ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 czerwca 2014

Panu premierowi skradziono bezpowrotnie etykę

Bo to jest tak: zakreślasz i rzucasz tę kartkę do kontenera w formie prostopadłościanu... i odtąd stajesz się ubezwłasnowolniony. W telewizorze otrzymujesz podziekowania, jeśliś dobrze trafił i godzisz się na robienie z siebie pociagowego konia. Kiedy już cię mają, zapomnij o składanych obietnicach. Jeżeli nawet z przymrużeniem oka traktowałeś te obietnice, bo chciałeś tylko, aby było porządnie i sprawiedliwie, masz to z głowy. Otrzymujesz informację, że skoro już wybrałeś, to musisz te cztery lata przecierpieć w milczeniu. Nie licz na to, że jeśli zbierzesz milion podpisów pod jakimś istotnym zagadnieniem, ci, którzy rządzą, potraktują twój poodpis poważnie. Nie po to ich wybierałeś, abyś teraz miał im przeszkadzać. Pogonią cię sprzed sejmu, a nie daj Boże wchodzić do środka, bo stojąc w miejscu przeznaczonym do robienia "setek" przez reporterów, przeszkadzasz parlamentarzystom w pracy. Z rządem jeszcze gorzej. O ile w sejmie są posłowie lepsi - z koalicji rządzącej i gorsi - z opozycji, o tyle w rządzie są sami najlepsi. W rządzie są najwięksi patrioci, którzy dla dobra ojczyzny gotowi są pracować za darmo. Ministrowie poświęcają życie swoje i swoich rodzin dla dobra wspólnego. Niektórzy nawet nie jadają w swoich domach i są skazani na spożywanie posiłków w drogich restauracjach. Myli się ten, który myśli, że taki obiad dla ministra czy innego urzędnika państwowego jest relaksem. Nic podobnego. Taki urzędnik niby poświęca swój czas na zaspokajaniu głodu, gdy tymczasem wciąż jest w pracy. Podczas rozmowy z innym urzędnikiem prowadzone są negocjacje na temat usunięcia jednego z ministrów, który nie podoba się jednemu z rozmówców, dodrukowania pieniędzy albo przeznaczenie bankowej superaty dla rządu przed wyborami, gdyby Polaczkowie zechcieli w kolejnych wyborach oddać swój głos na niewłasciwych ludzi. Czasami takie rozmowy dotyczą otoczenia szczególną opieką osób, którym nie powiodło się w biznesie albo czegoś tam zaniedbali w płaceniu podatków.
Ciężkie jest życie urzędnika państwowego, oj ciężkie.
A teraz poważnie. Nie wspomnę już o prawie, które zostało w aferze pana ministra "skrót myślowy", nie będę się rozwodził nad plugawym językiem obu panów, lecz, jak to najczęściej u mnie, skupię się nad etyczną stroną całej historii. Oto dwaj panowie (w drugiej historii też jest dwóch bohaterów) w zakulisowych rozmowach decydują o budżecie, o odwołaniu członka rządu, o podsypaniu pieniędzy przed wyborami, bo w przypadku problemów z deficytem, kolesie z rządzącej formacji mogliby przegrać w kolejnym glosowaniu. Inny koleś, robiący za zegarmistrza, odpowiedzialny za grubą unijną kasę, zarzekający się o niepokalanym poczęciu swojego majątku, kumpel premiera, trzęsie portkami przed urzędasem robiącym w fiskusie o aktywa swojej żony, która "jedzie" na stratach. Tamten, wzruszony opowieścią o problemach finansowych byłego ministra tłumaczy, że zablokował kontrolę. Najgorsze, najśmieszniejsze i najohydniejsze jest jednak to, że do mikrofonu podchodzi pan premier i tłumaczy, że aferą jest to, że kolesie z jego piaskownicy dali się nagrać, a przecież w tym całym rozgardiaszu, tym państwie, które istnieje teoretycznie ci dwaj pierwsi to patrioci oddający się bez reszty służbie ojczyzny.
Premier mówi o tym z uśmiechem na twarzy, cynicznie, z całym majestatem swego wyrachowania. Mówi to do kamer, do swoich wyborców, do tych, którzy bez względu na to, czy pan premier kłamie, czy nie, i tak gotowi są go wspierać. Mówi także do tych, którzy oddali na niego głos, aby było w kraju narmalnie, porządnie i sprawiedliwie. Mówi, traktując ludzi jak idiotów.
Pan premier, na którego nie głosowałem, choć z racji zajmowanego przezeń urzędu powinienem był go szanować, nie jest człowiekiem zasługującym na mój szacunek. Nie będę się nad panem premierem znęcał, nie bedę go nazywał w taki sposób, w jaki nazywa go niechętna mu ulica i najbardziej zaciekła opozycja. Mam jednak prawo nazwać go osobą, która na szacunek nie zasługuje i wolałbym stracić z menelem pod budka z piwem, niż z panem premierem zyskać. Gdybym miał zyskać, musiałbym przyjąć do wiadomości, że będę narażony na nieuchronność kontaktu tak z panem premierem, jak i z jego kumplami o wątpliwej reputacji.
Zawsze starałem się w życiu kierować zasadami etycznymi. Dla jednych etyczne postępowanie wynika głównie z dekalogu, dla innych jest to pewien zbiór zasad nauczonych i odziedziczonych, które wskazują człowiekowi właściwą i godną drogę postępowania, bez względu na to, jaką pełni sie funkcje w życiu, bez względu na okoliczności. Wyznawanie przeze mnie tych zasad nie oznaczało, rzecz jasna, tego, że moje postępowanie było bez skazy, że czasami zdarzało mi się pomylić drogę przez nieuwagę, albo też błędną, zbyt pośpiesznie podjętą decyzję. Nigdy jednak nie pozwoliłem sobie na trwanie w błędzie i umiałem się do niego publicznie przyznać, nie potrafiąc żyć w obłudzie. Potrafiłem przeprosić, choć wiem, że nie zdołałem przeprosić wszystkich za swoje błędy i tego najbardziej żałuję.
Myślę jednak, że swojego niedawnego publicznego życia nie muszę się wstydzić. Mam też świadomość, że zostało ono zniszczone przez takich właśnie ludzi jak kolesie pana premiera, których wypowiedzi zostały bezczelnie nagrane przez "aferzystów" i w związku z tym, proszę się nie dziwić, że całą tę aferę podsłuchową traktuję w pewnej mierze osobiście. 
Utajnione metody inwigilacji jakimi posłużono się w aferze podsłuchowej tej i w wielu innych nie są tymi, które cenię najbardziej. A jednak uważam, że w naszym, skorumpowanym, kolesiowskim kraju, gdzie ważne funkcje są wyznaczane przez układy partyjno-koalicyjne, konkursy reżyserowane, stanowiska obejmowane po protekcji, przetargi ustawiane... w naszym kraju czasami jedyną skuteczną obroną przed degeneracją władzy jest właśnie stosowanie specjalnych metod inwigilacyjnych. To przykre, ale to prawda i na jej poparcie mógłbym przytoczyć całkiem sporo przykładów.
I bardzo proszę, zwłaszcza ewentualnych zwolenników PO i pana premiera Tuska, nie mówić o tym, że Polska nie jest szczególną wyspą, gdzie takie rzeczy się zdarzają, że w Europie, w świecie, korupcja, płatna protekcja, oszustwa występują również i tam. To żadne dla mnie pocieszenie. To tylko znak, że system w jakim funkcjonujemy jest zły, a ci wszyscy, którzy tak jak pan premier, pobłażają złu, sami ten system utrwalają, choćby głosując na tych, którzy obchodzą się z etyką jak z jeżem.



1 komentarz:

  1. Zgadzam się z Tobą, chociaż wolałabym się nie zgadzać.

    Nie zauwazyłam w spisie po lewej stronie Kapuścińskiego. Ale jeśli masz ochotę to zajrzyj do mnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń