1.
W ostatnim roku dwukrotnie się z Nim widziałem - akurat trasy mojej podróży przebiegały przez Szczecin. Był już słaby i cierpiał na nieuleczalną chorobę, ale zażywając przepisane leki jakoś się trzymał, choć był przygotowany na najgorsze. Mówił, że cieszy się z tego, że może przebudzić się następnego dnia i zobaczyć słońce. To taki Cud jak u Stachury.
Ostatnio stan jego zdrowia pogorszył się znacznie, doszły do tego problemy reumatyczne, tak że przestał funkcjonować samodzielnie. Zajmował się nim rodzony brat, który trzy tygodnie temu stracił żonę, a jeszcze w mieszkaniu jest chora matka, moja ciocia.
Młodszego brata - mojego równolatka - podziwiam za wytrwałość, za opiekę nad matką i bratem.
Dosłownie w ostatnich dniach Leszek podejrzewając najgorsze, próbował zapewnić mu opiekę w szpitalu - niech go chociaż postawią na nogi, wzmocnią. Zawezwana karetka przyjechała, ale z powodu braku zlecenia na przewóz, Zbyszka nie zabrano. Zmarł następnej nocy, w ciszy, podobno bezboleśnie, ale kto wie, czy taka śmierć podczas snu nie boli.
Smutno mi.
2.
Piosenka Jurija Szatunowa "Topniejący śnieg" nie traktuje o śmierci, ale jest wzruszająca na tyle, że postanowiłem wkleić ją pod tekstem o moim zmarłym, ciotecznym bracie, Zbyszku.
3.
Ponieważ żyć trzeba pomimo wszystko - okruchami wspomnień, ale też słowami, do których wraca się pamięcią ku pokrzepieniu serc i umysłów, wybrałem na zakończenie taki oto - dla mnie bezwzględnie świetny, ocierający się o arcydzieło narracji, fragment "Zbyt głośnej samotności" Bohumila Hrabala.
(...) w tym chwiejnym śnie przyszła do mnie w postaci
Mlecznej Drogi maleńka Cyganka, ta miłość mej młodości, Cyganka cicha i
prostoduszna, ta, która czekając na mnie przed restauracją jedną nogę miała wysuniętą do przodu i w bok, jak baletnice w podstawowej pozycji, urocza piękność mojej
młodości, o której dawno już zapomniałem. Całe jej ciało pokryte było potem i
tłuszczem woniejącym piżmem i pomadą, ile razy ją pogłaskałem, miałem palce w
świeżym maśle, pachniała jelenim łojem, chodziła w jednej i tej samej konfekcyjnej
sukience, całej utytłanej w sosach i zupach, na plecach ta sukienka pełna była plam od
wapna i spróchniałego drewna, od tego, że mi przynosiła z rozbiórek zbutwiałe belki i
deski, pamiętam, jak tę Cygankę spotkałem po raz pierwszy, to było pod koniec
wojny, kiedy wracałem z knajpy, przyłączyła się do mnie i wciąż szła za mną,
rozmawiałem z nią przez ramię, trzymała się wciąż za moimi plecami i nie dawała
nigdy na siebie czekać ani mnie nie wyprzedzała, dreptała za mną w bezgłośnych
trzewikach, tak, wyszedłem od Horkich i na rozdrożu mówię, no to żegnam, muszę już
iść, lecz ona powiedziała, że musi iść w tę samą stronę, w którą ruszyłem, tak więc
wszedłem w ulicę Ludmiły i na końcu powiadam, no to żegnam, ja muszę iść do
domu, a ona powiedziała, że także idzie w tę samą stronę, więc umyślnie doszedłem aż
na Zertwy i podałem jej rękę, że muszę iść na dół, a ona powiedziała, że idzie w tę
samą stronę co ja, tak więc szliśmy, a tam na dole, Na Grobli Wieczności,
powiedziałem, że już jestem na mojej ulicy i że się z nią rozstaję, a ona powiedziała,
że idzie w tę samą stronę co ja, tak więc doszedłem pod gazową latarnię przy naszej
czynszówce i mówię, no to żegnam, ja już stoję przed moją chałupą, a ona
powiedziała, że także tutaj mieszka, więc otworzyłem i puściłem ją przodem, ale ona
nie chciała, niech pierwszy wejdę w ciemny korytarz, tak więc wszedłem, mieszkało
tam jeszcze trzech lokatorów, tak więc wyszedłem po schodach na podwórko i
szedłem do moich drzwi, a kiedy otwierałem, odwróciłem się i mówię, no to żegnam,
ja już jestem u siebie, a ona mi powiedziała, że też jest już u siebie i weszła do mnie, i
spała ze mną w jedynym łóżku, a kiedy się obudziłem, już jej nie było, tylko łóżko
przy brzegu było po niej ciepłe (...)
Chcę w tym miejscu dodać, że wątek "Cyganki" z opowiadania Hrabala jest dłuższy i szczególnie piękny.
[04.07.2020, Toruń]
Bardzo przykra wiadomość:-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię z południa Polski, próbuje odpocząć od nawet od polityki!
Życzę powodzenia. Je też próbuję odpocząc od polityki i ... w ogóle.
UsuńTeż mi smutno bo całkiem niedawno odeszła moja cioteczna siostra z którą spędzałam przez wiele lat wakacje nad Wisłokiem w Rzeszowie. Była o 2 lata ode mnie młodsza i byla lekarzem.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam ...
No właśnie, ja ze swoimi braćmi (choć głównie z tym, który żyje)spędzałem najcudowniejsze wakacje w życiu, a teraz jeden z nich... tylko o dwa lata starszy ode mnie... tak być nie powinno... za wcześnie... pozdrawiam
UsuńNigdy nie umiałam składać kondolencji, więc tylko przesyłam ku Tobie ciepłe myśli. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Iwono... każda śmierć bliskiej osoby waży wiele, nawet jeśli większość tych wspólnych chwil miało miejsce w odległej dziecięco-młodzieńczej przeszłości... pozdrawiam
Usuń