoś żyć, a z drugiej strony myślę sobie tak: jeśli nawet człowiek nie interesuje się polityką, to prędzej czy później polityka zainteresuje się nim :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W polityce, życiu publicznym jest chyba tak jak z nami Polakami w ogólności- wszyscy na wszystkim się znają i wszyscy mają rację, swoją, niepodważalną...

    OdpowiedzUsuń