A/ W DROGĘ
Jestem już po
załadunku i wulkanizacji opony, której zapomnieli mi naprawić w firmie.
Zapowiedzi synoptyków faktycznie sprawdziły się. Nad Lesznem przepiękna letnia
pogoda. Stanąłem sobie na parkingu przy Orlenie na wyjeździe w stronę
Wrocławia, bo wieść się rozniosła, że będę miał doładunek, myślę, że raczej na
kierunku Wrocław, aniżeli Poznań. Zobaczymy. Można trochę odpocząć.
Okazało się jednak, że
doładunku mieć nie będę i o 18-tej wyruszam w drogę, a celem będzie miejscowość
we Francji o dziwacznej nazwie: Six Fours Les Plages - jest to nad Morzem
Śródziemnym w okolicach Tulonu, około 2000 kilometrów od Leszna. Rozładunek w
poniedziałek.
Pogoda cudowna.
Świetnie mi się jechało podrzędnymi drogami w kierunku Rudnej i Lubina, potem
autostradą legnicką aż do przejścia granicznego w Jędrzychowicach. Tak sobie
pomyślałem, że chyba największą przyjemnością, jaką mam pracując jako kierowca
jest to, że nie tylko za granicą, ale i w Polsce przejeżdżam przez
miejscowości, do których pewnie nigdy bym nie dotarł podróżując prywatnie. Mam
na myśli te niewielkie miasteczka i wioski, o których istnieniu wiedzą ci,
którzy w nich mieszkają, a w końcu to też Polska, choć mniej znana, niepoznana,
prowincjonalna.
Dobra pogoda
towarzyszyła mi przez całe Niemcy Wschodnie, aż pod Chemnitz, gdzie stanąłem,
aby się przespać.
Sobota nie była już
tak łaskawa. Praktycznie przez cale Niemcy, aż do Freiburga padał deszcz,
mocniejszy lub słabszy. Dopiero po francuskiej stronie Renu, w Alzacji
rozpogodziło się i już w niedzielę po północy, w Jurze, gdzie zrobiłem sobie
kolejny postój, pogodna, księżycowa noc zwiastuje dobrą pogodę.
Na południowym niebie
już od północy góruje wielki, rumiany Mars. Ponieważ w tych dniach jego
odległość od Ziemi jest najbliższa z możliwych, nie sposób nie podziwiać tego
dumnego sąsiada naszej planety, chociaż odbite od księżyca światło Słońca nieco
pomniejsza intensywność blasku Marsa. Ale już niedługo, 27 lipca, będziemy
mieli zaćmienie księżyca i wtedy Mars na kilka godzin stanie się najjaśniejszym
punktem na firmamencie.
B/ ROCZNICA
Dzisiaj przypada
święto, które w PRL-u było obchodzone, jako to najważniejsze. Żeby było jasne -
nie przepadam za świętami, obojętnie jakimi. Z dawniej obchodzonych świąt z
PRL-em kojarzy mi się raczej 1. Maja, a 22-go lipca nie pamiętam tak dobrze.
Może dlatego, że przypadało ono akurat w wakacje, a dla ucznia, jakim byłem,
same wakacje to święto.
Dzisiaj 22-gi Lipca
(rocznica Manifestu PKWN) to święto zapomniane, by nie powiedzieć - głęboko
zakopane. Czy słusznie? Czy mam pretensje o to, że Trzeci Maja, czy Jedenasty
Listopada stały się ważniejsze dla moich rodaków? Oczywiście, że nie, ale mam
świadomość, że każde z nich coś znaczyło i szkoda, że tak samo jak w
niesłusznych czasach PRL-u świadomie deprecjonowano rocznice Konstytucji
Trzeciego Maja i Dnia Niepodległości, tak obecnie bagatelizuje się, czy wręcz
pomija kompletnym milczeniem święto 22 Lipca.
Żyjemy w czasach, gdy
zwycięzca bierze wszystko. Zwycięzca, a więc środowisko polityczne, które
uznało, że szczytem szczęśliwości dla ludzi jest kapitalizm, także ten z
nieludzką twarzą, z niezawinionym przez pracobiorców bezrobociem, z eksmisją na
bruk, ze sprzedażą majątku, na który pracowały dwa-trzy powojenne pokolenia.
Oczywiście trudno nie dostrzec pozytywów w obecnej sytuacji
społeczno-gospodarczej - wolność (jeśli rozumiemy to słowo prawidłowo)
powoduje, że staliśmy się bardziej przedsiębiorczy i swój dobrobyt zawdzięczamy sobie (to trochę jak w
przypadku młodego małżeństwa - owszem, wdzięczne jest ono za okazywaną przez
rodziców pomoc, ale pragnie przede wszystkim zawdzięczać wymarzoną przyszłość
sobie).
Natomiast
przekreślanie i potępianie w czambuł rewolucyjnych zmian, jakie za naszym
przyzwoleniem, bądź też wbrew naszym intencjom („nasze” odnoszę do rodaków,
którym przyszła niełatwa konieczność odbudowy kraju po zniszczeniach
wojennych), wydaje mi się zabiegiem, który oczywiście znajduje uzasadnienie tu
i teraz, ale, śmiem twierdzić, że po latach, kiedy następujące po naszych
pokolenia, będą potrafiły spojrzeć na historię naszego kraju w sposób bardziej
obiektywny, PRL przy wielu niedoskonałościach, ba, nawet zbrodniach, jakie
popełniono, doczeka się sprawiedliwej oceny.
Ja oczywiście nie
doczekam tych czasów i jestem świadom tego, że dzisiaj wypowiadanie się o PRL-u
na nutę pozytywną jest wręcz przestępstwem, a rządzący obecnie naszym krajem
gotowi są wymazać z pamięci lata Polski Ludowej, nawet pomimo tego, że w tym
okresie uczyli się, zdobywali kwalifikacje i tytuły naukowe. No cóż, można i
tak, ale zaklinanie przeszłości nie pomoże, panie premierze. Mówiąc o tym, że
niepodległa Polska nastała wraz z rządami PIS-u jest tyleż kłamliwe, co
niepoważne. Chciałby pozbawić pan mnie i miliony Polaków pamięci o czasach, w
których się urodzili, wychowali, rodzili dzieci, pracowali dla wspólnego dobra?
Życzę powodzenia, choć bezsens pana rozumowania jest aż nadto widoczny i
pożałowania godny.
[20.07.2018, Leszno i
22.07.2018, Montmorot, Jura, we Francji]
Masz rację, zbaczając z głównych dróg widzimy lepiej i więcej, my preferujemy boczne drogi.
OdpowiedzUsuńOstatnio poczytałam o nowym pomyśle ministerstwa na ocenę pracy nauczyciela...to dopiero kosmos!
22 lipca zawsze kojarzyłam z imieninami mojej babci Marianny:-)
Wiedziala kiedy mieć imieniny😊
Usuń