CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 czerwca 2014

Posiadanie

Właściwie to wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Daliśmy się zwieść i sprzedać za judaszowe srebrniki. Bezkrytycznie przyjmujemy twierdzenie, że jeśli dociera do nas nowe, do tego w pięknym opakowaniu, to bezgranicznie ufamy, że ma się ku lepszemu. Od dwudziestu pięciu lat wybraliśmy kurs na posiadanie rzeczy, dzięki którym jesteśmy szczęśliwi. Urzekła nas własność: dom, samochód, biznes służący pomnażaniu dochodów i stwarzający możliwość dominacji nad tymi, którzy, jesli nawet posiadają, to w znacznie mniejszym stopniu od nas.
Urzekła nas wolność decydowania o sobie bez roztkliwiania się nad tymi, których wolność ograniczamy. Ograniczenie tej wolności wynika z ze społecznej, gospodarczej i majątkowej nierówności. Pieniądz, zamożność decyduje o naszym życia. Godność człowieka wynika z jego statusu społecznego. Ten, kto posiada mniej z reguły traktowany jest jako gorszy, leniwy, mniej inteligentny. 
We Francji przeprowadzono eksperyment. "Aktora" ubrano w liche ubranie i kazano odegrać rolę człowieka, który z niewiadomych przyczyn padł na ulicy. Eksperyment miał wykazać ilu przypadkowych przechodniów zainteresuje się losem leżącego. 
Kolejnego dnia powtórzono zainscenizowaną sytuacje, przy czym na naszego bohatera włożono ubranie charakerystyczne dla dobrze zarabiających urzędników. Wynik eksperymentu nioe zaskoczył badaczy. Znakomicie większa liczba przechodniów ofiarowała swoją pomoc mężczyźnie, któremu powiodło się w życiu.
Nie lubimy biedaków. Czasami nawet nimi gardzimy. Biedak zawsze jest podejrzany o to, że nie uczynił wszystkiego, aby nie być biednym. W każdym bądź razie dosłownie odgradzamy się od nich. Taka postawa nie występuje jedynie na linii: bogaty-biedny, lecz również można ją łatwo dostrzec w perspektywie: pracodawca/szef - pracownik/podwładny. 
Pomimo upływu tysięcy lat człowiekowi nie udało się (albo nie chciał) zrezygnować z piramidy podległości człowieka względem innego. Tłumaczenia, że ta nierówność wynika z różnicy w zaangażowaniu, pracowitości, umiejętności jest do pewnego stopnia demagogią, gdyż zarówno bogactwo jak i bieda są dziedziczone. Nie sądzę też, aby różnica w umiejętnościach i inteligencji pomiedzy ludźmi wynosiła jak jeden do stu lub więcej, a przecież na takim poziomie występują różnice miedzy najbogatszymi a najbiedniejszymi. Nie biorę już pod uwagę skrajnej biedy występującej masowo w krajach o najmniejszym dochodzie na jednego mieszkańca.
Tę sytuację trudno zmienić przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy odzwierciedla tak zwaną "mądrość ludową", która mówi, że nigdy bogaty nie zrozumie biednego. Drugi powód jest poważniejszy. W rozczłonkowanym społeczeństwie, w tej piramidzie podległości każdy z nas znajduje się pomiędzy X, który jest usytuowany od nas wyżej, a Y, który zajmuje niższą pozycję od nas. Dlatego też buntując się przeciwko X, jednocześnie tłamsimy bunt Y.
Zwolennicy utrzymania "piramidy" w obecnym stanie uważają, że anachronizmem i naiwnością jest żądanie równości, kiedy wiadomo, że równość pomiędzy ludźmi, jeśli istnieje, to może w podczas śmierci, natomiast w życiu równość jest utopią, komunistyczną fantasmagorią i funta kłaków nie wartym populizmem. Zapominają oni o tym, że równość rozumiana jako sprawiedliwość społeczna nie oznacza idealnej równości, która rzeczywiście jest utopią, co jednak nie zmienia postaci rzeczy, że należy dążyć do jak największego spłaszczania różnic, a dzieje się obecnie akurat coś całkowicie przeciwnego.
To nasza wina, że nie przecistawiamy się temu zjawisku, że ciesząc się ze swego materialnego dobrobytu, nie myślimy o innych, chyba że w jakimś odruchu sympatii dla kogoś szczególnie ugodzonego przez los, wzruszeni dajemy okazyjny datek, aby wesprzeć kogoś w słusznej sprawie, po czym powracamy do wygodnego fotela.
Najistotniejsze jest na końcu. Wybierając "mieć" z reguły odrzucamy "być". Rzadko jest inaczej. Nie tak dawno amerykański milioner, aby przekazać światu, że oprócz wyznawanej przez siebie filozofii "mieć", wierzy także w swoje "być" zapragnął oddać część swojego majątku tym, którzy mniej posiadają. W tym celu ogłosił, że podzielił pewną sumę własnych pieniędzy i ukrył je w rozlicznych miejscach, otwierając w ten sposób szczególnego rodzaju grę - pogoń za dolarami.
Bycie kimś skonfrontowane z posiadaniem czegoś w dzisiejszych czasach ponosi druzgocącą klęskę. To jest religia systemu, a skoro wierzymy w ten system, płacimy utratą człowieczeństwa opierającego się na niematerialnych podstawach bytu. 

2 komentarze:

  1. Przerażające. I niestety prawdziwe.
    Tu znowu wrócę do Kapuścińskiego, który twierdził, ze przepaść między bogaczem i biedakiem jest coraz większa i w zastraszający sposób rośnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ani biednych, ani bogatych nie sposób do jednego wora wrzucać. Różne są przyczyny i skutki tak zamożności, jak i ubóstwa. A sprawiedliwy ustrój wciąż pozostaje utopią...

    OdpowiedzUsuń