CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

31 marca 2018

NOWA DROGA 1.

A/
Dwunastego wydostałem się nareszcie z kraju, ze Zduńskiej Woli, potem wschodnie Niemcy i z trzema rozładunkami do Francjii: poniżej Orleanu (niedaleko Blois), do Normandii i w końcu do Bretanii.
Już w nowej firmie z Warszawy. Autko, tak jak poprzednio, renówka, tyle że ze spaniem w kabinie za fotelem kierowcy, więc wygodniej, można się „rozciągnąć” porządnie.
Z poprzednią firmą łączy mnie dług jaki ma wobec mnie pracodawca, dług pewnie nie do ściągnięcia. W każdym bądź razie obiecałem sobie sms-owo, przez miesiąc każdego dnia kulturalnie przypominać szefowi o zobowiązaniu, jakie ma wobec mnie. Jakie będą tego skutki - nie wiem. Wiem tylko, że moje sms-y zaśmiecą pamięć służbowego telefonu szefa.
Jak będzie w obecnej - Bóg raczy wiedzieć.
B/
Wydawałoby się, że kierowca podróżujący po Europie powinien cieszyć się z tego, gdy powraca w rodzinne strony. Niby tu na niego czekają, rodzina, a w moim przypadku również Adelka, której powitania, tj. reakcja na mój powrót przechodzi ludzkie pojęcie. Zachęcam córkę do tego, aby wstawiła na You Tube filmik z takiego powitania (nie tylko zresztą z powitania, ale i z rozlicznych zabaw, które sama aranżuje), który, jak sądzę, miałby zdumiewająco ogromną oglądalność.
A jednak ten finansowy kłopot, jaki zaistniał, plus problemy zdrowotne spowodowały, że mój przedłużający się pobyt w kraju nie należał do przyjemnych. Na to wszystko należy jeszcze nałożyć paranoidalną sytuację polityczną w kraju, która jeszcze długo odbijać się będzie czkawką u piszącego te słowa.
I tak, człowiek dowiedział się, że urodził się przed laty nie w Polsce, a w jakimś niezidentyfikowanym, reżimowym kraju; że Żydzi podczas II wojny współpracowali z hitlerowskimi Niemcami przy holocauście, że pisowskie państwo miało być oszczędne, tymczasem tak nie jest; że ministrowie rządowi i prezydenccy ledwo wiążą koniec z końcem… i tak dalej.
Gdyby nie problemy finansowe, w jakie popadłem, pewnie przekazałbym gowinowi* jakiś datek, aby sobie zakupił kaszy, mąki, jajek, soli i zapałek. Ale aby wspomóc wicemarszałka senatu bielana* to chyba bym już nie podołał. Patrzcie państwo: trzy mieszkania, 750 tysięcy odłożonych w banku, trochę walorów w euro i dolarach, 12 tysięcy na rękę comiesięcznych dochodów, baba pracuje… i nie starcza. To ja się zapytuję: jakieś dziadostwo nami rządzi, czy jak?
Albo niedawna pani premierka szydło*. Też u niej bida aż piszczy. I z tej niedoli musiała sobie przyznać nagrodę, aby móc związać koniec z końcem. Mój ty świecie, to ja, gdybym swego czasu miał sam sobie nagrodę przyznać za to moje dyrektorowanie, za to, żem pozapominał sobie urlopy wykorzystać, bo mi się spodobało pracować i latem, i w ferie, i w święta, ja chyba przez co najmniej miesiąc nie wystawiałbym łba z chałupy, bo wstyd mi by było, że takiego „przekręta” uczyniłem.
No cóż, mnie nie wolno, dziadostwu, jak widać, można.
C/
W Zduńskiej Woli, skąd w europejski świat wyruszyłem, wstąpiłem na pocztę, aby zakupić koperty. A jakże, kupiłem, bieluśkie, przydadzą się do wysyłania w nich dokumentów do firmy. Ale zainteresowało mnie co innego - półki z książkami. Faktem jest, że nie od dzisiaj na poczcie można kupować nie tylko koperty i znaczki, ale i, jak to mówią, mydło i powidło. Mnie zainteresowały książki. Na dolnej półce polskie i amerykańskie bestsellery, innymi słowy „badziew” w ślicznym opakowaniu; na półce górnej, tej ważniejszej, księgi uczonych w piśmie księży, o takim jednym (Chrobry), co podbijał sąsiadów, czyniąc Polskę wielką i sławną, o czerwonej zarazie (komuniści), o zapomnianych zbrodniach Stalina, o tym jak roześmiani żołnierze wyklęci pacyfikowali polskie wsie już po wyzwoleniu… wróć, po napaści ZSRR na Polskę w roku 1944 i 45. Pozycje jak najbardziej na czasie: są modlitwy, jest Wielka Polska od morza po morze i aż po Sachalin, jest o dzielnych wojakach, którzy mając na ustach „Bóg, Honor i Ojczyzna” nie przepuścili bezbronnym matkom i dzieciom.
Ot czasy nam się pomieszały, ale idą śmiało z duchem bieżących wydarzeń.
Taki morawiecki* młodszy, gdyby miał trochę słonecznikowego oleju w głowie, to chcąc załagodzić reakcje mądrzejszych od siebie w kwestii II wojny światowej, wybrałby się z Monachium do nie tak bardzo odległego Dachau, gdzie hitlerowcy skutecznie dożynali Żydów, ale też i inne narodowości, wybrałby się i złożył w tym właśnie miejscu wiązankę kwiatów. Tymczasem morawiecki* (kto wie, czy nie pod wpływem lektury o uciesznych żołnierzach wyklętych) oddał był honor bandziorom zabijającym między innymi Żydów, ludziom współpracującym z hitlerowcami, ba, mało tego, wyklętym również przez Armię Krajową.
Ale skoro oleju w głowie się nie posiada, skutki są takie a nie inne.
D/
Jakby na przekór nastrojowi i panoszącym się czasom ciemnogrodu sięgnąłem po „Jutro będzie lepiej” Mariusza Maślanki - jednego z niewielu współczesnych autorów, którego da się czytać.

*   klawiatura złośliwie odmówiła pisowni niektórych nazwisk wielką./ dużą literą.

[15.03.2018, Pluvinger, Morbihan, Bretania, we Francji]

1 komentarz:

  1. Klawiatura mądra i słusznie odmawia pisowni, bo wielka litera, jak nazwa wskazuje, przysługuje wielkim albo przynajmniej normalnym.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń