1265.
Jak wygląda taki normalny letni, kanikułowy dzień? Około ósmej rano rwetes za oknem – to gołębie demonstrują niezadowolenie z powodu braku karmy na parapecie. Chcąc nie chcąc, wstaję, idę do kuchni, przygotowuję coś do jedzenia, wracam i rzucam to, co przygotowałem na stołówkę. Zwykle pierwszą gołębicą jest Kasia, która poderwała sobie jakiegoś śmiesznego ptasiego mężczyznę z pstrokatą główką. Później trafiają na parapet pozostałe latające stworzenia; z rzadka trafiają się kawki, które maja w zwyczaju chwytać dziobkiem parę kęsów i odlatują w nieznane. Trafi się też sroka, a ostatnio nawet wrona, której pozostałe ptaszki się boją.
Rzadko o tej wakacyjnej porze wstaję po tej ósmej – częściej dosypiam po nie do końca przespanej nocy, a w międzyczasie połykam dwie tabletki przeciwbólowego panadolu, bo nad ranem czuję się najgorzej. Kładę się więc na lewym boku (wtedy ból nerki jest mniejszy lub nie ma go wcale). Może się zdarzyć, że te dwie poranne tabletki (rzadziej jedna) pozwalają mi przetrwać bez większego bólu cały dzień, lecz czasami przed wieczorem biorę jeszcze saszetkę nimesilu.
Cóż takiego robię, kiedy nie leżę. Obiadek lub ściślej przygotowanie do obiadu. Obieram ziemniaki, gotuję kaszę, generalnie zupę i takie tak zwykłe czynności obiadowe plus wynoszenie śmieci. Dla własnej przyjemności szykuję sobie śniadanie, robię herbatę, kawę, no i karmię psiny. Wychodzę też na balkon, gdzie podlewam pietruszkę, szczypiorek, sałatę i koperek. Zwykle codziennie mam ręczne pranie, więc po tej czynności wywieszam bieliznę, ściereczki, ręczniki i tym podobne.
W międzyczasie czytam albo czytam słuchając audiobooków. Na ten przykład ostatnio przeczytałem „Obronę Sokratesa” Platona, „Jądro ciemności” Conrada, a obecnie czytam „Śnieg” Orhana Pamuka”, „Państwo” Platona; wziąłem się też za „Proces” Kafki i zaraz potem sięgnę po „Chmury” Arystofanesa oraz po „Pociągi pod specjalnym nadzorem” i „Postrzyżyny” Hrabala. Wychodzi na to, że czytam z reguły trzy książki naraz… oczywiście nie w tym samym momencie.
Z telewizora (niemojego zresztą) korzystam rzadko, choć to akurat mistrzostwa Europy w kopaniu piłki. Kibicuję Włochom, fajnie gra Słowacja i Rumunia oraz Gruzja, a Polacy grają ambitnie, jak zwykle.
Częściej oglądałem siatkówkę kobiet i mężczyzn. Przynajmniej było na co popatrzeć, a nie na te męczarnie drużyny Probierza.
[27.06.2024, Toruń]
Ręczne pranie ręczników? To trzeba mieć krzepę w rękach!
OdpowiedzUsuńSporo tych przeciwbólowych, ale skoro trzeba...
jotka
Lata treningu zrobiły swoje. A tak naprawdę te ręczniki właściwie nie są brudne, nie dopuszczam do tego. Chodzi raczej w tym praniu o przywróceniu świeżości, zapachu, etc.
UsuńWspaniałe masz lektury Andrzeju.
OdpowiedzUsuńMoje uznanie.
Stokrotka