Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 sierpnia 2025

ZAPISKI EMIGRANTA (1334) JESZCZE JEDEN PIĘKNY DZIEŃ, W KTÓRYM ŻYJĘ.

 

1334.

Wstaje dzień. Teraz najpierw o szóstej. Na wsi kogut budzi domowników, a mnie para gołębi i jeśli nie padam o tej porze dnia, to rzucam im jakieś jedzonko, bo głodne gotowe są wejść do mieszkania, na szczęście tylko na parapet, i gruchać nad głową.

Najlepiej śpi mi się pomiędzy szóstą a dziewiątą – przynajmniej wtedy zasypiam bez liczenia baranów, ale ostatnio potrafię wstać około ósmej. Sprzątam wtedy pokoik, właściwie sprzątam biurko, które służy mi za podstawę pod laptopa, a także konsumuję na nim nocne posiłki, konsumuję i piję: herbata czarna, herbata smakowa, mięta, czasami rumianek, wapno w płynie albo saszetka z żurawiną przepisana przez lekarza ostatniego kontaktu, jest też kawa, niekoniecznie prawdziwa, bo przyzwyczaiłem się do zbożowej (Anatol) w saszetkach – lepiej smakuje od Inki. Tak więc rano mam na biurku minimum 7 kubków z płynami, końcówką płynów pozostałych po „orgii” kolacyjnej. A zapomniałem jeszcze o półtoralitrowej wodzie gazowanej i właściwie to od niej zaczynam nowy dzień. W proteście przeciwko dyrektywie unijnej po odkręceniu butelki nożykiem albo nożyczkami oddzielam nakrętkę od butelki i przypominam sobie jak to drzewiej na osiedlu, na którym mieszkałem, wystawiony był kosz na nakrętki z przeznaczeniem jego zawartości na pomoc dla chorego dziecka. W całej gminie stały takie kosze i, jak sądzę, w całym kraju, w szkołach zbierano plastykowe nakrętki na jakiś szlachetny cel. A rok temu jakaś debilka od Tuska albo najpewniej od hołowni tłumaczyła w telewizorze, że konieczność przytwierdzania na stałe nakrętki do butelki nie wpłynie na zbieranie nakrętek w intencji chorych dzieci. Za taką głupią wypowiedź takiego kopa zasadziłbym tej pani, że chyba krążyłaby do dzisiaj jako podły i sztuczny satelita Ziemi.

Pewnie każdy z nas widzi, że świat, przynajmniej Europa, skręca na prawo, że pojawia się prawicowy ekstremizm, który panoszy się przedstawiając idiotyczne, populistyczne hasła. Skąd to się bierze? Myślę, że głównie z takich unijnych pomysłów jak ten z plastykowymi nakrętkami, bo jak nie będziemy odrywać nakrętek od butelek, to uratujemy ludzkość. A przecież wystarczyłoby obok pojemników na śmieci wstawić zwykłe kartonowe pudełko i poprosić ludzkość miast i wsi, aby wrzucała w nie właśnie nakrętki. Daję sobie zdrową nogę uciąć, że lepiej by się stało niż jest obecnie. Ale urzędnicy unijni w końcu kasę dostają, więc kombinują, co by tu zrobić, aby ludzi wkurzyć, a wymyślą, żeby ogródków nie było, a to faktycznie zmuszają do jeżdżenia elektrykami, choć jakoś elektrycznego napędu nie instalują w czołgach czy samolotach, a to znów mamy dokładać jedną szybę do dwóch, które już mamy w oknach. Przesadzam, to fakt, ale założenie jest takie, aby jednostka w tym super państwie miała niewiele albo nic do powiedzenia i doprowadza to nas do takiego miejsca w „Rejsie”: - "Więc dlatego z punktu mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było. Tylko aplauz i zaakceptowanie".

No i wyobraźmy sobie, że mamy takiego człowieka daleko na prawo ode mnie. Czyta on takie banialuki, przysłuchuje się i… zaczyna ganiać emigrantów, których nie ma, wybiłby wszystkich o innym kolorze skóry, zapominając o tym, że to Europejczycy najeżdżali tubylców obu Ameryk i Afryki, i wycinali w pień ludność, którą przy okazji grabili.

Na śniadanie to różnie – dwie kromki chleba z masłem, żółtym serem i pomidorem albo cztery kromki, z tym że dwie zostaną na obiad. A na obiad bulion rosołowy z kostki, ewentualnie też ziemniaki z mielonym, ogórek kiszony lub garść kapusty kiszonej (w zeszłym roku robiłem taką surówkę, uzupełniając kapustę startą marchewką i jabłkami). Dzisiaj jabłka są rarytasem, niżej sześciu złotych za kilogram nie schodzą, są po siedem, osiem, a nawet dziesięć złotych za kilogram w kraju, który jest potentatem w produkcji jabłek. Już mandarynki, pomarańcze i banany są ci u nas tańsze – widać, że polscy rolnicy przerzucili się na uprawę egzotycznych owoców. Nikt tego nie kontroluje, bo rząd ma ważniejsze sprawy – produkcję broni i amunicji dla Ukrainy.

Jedyna nadzieja w AI – może sztuczna inteligencja wyjaśni, dlaczego nie stać mnie na truskawki, wiśnie, czereśnie i jabłka.



[12.08.2025, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz