Kartka z
kalendarza na dzień
2 sierpnia 2023 roku
Środa
Imieniny
dzisiaj obchodzą:
Gustaw,
Karina, Piotr oraz Alfreda, Euzebiusz, Eliasz, Maksym, Maria,
Rutyliusz, Stefan, Świętosław, Teodota
Przysłowia na
dziś:
„Jakim
pierwszy, drugi ćmi, takie sierpnia, września dni”
„Na święty
Gustaw kopy w polu ustaw”
Słońce
Świt:
04:16
Wsch.
Sł.: 04:57
Zenit:
12:42
Zach.
Sł.: 20:27
Zmierzch:
21:08
Cytat dnia:
„Szczęście
nie jest stacją, do której przyjeżdżasz, lecz sposobem
podróżowania.”
(anonim)
Tego dnia zmarł
w roku 1879 w Warszawie
Kazimierz Władysław Wóycicki - literat, wydawca, folklorysta i
etnograf, historyk Warszawy. [ur.
3 marca 1807 roku w Warszawie]
Poniżej klechda
autora...
Wali-góra i
Wyrwi-dąb.
rycina - M. Andriolli
Żona jednego
myśliwca, zbierając w lesie jagody, porodziła tam bliźnięta; a
obadwa byli chłopcy, sama zaraz wnet umarła.
Zostawione
niemowlęta nie karmiła żadna z niewiast; jednego karmiła
wilczyca, a drugiego niedźwiedzica. Co wykarmiła wilczyca, ten się
nazwał Wali-góra; drugi Wyrwi-dąb się nazwał. Pierwszy siłą
walił góry, drugi jakby kłosy zboża, najtęższe wyrywał dęby.
Że się kochali
wzajemnie, wychodzili na wędrówkę, by obchodzić świat szeroki.
Idą przez puszczę ciemną dzień jeden i drugi; w dniu się trzecim
za trzymali; bo drogę zaparła góra i skalista i wysoka.
— Co my zrobieni
teraz, bracie? — Wyrwi-dąb smutnie zawoła.
— Nie troskaj
się, bracie miły, ja tę górę precz odrzucę, by nam droga wolną
była.
I podpiera ją
plecami, i przewraca górę z trzaskiem; odsunął ją na pół mili.
Poszli sobie zatém daléj.
Idą prosto, aż
dąb wielki stoi na środku drogi; zatrzymuje ich w pochodzie.
Wyrwi-dąb więc naprzód idzie, obejmuje go rękoma, wyrywa z całym
korzeniem, i rzuca na blizką rzekę.
Ale chociaż tacy
mocni, nogi przecież utrudzili; więc pod lasem odpoczęli. Jeszcze
sen nie skleił pownek, patrzą, aż mały człowieczek leci ku nim,
lecz tak prędko, że ptak żaden ni zwierz żaden, nie potrafiłby
go zgonić.
Zdziwieni wstają
na nogi, gdy on człeczek w ptasim locie, zatrzymuje się przed nimi.
— Jak się
macie, parobczaki! — rzekł wesoło i radośnie — widzę żeście
utrudzeni; jeśli wola wasza będzie, w jednej chwili was zaniosę
tam gdzie jeno zażądacie.
Rozwinął piękny
kobierzec.
— No, siadajcie
społy ze mną!
Wyrwi-dąb więc z
Wali-górą usiedli wygodnie na nim. Człeczek klasnął, a kobierzec
niesie ich by ptak na skrzydłach.
— Zapewne was to
dziwiło? — człeczek mały znowu rzeknie — żem tak prędko
biegł po ziemi; widzicie, oto trzewiki, com dostał od czarownika;
kiedy wdzieję, wtedy biegnę: co krok, to mila; co skoczę, to dwie.
Wali-góra prosi
tedy, Wyrwi-dąb łączy swe prośby, by dał po jednym trzewiku, bo
chociaż są tacy mocni, jednak droga nogi trudzi. Poruszony więc
prośbami, podarował im trzewiki! Gdy niemało ulecieli zsadził ich
pod wielkiem miastem, a w tém mieście był smok wielki, co dzień
wiele ludzi zjadał. Król ogłosił: „Kto się znajdzie, że tego
smoka zabije! — dwie mam córy do wyboru; jednę oddam mu za żonę
i po śmierci tron swój oddam.“
Stają więc
bracia przed królem, oświadczają swą gotowość, że zabiją tego
smoka. Pokazano im jaskinię, gdzie ten potwór zamieszkiwał. Idą
śmiało; na pół drogi on się mały człeczek zjawia.
— Jak się
macie, przyjaciele! wiem gdzie kres jest waszéj drogi; lecz
posłuchajcie méj rady: włóż każdy na nogę trzewik, bo smok jak
wyskoczy nagle, nieda nawet machnąć ręką.
Posłuchali mądréj
rady. Wyrwi-dąb stanął przed jamą, wzniósł z zamachem dąb
ogromny, by jak tylko łeb ukaże, jednym ciosem smoka zgładził.
Wali-góra zaszedł z tyłu, i jaskinią z szczeréj skały, trzęsie
jakby snopem żyta.
Smok wypada z jamy
nagle, a Wyrwi-dąb przestraszony, zapomniawszy i o kłodzie, co ją
trzymał w obu rękach, szczęściem, że wdział dany trzewik, bo
uskoczył na dwie mile. Smok go nie mogąc dogonić, obrócił na
Wali-górę; ten w przestrachu skałę podniósł, i z zamachem
silnie rzucił, a głaz świszcząc padł na ziemię i przycisnął
ogon smoka. Wali-góra choć tak mocny, w tył uskoczył na dwie
mile, i zobaczył brata swego.
— Idźmy teraz,
bracie, razem; smok się z miejsca nie poruszy, ty go uderz kłodą
dębu, a ja go przywalę górą.
Idą naprzód
więcéj śmiało; jeden w ręku niesie górę, a drugi dębem
wywija. Zawył smok jak stado wilków, widząc obu przeciwników;
chciał się rzucić, lecz daremnie, ogon ciężki głaz przyciska.
Wyrwi-dąb uderza silnie, i rozgniata łeb na miazgę, a brat jego
rzuca górą, i zakrywa całe ścierwo.
Król już czekał;
przyjął obu, i dał im po jednéj córze; a kiedy nie długo umarł,
królestwem się podzielili i szczęśliwie sobie żyli.
[02.08.2023, Toruń]