Kupiłem ją na bazarze istot i rzeczy wszelakich. Stała na rozżarzonym słońcu, trzymając dłonie na oparciu bujanego fotela, który wychylał się nieznacznie pod naporem mięśni przedramion. Jej włosy zdradzające niedawny zachwyt przebiegających po nich opuszków palców, które zaplotła w aksamitną, falującą piękność warkocza, teraz straciły sprężystość i blask, spłowiały na wietrze, niosącym południowy kurz i pył. Ramiona, nogi i twarz dziewczyny nabrały natychmiast barwy rozcieńczonego chlebowego kwasu i tak bardzo kontrastowały teraz z bawełnianą, prostą w formie, białą sukienką w jakiej się prezentowała, tak że niepodobieństwem było nie wyróżnić jej spośród tłumu.
Szpalery kupujących i oglądaczy przemierzały wzdłuż i wszerz targowisko upstrzone budkami i stoiskami pośpiesznie skleconymi z byle mebla, przy których odbywał się handel. W miejscu gdzie stała, majestat ludzki potężniał i zwalniał bieg. Początkowo sądzono, że dziewczyna w bieli jest jedynie marketingowym elementem handlowej procedury i swoją prześlicznie ulepioną postacią ma zadanie zachęcać do kupna ogrodowych mebli, dla których stanowiła przymilne tło. Jednak w chwili, gdy sprzedawca bez zająknięcia oznajmiał kolejnej partii potencjalnych klientów, że owa śniadula, ulokowana pośrodku drewna, wiklin i plastyku jest również do nabycia, coraz to nowi obserwatorzy kręcili z niedowierzaniem głowami, parskali śmiechem przy wtórze stukania się w czoła i wypowiadali słowa, których nie godzi się powtarzać. Kiedy handlarz wymieniał cenę za jaką miał życzenie sprzedać niewiastę, zdziwienie tłumu osiągało punkt zenitalny. Szczególny powód ku temu dawała wielkość oferowanej kwoty, nieprzyzwoicie niskiej, jak na tak wdzięczny obiekt męskiego pożądania. Najpewniej nie traktowano oferty poważnie. Powiedzmy ściślej – nikt, prócz mnie, w nią nie uwierzył.
Nie wiem, czy owe płowiejące włosy, czy harmonijnie zarysowany owal piersi, czy napięte smukłe uda dziewczyny, czy ta przysychająca smużka potu na jej policzku tak emocjonalnie podziałały na mnie, że postanowiłem opróżnić zawartość portfela i tak właśnie uczyniłem.
Tuż przed transakcją odeszliśmy na stronę. Handlarz, doświadczony wojownik w swoim fachu, radził mi, abym przyjrzał się wdzięcznej postaci dokładnie, z każdej strony, abym jej dotknął i przemyślał po stokroć zamiar kupna, zanim podejmę decyzję, gdyż, jak oznajmił, nie będę mógł zakupu zwrócić, bądź też zamienić na inny towar.
Jako że potężniał żar z niebiesiech, nie chciałem się wdawać w bezprzedmiotowe dysputy i zdecydowany na kupno, wcisnąłem w dłoń kramarza zwitek banknotów, po czym chwyciłem dłoń dziewczyny, wyrywając ją z ekspozycji przedmiotów. Szybko wmieszaliśmy się w tłum, co mogło przypominać, przy pewnej dozie wyobraźni, ucieczkę z miejsca przestępstwa. Ale tam... co się stało, niech będzie. Po kilku minutach znaleźliśmy się na parkingu, a po czterdziestu i czterech minutach szybkiej jazdy byliśmy u mnie na miejscu. [...]
[Cały tekst w zakładce znajdującej się po lewej stronie - DO PRZECZYTANIA]
[20.02.2023, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz