CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

20 marca 2015

POWRÓT POZIOMKI


- A myśmy myślały, że nas już nie odwiedzisz, że o nas zapomniałeś.
Dwie stare kobiety po gestach serdecznego powitania, po zrobieniu herbaty, po niewielu słowach, którymi starały się przedłużyć konwersację napoczętą z chwilą otwarcia przed nim drzwi zaryglowanych na trzy zamki i łańcuch, po tym wszystkim, co wydarzyło się niespodziewanie i było dla nich zagadkowe, ubrały się w te swoje archaiczne paltoty i kapelusze wyrażające przebrzmiałą elegancję i dostojność przypisana ich wiekowi, nałożyły uprząż dwóm zapasionym jamnikom i były uszykowane do opuszczenia mieszkania.
- To ty się, serdeńko, wykąp po podróży. Twój pokój jest gotowy. Pamiętasz go? – Felicja była jak zwykle rozmowniejsza w przeciwieństwie do Aurelii, która częściej porozumiewała się wzrokiem, spojrzeniem, uśmiechem lub grymasem twarzy kończącym się na spieczonych, choć doskonale pociągniętych szminką wargach.
Aurelia znacząco uniosła podbródek, dając do zrozumienia Felicji, że o czymś zapomniała.
- Ach, tak – przypomniała sobie Felicja – Aurelia mówi, że możesz do woli korzystać z naszej lodówki. Wszystko, czego ci potrzeba jest w kuchni. Bez trudu odnajdziesz. My powrócimy przed drugą.
- O, słodka wolności! – zagrzmiał po usłyszeniu zgrzytu ostatniego klucza w zamku. Nie wiedział, czym zając swoje myśli, czym się ucieszyć najbardziej? Czy ciasteczkami, które stryjenki przechowywały w wiaderku w dolnej części kredensu (odkrył je bez trudu)? Czy schrupać podsuszona kiełbasę kupowana od lat u tego samego wędliniarza? A może skusić się na konfitury mieszczące w słoiczkach całe, przesłodkie owoce truskawek, wiśni, śliw lub poziomek? A może jednak przejść do biblioteki (lepiej nazwać ten pokój biblioteką aniżeli salonem, a to z racji wszechobecności książek, które również zaszczycały swoja obecnością parkiet i dwie komody, skrywające w założeniu pościel. Może jednak tam? Ach, poziomki. Przypomniał sobie. Wbiegł do biblioteki i natychmiast przesuwał prędkimi palcami po grzbietach książek, korzystając z ułatwienia jakim było alfabetyczne uporządkowanie księgozbioru dokonane przez znana z niezwykłej skrupulatności Aurelię. Znalazł bez trudu tomik, o jaki mu chodziło. Odszukał wiersz i przeczytał go na głos:
„Poziomka” *
Gdybyś był blisko
dałabym ci tę pierwszą poziomkę
Mówiłabym
Weź najmilszy
to jest kropla słońca
Ty jesteś daleko
a poziomka ma kształt
łzy”
- A ja byłem tak daleko – pomyślał, biorąc sobie tomik do poczytania przy ciasteczkach – te właśnie wybrał – i nawet wodę na herbatę wstawił, aby domowe słodkości popić i roznieść tę mieszankę z krwią, po całym ciele, do najodleglejszych zakątków.
- Tyle razy byłem tak daleko – mówił do siebie, przywykły do takiej rozmowy – i jak to dobrze, że ani jedna łza nie stanęła nikomu poziomką w gardle… a co to miało nie być… starowinki moje, pobędę u was tydzień, nie więcej, poodkurzam te wasze książki, zakupy porobię, z suczkami na spacer pójdę, abyście nie musiały ich w domu zostawiać, gdy na niedzielną mszę drepczecie posłusznie jak siostry miłosierdzia, coraz bliższe ostateczności. Nacieszę się wami, bo choć mnie tam w świecie radośnie jest, lecz czasami sama tęsknota zakłada pętlę na szyję. Dobrze, że to tu, to tam do czegoś się najmę, posprzątam coś, umyję, naprawię, a wtedy żal przez palce przecieka i sen spokojniejszy dopadnie człowieka, nawet ten w stogu siana, na kolejowej bocznicy, w parku, na przystani, ten sen sprawiedliwy przychodzi do mnie i cieszę się z niego jak dziecko, weseląc się, żem oduczył się płaczu.
Tak myśląc szczęśliwym snem ułożył głowę na stole, wśród okruszynek smakowitości, przy pustawej szklance zielonej herbaty, u boku wierszy, z których wyszła poetka i pogłaskała go po głowie, i przytrzymała opuszkami palców powieki, aby nie widział jak siada przy nim i na stojącym na stole biurowym kalendarzu kreśli słowa poziomkowym atramentem.
- Wiem, co chcesz powiedzieć, Aurelio. Nasz Adaś zmęczony, albo niezdrów. Że też go tak gna po świecie, no, powiedz sama. Czy może go zbudzić? Niech się w pokoju położy. Co tak patrzysz? Jakie ty masz błędne oczy, Aurelio! Czyli naprawdę nie jest to sen, o jakim myślę? Dotykam jego skroni. Chłodne. Coś tu nabazgrał na kalendarzu. Przypatrz się.
Suczki skomlą żałośnie. Każda do swojej pani lgnie. Rade by na kolana im wskoczyć. Boją się?
- Felicjo, już tu lekarz nie pomoże. Pozwolisz, siostro, że ja się tym wszystkim zajmę.
Na Aurelię można było liczyć – znana była ze swej skrupulatności.

* wykorzystano wiersz Małgorzaty Hillar -  "Poziomka"



5 komentarzy:

  1. No i rozpłakałam się od samego rana...
    I jeszcze ta Małgorzata Hillar - mam tomik jej wierszy.
    Mimo wszystko bardzo Ci dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, nie chciałem wywołać łez... powiedziałbym to, co często w żartach powiadam na temat filmów o dużym ładunku emocjonalnym: - "On/ona nie umarł/umarła. to tylko aktor/aktorka. Przecież gdyby naprawde miał/miała umrzeć, nie zgodziłby/zgodziłaby się zagrać w filmie :-) .
      A ten wiersz szczególnie mi się spodobał i dał inspirację do tytułu opowieści...

      Usuń
  2. Co by począł świat bez zastępów skrupulatnych Aurelii?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. To prawda, Grażyno... Spostrzegłem, że często tacy niezauważalni, milczący, nie przepychający się łokciami, potrafią w rozsądny sposób doprowadzić sprawy do pomyślnego końca i można im zaufać. Aurelia, to jedna z "wersji" takich ludzi...

      Usuń