- Opisz najszczęśliwsze chwile, gdy byłeś sam z naturą – poprosił Maurycego Ernest, gdy później leżeli na polowych łóżkach po tym, jak powrócili do schroniska po całodziennej wędrówce, a niebo zafundowało im ulewę tak obfitą, że przemoczeni do cna zrzucili z siebie ubrania, osuszyli swe ciała i przebrali w bieliznę, jaką zwykle wkłada się na siebie przed snem. Obaj rzucili się też do rozpalenia ognia w prymitywnej, zabezpieczonej przed ewentualnym za zaprószeniem ognia kozie stalową, niklowaną blachą; w drewutni najwięcej było kloców i szczap drzewa, suchych i pachnących, wrzuconych kilka do gardzieli pieca zapłonęły stanowczym ogniem. Ustawili potem dwa krzesła oparciami do źródła ciepła i powiesili na niej zmokłą odzież. Sami wsunęli pomiędzy te dwa krzesła polowe łóżka, aby ciepło dobywające się z kozy i czerwieniącej się rury odprowadzającej spaliny do komina, aby ciepło mogło potraktować ich przyjaźnie i ciepło. Maurycy w krwawiącej ogniem ciemności odnalazł czajnik z wodą i odsuwając dwie fajerki postawił go na buchającym ogniu. Ernest w tym czasie poświecił latarką, poturlał ku piecykowi kilka szczap pachnącego żywicą węgla, zorientował się też, że pod jedną ze ścian znajduje się sterta położonych jeden na drugim materacy – obliczył, że jest ich osiem, a na wieszakach przymocowanych do poprzecznej belki wisi pięć kożuchów z owczej wełny. Sięgnął potem do swego zmoczonego plecaka i wyciągnął z niego dwa metalowe kubki, herbatę w blaszanej puszce i butelkę białego rumu. Kiedy woda w czajniku zagotowała się, Ernest zalał wsypaną do kubków herbatę, a potem wlał do nich sporą ilość rumu. Maurycy w tym czasie pilnował ognia, a zauważywszy w świetle przyjaciela latarki długi, solidny sznur, zapewne służący wędrowcom do zawieszania na nim wypranych ubrań, zawiesił na nim swoje i Ernesta przemoknięte płaszcze, spodnie, swetry i koszule; do krzeseł przywiązał buty.
Już pierwszy haust herbaty z rumem wywołał u przyjaciół błogi nastrój.
- O co pytałeś? - zabrzmiał matowy głos Maurycego. - Ach tak, pamiętam. Ty śpisz pierwszy – dodał. - Przyniosę ci kożuch.
Ernest zasnął w przeciągu dwóch minut. Maurycy przykrył go i usiadł na swoim polowym łóżku. Będzie ze trzy godziny pilnował, aby ogień nie zgasł.
[17.02.2025, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz