Podobno lekarz powiedział, że jak przeżyje do świąt, to będzie cud.
I stał się ten cud. Margolcia nazywana przeze mnie po prostu Małgosią odeszła w drugi dzień świąt. Cierpiała na raka; była po operacji. Ostatni tydzień zadecydował. Nocą jakimś sobie znanym sposobem wcisnęła się za wersalkę, tak jakby chciała odejść w samotności. Odeszła jednak przed dziesiątą na własnym posłaniu, unosząc główkę, rozglądając się i wydając z siebie ostatnie kocie krzyki.
Miała ponad 11 lat i była wyjątkowo miłą i nie sprawiajacą kłopotów kotką. Po kociemu mądrzejsza była od niektórych ludzi, których znam, a z całą pewnością oznaczała się wiernością i miała ten szczególny dar wyczuwania atmosfery panującej w domu.
Ci wszyscy, którzy mieli lub mają jakieś stworzonko, które towarzyszyło im w dobrych i niekoniecznie najpiękniejszych chwilach zapewne zrozumieją, że taka strata znaczy bardzo wiele i trudno sie z nią pogodzić, choć to tylko i aż zwierzę.
One, niestety, też odchodzą.
[Dobrzelin, 26.12.2015]
Niestety.
OdpowiedzUsuńPamiętasz może jak opisywałam swoją Lassie?
Smutno mi się zrobiło, bo wiem że ukochany zwierzaczek może być prawdziwym przyjacielem.
oj tak.... była takim przyjacielem
UsuńZwierzaczki są przyjaciółmi,u mnie w domu tez był piesek traktowaliśmy go jak członka rodziny,lecz jakiś czas temu też odszedł wspomnienie o nim i ból pozostalo do dzisiaj.Rozumię co teraz czujesz..
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, lecz do atmosfery tu panującej w stosunku do ludzi i do zwierząt, pozwolę sobie wkleić ten link:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=_iR0zP1gHfk
To prawdziwy życia sens.
https://www.youtube.com/watch?v=RMumKrhZ_LE
OdpowiedzUsuńMoże tym razem link zadziała.
dziękuję...
UsuńPrzeżyłam już niejedno takie odejście, włączając chomiki i papużki i teraz długo się waham czy wziąć następne zwierzątko pod swój dach, bo serce coraz bardzie wzruszliwe i nie wiem, ile jeszcze takich rozstań wytrzymam...
OdpowiedzUsuńmam ten sam dylemat...
Usuń