ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 marca 2015

PIESEK


Ubierzemy go w te rybaczki, a pod spód włożymy mu tę żółtą koszulę tego pana co do mamusi przychodził, ale jej nigdy nie chciał nosić. To nic, że rękawy za długie; podciągnie się, podwinie. Czy zielone, no tak, seledynowe rybaczki, albo lepiej – ogrodniczki pasują do żółtego, Rozalko? Pilnuj go, aby się umył porządnie, bo taki z niego brudasek, że strach pomyśleć, co powiedziałaby mamusia, gdyby go takim zobaczyła. To odwróć się, bo się biedactwo rumieni ze wstydu i przymknij drzwi od łazienki; mamusia jeszcze usłyszy i pomyśli, że woda leci na górze, przyjdzie do nas i zobaczy naszego cudaka. Z przodu jest trochę inny niż my, ale mamusia opowiadała, że to nic, że tak być musi. Tylko go nie dotykaj w to miejsce, jak będziesz go wycierała i nie zapomnij o majtkach dla niego. No wiem, że w kuferku nie ma, bo tam są tylko wierzchnie okrycia. Daj mu swoje, tylko bez koronek, bo śmiesznie by w nich wyglądał i toto będzie mu wystawało.
Ja wysypię teraz ziarno gorczycy i słonecznika na koc. O… tak. Pomieszam. A teraz garść ryżu. Rozalko, pobawimy się z nim w Kopciuszka.
O, jesteście. Jakiś ty śliczny teraz, głuptasie! I wciąż nie wiesz, jak masz na imię, więc nazwiemy go Jasiem. Widzisz, Rozalka się zgadza. Teraz, Jasiu, jesteś Kopciuszkiem i twoje zadanie to oddzielenie od siebie tych ziarenek i rozłożenie na trzy kupki, rozumiesz? A my z Rozalką szykujemy się na bal, tańczymy sobie.
Jaka niezguła z niego. Tym sposobem doczekamy tu świtu. Pospiesz się, bo jeszcze mamusia przyjdzie i każe nam iść spać przez ciebie. Nie, Rozalko, on nie dostanie kanapki, dopóki nie rozdzieli ziarenek. Chlebek dla ciebie to nagroda za pracę, brudasku.
O, widzisz Rozalko, jak się uwija. On rozumie. Zupełnie jak człowiek, a ty mówiłaś, że to takie niczyje zwierzątko z sąsiedztwa.
A my tańczmy. Ja jestem księżniczka a ty książę. Nie, to ty musisz prowadzić, Rozalko. Jesteś przecież mężczyzną. To co, że mamusia prowadzi panów za rękę. Och, żebyś ty wiedziała, jacy niegrzeczni są ci panowie. Ale jesteś moja młodszą siostrzyczką, więc nie mogę ci tego powiedzieć. Mamusia mi zresztą zabroniła. Powiedziała, żebym zapomniała, co widziałam, bo jestem za mała, aby to zrozumieć. A ty, Rozalko, jesteś jeszcze mniejsza ode mnie, więc jak ty mogłabyś zrozumieć?
Uwijaj się, brudasku, bo nie dostaniesz papu. Marnie ci to idzie.
Wiesz, Rozalko, że mamusia obiecała nam kupić pieska. Takiego żeby pasował do smyczy, którą zabijamy muchy.
Rozalko, on się już tego chyba nie nauczy. Popatrz, jak niestarannie oddziela gorczycę od ryżu. Jeszcze ten słonecznik mu jakoś wychodzi. Nie bawimy się w Kopciuszka, Rozalko. Przyniesiesz mi tę smycz? Jest w kuchni. Tylko po cichutku i pod żadnym pozorem do pokoju nie zaglądaj. Mamusia by się gniewała.
Brudasku, już dość. Zostaw te nasiona! Jeśli jesteś głodny, pogryź sobie słonecznik. Ale ty jesteś! Wypluwaj skorupki! Dobre, co? Ja nie mogę, bo słonecznik w gardle mi staje. Teraz zabawimy się w pieska, chcesz? Zanim mamusia kupi nam prawdziwego, będziesz pieskiem.
O, już Rozalka wróciła. Piękna smycz, prawda? Nie mamy kagańca, ale przecież i tak byś nie założył go na swoją buzię. Prawdziwe pieski mają podłużne pyszczki.
Co ty tak drżysz, Rozalko? Gdzie skomle? Na dole? Mamusia patrzy na jakiś film, albo… gdybyś była większa, powiedziałabym ci, w co się mamusia teraz bawi. Brudasek będzie naszym pieskiem. Pomóż mu się rozebrać. Później założy tę żółtą koszulę.
Brudasku, nie wydziwiaj! Kto to widział, aby piesek chodził w ogrodniczkach? Ja wiem, że są panie, które ubierają malusie pieski w serdaczki, spodenki, albo chociaż skarpetki, ale ty, brudasku, jesteś dużym pieskiem. Założymy teraz obróżkę z paska. Mam go tu. O, tak, zaciśniemy ją. Co, boli? Niemożliwe. Mój paluszek wchodzi pomiędzy twoją szyjkę a paseczek. Przyczep teraz smycz, Rozalko. Kto pierwszy będzie prowadzał naszego pieska? Co ci tam skowyczy, Rozalko? Mówiłam już, że mamusia dobrze się bawi. E, tam, upadło. Pewnie znów ułamała się nóżka od stolika.
No, to ja pierwsza. Zobacz, jak go prowadzę. Brudasku, głowa do góry! Świetnie. Widzisz, Rozalko, wystarczy pociągnąć mocniej smycz i jak pięknie głowę unosi, a poluzujesz – drepcze. Szukaj, piesku, szukaj! No, wąchaj, Brudasku, noskiem po podłodze. Teraz lepiej. Jak ślicznie wącha, jak rasowy. A jak chcesz, żeby szybciej biegł, kopniaka mu dajesz… widzisz… działa. O, tak, jeszcze szybciej, jeszcze. Teraz ty mu przyłóż. Dociśnij mu głowę do podłogi, aby poczuł trop. Widzisz, to łatwe.
Co tam się dzieje? Mamusia? Rozalko, trzymaj pieska, żeby mamusi nie pogryzł, mocno trzymaj, powiedz: „do nogi!”. Zbiegnę na dół.
Co jesteś taka rozpalona, mamusiu? Mokra… cała drżysz… co się stało? Mamusia da, ja wcisnę ten numer. Sto dwanaście, tak? Ach, mamusia też miała swojego pieska? 
Rozalko, trzymaj naszego i za żadne skarby nie schodź na dół. Ojej, się tylko pytasz i pytasz. Mamusia też miała swojego pieska, ale jej zdechł.
On się nie rusza mamusiu, naprawdę, i ma krew na ustach. Mamusiu, mówisz, że to pierwszy raz tak się stało… a tyle piesków mamusia szkoliła. Ten chyba był felerny, czy jak?
Już dobrze, mamusiu, biegnę do Rozalki i nic a nic jej więcej  nie powiem. Dopilnuję, aby nasz piesek nie zdechł tak jak twój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz