CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 kwietnia 2016

WSTECZ

1)
Wyszedłem na ulicę. Właściwie nie wyszedłem bezpośrednio, a przyjechałem i dopiero potem wyszedłem. Zostawiłem auto na placyku w miejscu, gdzie znajdował się kiosk. Teraz nie ma tam kiosku. Jest plac bez nazwy, a ulica, która była drogą dzielącą osadę na część fabryczną i mieszkalną, ta ulica nosi nazwę Kazimierza Wielkiego. I chwała Bogu, bo Kazimierzowi Wielkiemu nie można dokopać ani z lewa, ani z prawa. Dzięki temu, że osada ma kilka ulic z nazwami, stała się częścią miasteczka, choć do jego centrum spokojnym krokiem idzie się niemal trzy kwadranse, ale zawsze można dojechać.
Wyszedłem na ulicę. A przedtem spałem. Najpierw w samochodzie. Opuściłem przednie siedzenie od strony pasażera, aż dobiło niemal w poziomie do tylnego, ułożyłem się tak jakoś pod skosem, przykryłem się kocem i zasnąłem.
Zapadał już zmrok, kiedy usłyszałem najpierw szczekanie psa, a później puknięcia w szyby auta. Niewyraźna i lekko zniekształcona, kobieca twarz starała się pokonać szklaną, przezroczystą barierę jaka dzieliła mój mały samochodowy zakątek świata od tego wszystkiego, co istniało poza autem. Wydawało mi się, że ta kobieca twarz przebije szybę, ale było to złudzenie, a w dodatku kiedy nagle wyrywam się ze szponów snu, musi minąć kilka chwil, zanim uprzytomnię sobie, gdzie jestem i kto wystraszył mój sen. Czasami nie jest dobrze budzić się gwałtownie. W moim przypadku lepiej wybudzać się stopniowo, aby móc zaaklimatyzować się do nowej sytuacji, która najlepiej niech będzie młody dzień, ze słońcem, z ciepłem, w jakim można sobie jeszcze poleżeć. Tym razem jednak zostałem gwałtownie wybudzony, a wewnątrz auta wcale nie było ciepło i do tego ta wklęśnięta, wbijająca się w taflę szyby kobieca twarz, i to ujadanie psa.
- Panie! Co to ma znaczyć?
A jednak głos kobiety przedostał się przez szybę i przewyższył ostrością szczekanie psa.
- Śpi pan, czy już po panu?
Wydostawałem się spod koca, a ona kontynuowała hardy monolog.
- Jeden już tak leżał i następnego dnia okazało się, że przedawkował z narkotykami i zszedł na oczach dzieci, co się nim zainteresowały, kiedy kopnięta przez takiego jednego piłka zbiła boczne lusterko. Drugi z kolei, policjant, czatował właśnie w ten sposób na narkomanów. Też przyjechał takim zwykłym, ludzkim autem pod nasza kamienicę i zasnął.
Podniosłem się i nie bez trudu wstałem, otworzyłem drzwi auta. Pies na daną mu komendę, usiadł i odniosłem wrażenie, że jeszcze tym razem mnie nie pożre.
- Zasnąłem - wyjaśniłem najkrócej, jak tylko możliwe. - Chyba nikomu nie przeszkadzam.
Kobieta zrobiła krok wstecz.
- Panie, pewnie, że pan nie przeszkadza, ale źle mi się kojarzy taki wypoczynek. Pan idzie. Pościelę panu w pokoju. Wyśpi się pan i pojedzie.
Ostrożnie wyszedłem na zewnątrz samochodu. W świetle latarni ujrzałem zarysy twarzy kobiety. Mogła mieć siedemdziesiąt lat.
- Mam zejść? - usłyszałem donośny głos mężczyzny wyglądającego przez jedno z okien na pierwszym piętrze kamienicy.
Nie odpowiedziała. Spojrzała na mnie. Bacznie się przyglądała mojej fizjonomii.
- To mój mąż. Pan idzie. Nie chcę, aby coś się panu stało. Źle mi się to kojarzy. (...)

[28.03.2016, Dobrzelin, 01.04.2016, Hirson we Francji]

3 komentarze:

  1. Są jeszcze dobrzy ludzie na świecie...a kobieta miała rację, mój wujek też dużo jeździł po Polsce służbowo, jeszcze Nysą czy Żukiem i kiedyś zasłabł w aucie, nikt nie reagował, bo myśleli ludzie pewnie, że zmęczony kierowca, śpi sobie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwa reakcja oznaką człowieczeństwa. Podobny przypadek snu w samochodzie kobieta przeżyła, niestety, nie zakończył się pomyślnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż... takie wypadki się zdarzają... ja w podrózy też spotkałem sie ze śmiercią kierowcy w TIRZe - umarł na parkingu na zawał...

    OdpowiedzUsuń