Zaczynam odczuwać
zmęczenie, to psychiczne. Dzisiaj mijają cztery tygodnie, odkąd jestem w
trasie, a czeka mnie jeszcze jeden.
Mojego zmęczenia
niewiele zdołał przesłonić fakt, że ostatni, ten wczorajszo-dzisiejszy kurs
zapoczątkowany w Pirenejach, skończył się w samym Luwrze w Paryżu, dokąd
przywiozłem część jakiejś instalacji wystawienniczej.
Owszem, zrobiłem
kilkanaście fotek, sam zabytkowy obiekt zeszpecony dwiema szklanymi piramidami,
może się podobać. W środku jest oczywiście ciekawiej, ale przyjechałem tu do
pracy, a nie dla zwiedzania. Ciekawe jest to, że zarówno zespół pałacowy, jak i
też spory ogród w stylu francuskim nie są ogrodzone - można swobodnie wjechać
autem do wewnątrz, a dopiero po ósmej (dojechałem na siódmą rano) zobaczyłem
patrol składający się z trzech uzbrojonych żołnierzy. Pozostawiłem zatem auto
na placu w takim miejscu, aby nie tamować ruchu, który o tej porze dnia
ograniczał się do przejeżdżania autobusów i nielicznych samochodów osobowych.
Wyładowałem się z
kolei w podziemiach Luwru, gdzie z kolei panował tłok. Zdaje się, że do
rozładunku mojego, ale i też innych ciężarowych aut klient zatrudnia
pracowników dorywczych - przypomniało mi to fabułę sfilmowanej bodajże przez
Jerzego Gruzę noweli Himilsbacha, w której kierownik jakiejś firmy zatrudnia do
rozładunku wagonów ludzi spotkanych przed urzędem pracy.
Po rozładunku (takiego
bałaganu pozostawionego na pace przez dzielnych Francuzów jeszcze nie miałem)
zjechałem w znane miejsce - strefę ekonomiczną w Nanterre, gdzie byłem kilka
dni temu. Tu mogę odrobić braki snu i odpocząć.
Upał.
Na poniedziałek, zdaje
się, będę miał trasę spod Paryża do San Sebastian w Kraju Basków w Hiszpanii,
ale szczegółów jeszcze nie znam.
[19.05.2018, Nanterre,
Hauts-de-Seine, we Francji]
W legendarne miejsca trafiasz z tymi ładunkami...
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że w podziemiach bałagan. Ta praca tyle uczy i tyle refleksji się snuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam