[„Nigdy
nie próbowałem pisać pamiętnika, gdyż musiałbym kłamać przedstawiając się w
niekorzystnym świetle… a może byłoby odwrotnie” - ja]
Stawiam go, a właściwie sadzam w jego
miejscu, na parapecie kuchennego okna, w samym rogu, niech sobie popatrzy na
świat, na południowy wschód, na ogród, na staw po lewej i na fabrykę na wprost
i po prawej, niech pomacha do mnie, gdy będę wracał z pracy. No tak, ale ja nie
mam pracy, ja po prostu piszę, a pisać mogę przy swoim biurku w najmniejszym z
pokojów, mogę pisać w ogrodzie i na łące, także nad stawem gdy ryba nie bierze.
Wobec tego niech machnie do mnie ręką, gdy mnie zobaczy jak idę do domu, bo
zgłodniałem, albo gdy jestem zmęczony ale szczęśliwy, że mam dokąd wrócić.
Robi kwaśną minę. A cóż to za foch?
Przyznaję, że postąpiłem z nim nieuczciwie. Po odmalowaniu całego mieszkania
umieściłem go w pawlaczu nad wejściowymi drzwiami do kuchni, ale gdy podrosła
córka, potrzebowała miejsca dla swoich rzadziej noszonych sukienek, bielizny i
tym podobnych ciuchów, wobec czego wyniosłem go do piwnicy. Piwnica czysta, bez
kurzu, zawsze wysprzątana. Usadziłem go na fotelu jak króla. Nie spodobało się.
Dlaczego?
- Gniewam się na ciebie - tłumaczy. -
Czy ty w ogóle pamiętasz, jak się tutaj znalazłem? Jedna z tych cudownych
wigilii, kiedy wierzyłeś jeszcze w świętego Mikołaja. Dostałeś mnie w
prezencie, pamiętasz? A byłem wtedy niemal twojego wzrostu.
- Dobrze pamiętam. Od samego początku
byłeś moim najlepszym przyjacielem.
- To tylko słowa. Kiedy dorosłeś,
zapomniałeś o mnie. Wyrzuciłeś jak psa. Pamiętasz, jak wracałeś ze szkoły,
zawsze się ze mną witałeś, podchodziłeś do okna i może zabrzmi to dzisiaj
naiwnie - przytulałeś mnie. A ileż to razy rozmawialiśmy z sobą?
- To prawda - mówię - ale weź pod uwagę
taką oto okoliczność, że kiedy dorosłem, miałem obiekcje co do uprzednich
naszych kontaktów. Byłem za stary na zabawę z tobą. Co by pomyśleli o mnie moi
koledzy z ogólniaka? Że zadaję się z kimś twojego pokroju?
- A zatem wstydziłeś się mnie, tak?
- Uznałem po prostu, że jestem zbyt
dorosły na zabawę z tobą.
- To w jakim celu wydobyłeś mnie teraz z
tej ohydnej piwnicy i powróciłeś do życia? Zmieniłeś zdanie?
- Zmieniłem się - odpowiadam. - Czy
musimy akurat teraz o tym…
- Nie musimy… czyli co, zostaję? Na tym
parapecie?
- Owszem. To przecież twoje miejsce.
Patrzę jak rozsiada się wygodnie i
odwraca twarz w stronę tego, co znajduje się za zmatowiałą od kurzu i zacieków
powstałych po deszczu szybą okna. Minę ma wciąż naburmuszoną.
- No, nie gniewaj się już, przepraszam -
wypowiadam te słowa głośniej niż poprzednie w tej nieskładnej i chyba przykrej
dla nas obu rozmowie.
Chwilę później słyszę za plecami głos
wchodzącej do kuchni córki:
- Tato, z kim ty tak głośno rozmawiasz o
tej porze? Jeszcze nie ma szóstej rano?
- Z kim… z kim? Ze swoim Misiem.
Wytrzepałem go i postawiłem tam, gdzie jego miejsce.
- Piłeś tato? - spojrzała na mnie tak
okrutnie.
- A co, nie można pić o tej porze?
Poczęstowałem twojego ojca winem - odezwał się Miś.
Córka wybiegła z kuchni. Wydała się być
przerażona, a ja podszedłem do Misia i stwierdziłem, że tak jak dawniej mogę na
niego liczyć.
[29.06.2018, Aire de Lugon przy autostradzie
A63, Gironde, we Francji i 11.0.2018, Witów, Nowy Sącz]
No cóż, każdy ma swojego misia z dzieciństwa. Ja, niestety, mam go tylko w pamięci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
w sumie ja też...
UsuńA ja nie miałam misia, za to szmacianą lalkę z warkoczami i wielkimi oczyma:-)
OdpowiedzUsuń... no cóż, miś przysługuje chłopcom...
UsuńPo prostu cudne ...
OdpowiedzUsuń... hm... serio???
UsuńNo pewnie że serio...
Usuń:-)
Ta rozmowa z misiem genialna. Taki powrót do czasów najlepszych, kiedy było się jeszcze ufnym i świat był na wyciągnięcie ręki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam