Zapewniam, kromka suchego chleba pomnożona przez ilość kilometrów (to w nawias), podzielone przez sto daje na ten przykład kromek siedem na 11 godzin jazdy. Potem nie chce się już jeść; chce się spać, albo czyta się książkę, ewentualnie coś pisze, a jeżeli jest się złapanym przez internetową sieć, która się rwie jak stare, zniszczone spodnie. Jeżeli chce się czytać albo pisać, to najlepiej zatrzymać się przy latarni - jaśsniej i wygodniej. Kradzież tych kilku godzin odzwyczaja od snu lub wpada się weń natychmiast, a po przebudzeniu chłód i kac moralny, złość na siebie, że...
Czasami nie chce się gadać. Po prostu nie chce się gadać. Kto to zrozumie? Chcesz coś powiedzieć, a tu kolejny kurs, kolejna jazda. Liczysz każdy kilometr, każdą minutę, byle zdążyć... a tu wyrasta kolejne czerwone światło, telefon, sms, radio puszczone na cały głos, papieros, aby nie zasnąć, ogrzewanie a czasem opuszczona szyba, aby poczuć chłód.
Zwykły stary chleb, ser ze śmietanką, cebula, smalec smakują ja nic innego na świecie.
I o czym tu gadać, o czym? Kto to zrozumie?
Zapewniam, nie ma o czym.
Jeszcze dwa tygodnie, tydzień, trzy dni, dwa, dwanaście godzin.
Mów coś! Nie mam siły. Po prostu nie mam.
A kiedy przyjadę, znów będę musiał się przyzwyczaić. Akurat to przyzwyczajenie przypadnie na okres jakichś świąt. Nie dla mnie święta. Kogo to bawi, niech świętuje. Moje święto jest wtedy, kiedy zdążę na czas i na czas dojadę.
Mów coś!!! No, mów. Nie mam siły.
Święta są wokół mnie, kiedy słucham Hendla, Monteverdiego lub Bacha albo ostatnio "Reginy" na Słowacji.
Mój Boże, może mi ktoś powie, dlaczego w katolickim radiu Regina słuchacze i redaktorzy nie rozprawiają o polityce, nie ubliżają ateistom, nie rozprawiają o in vitro, prokreacji i seksie, i wreszcie nie podają numeru konta, aby wpłacać na nie dobrowolne datki, bo jak nie, to radio najprzejaśniejszy trafi szlag. Dlaczego tutaj mówi się o miłości do człowieka?
Dzielą nas góry nienawiści.
Ciekawe czy Kazik Staszewski wykonując "Arahję" 27 lat temu przypuszczał, że historia tak bardzo lubi się powtarzać....
[21.12.2015, Esztergom, Węgry]
Zapewniam, że Cię rozumiem....
OdpowiedzUsuńWytrzymaj, już niedługo będziesz z Najbliższymi.
i jestem, aczkolwiek wątpliwości pozostały... pozdrawiam
UsuńŻycze wytrwałości,zapewne już niedługo bedziesz w domu i zregenerujesz w jakimś stopniu swoje sily.
OdpowiedzUsuńmiejmy nadzieję, że zregeneruję... pozdrawiam
Usuń"Moje święto jest wtedy, gdy zdążę na czas" - to się nazywa pracoholizm. A potem trzeba się przestawić do innych warunków i nowego życia. Coraz więcej ludzi tak ma. To rozdwojenie znane zawsze było artystom estradowym, oni przecież ciągle w trasie i na walizkach:
OdpowiedzUsuń"Zza zasłony obserwuję obie strony
Lewa strona nigdy się nie budzi,
Prawa strona nigdy nie zasypia."
Wychodzi na to, że nie tylko Kazikowi stanowisko to jest znane. Przyzwyczaić się nie jest łatwo, kiedy lewą stronę przedziela mur i nie wiadomo, co po prawej, czyli przestawianie nie jest łatwe. Mój Boże, ale co jest łatwe?
z tym pracoholizmem to może przesada... ot taka praca i obowiązek... a ten mur to dzisiaj przepięknie między Polakami wyrasta... pozdrawiam świątecznie
UsuńCzyli jesteś jak marynarz, który nigdzie miejsca nie zagrzeje, a jak już wróci na łono rodziny, to znów tęskni za morzem. Marynarz lub niespokojny duch...większej równowagi ducha więc życzę.
OdpowiedzUsuń... wiesz... tak naprawedę to tęsknię za stabilizacją... ale co zrobić... pozdrawiam, świątecznie
UsuńA jednak czasem coś powiedz... ktoś na to czeka, ktoś myśli, martwi się... Może to trudne, ale czy wiesz, że trudne jest też czekanie i niepewność, i wszystkie kłębiące się czarne myśli. Jednak czasami coś powiedz... i nadal zapalaj to światełko w kabinie, na pewno wciąż ktoś jest przy Tobie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoj pewnie, że wiem, i domyślam się, że i tej drugiej stronie nie jest łatwo... sie może niepotrzebnie tak rozbeczałem nad sobą... ale minie.... świątecznie pozdrawiam
UsuńJednym słowem> cygański los? wciąż w drodze. Kiedyś to lubiłam, bo był we mnie taki niespokojny duch. Bezustannie coś mnie gdzieś gnało, lecz dziś cenię sobie swój święty spokój, cichy kąt i zero wyjazdów, bo przyzwyczaić się do nowego miejsca, choćby tylko na jedna noc, to makabra. Nie zazdroszczę Ci tej "jazdy" bez trzymanki [zatrzymanki]. Dobrze, że chociaż znajdziesz czas aby do nas skrobnąć kilka słów; pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCenimy zatem podobnie... właściwie to tylko taka praca, miła, europejska, ciekawa bardzo, ale też i nużąca... a kiedy nuży bardzo to może właśnie to pisanie jest lekarstwem... świątecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń