A/
W niedzielę pogoda się
popsuła. Sobotnio-niedzielne burze, potem zrobiło się wilgotno i ponuro, od
czasu do czasu chlapał deszcz, a temperatura przez jedną noc spadła o 12-15
stopni.
Raniutko w
poniedziałek 14 maja przesunąłem się „na pusto” z Moulins-les-Metz do Besancon.
Kiedy wyruszałem - padało, ale w Vesoil, gdzie puszczałem list z CMR-kami,
rozpogodziło się.
Załadunek miałem w
„Videlio” (czekałem aż do 17-tej), firmie „hi-tech” zajmującej się obrazem,
dźwiękiem, videokonferencjami, elektroniczną obsługą meczów tenisowych. Nagłaśniają
oni i wyposażają w elektronikę szkoły, hotele, przedsiębiorstwa, statki, studia
telewizyjne i radiowe… czegóż tam nie robią. Z oddziału „Videlio” w Besancon
miałem trzy kursy, przy czym ten pierwszy - najważniejszy - do sali kongresowej
w Nancy. Dwa pozostałe do innych oddziałów firmy: do Reims i Nanterre pod Paryżem. Wiozłem w specjalnych
kufrach aparaturę. Pech chciał, że uszło mi powietrze z jednej opony, a że nie
było możliwości jej napompować, zdecydowałem się wymienić ją na zapasową.
Zajęło to mi trochę czasu, ale i tak dobrze, bo ładowano mnie w zadaszonym
magazynie, a zbierało się znowu na deszcz. Ten nie przyszedł, natomiast niemal
całą drogę, aż pod Nancy (zatrzymałem się 30 kilometrów od celu, aby się
przespać), towarzyszyła mi ogromna ulewa.
Wtorek natomiast,
zwłaszcza po rozładowaniu się w Nancy, ukazał wiosnę o odmienionej, przyjaznej
twarzy. Od razu poczułem…
B/
…radość, taką wielką,
niesłychaną. Słońce wspięło się wysoko; niżej - z łąk, pól i lasów - kłęby
rozpraszanej wiatrem i słonecznymi promieniami pary pobielały nieboskłon ze
wszystkich stron świata po horyzont. Teraz się dopiero zazieleni i rozkołysze
pszenica, wystrzeli ku górze kukurydza, w sadach zawiązki owoców zwiastować
będą plon obfity, rozwiną się kwiatostany dzikiego bzu i akacji, winorośl się
rozpanoszy, ramiona platanów i dębów nareszcie obsypią się soczyście zielonym
listowiem.
Miałeś rację Józefie
(apostrof do mego dziadka, co jego prochy użyźniają ziemię, a dusza, z czyśćca
powróciwszy krąży nad krainą jego i mojej szczęśliwości), miałeś rację, gdzie
Pan Bóg przebywa. Jest ci On w miodnych pszczół brzęczeniu nad akacjowym
kwieciem, w pogwarkach żab w bajorze, w wyskakiwaniu ponad lustro wody kiełbi i
płotek umykających przed szczupakiem, w psiej, targanej rozterkami głowie: czy
ułożyć swoje ciało obok uda człowieka siedzącego na ławce, czy może znaleźć
sobie miejsce w cieniu krzewin porzeczek; jest w dzwoneczkach pieśni skowronka
nad zagonem żyta, w sytym żołądku zająca, co stanął słupka w koniczynie, w
gniazdach bocianich i w pośpiesznym marszu kaczątek za matką nad staw, w
dziobkach jaskółek i jerzyków i w kocim lenistwie na trawie opadłej z rosy, w
zazuli kukaniu i gruchaniu synogarlic; jest w lesie i na łące, w ogrodzie i w sadzie,
w parku, na miedzach i polach, w altanie i na grządkach, i w doniczkowych
kwiatach na balkonie; przechadza się szutrową ścieżką, płynie łodzią, moczy
wędki w wodzie, pieli rzędy rzodkiewek i szczypiorku, i przysiada na ławce
przed domem, twarz ku słońcu wystawia i oczy mruży, a mrużąc je, czasami
zaśnie… zbudzi go dopiero odgłos stawianej na stoliku przed nim szklanki z
mlekiem.
Taki ci On jest, o
czym dobrze wiedziałeś.
A niektórzy myślą, że
tylko w kościele pokutę przed osobą duchowną odbywa. A pewnie, że pokutę, bo
kiedy usłyszy, o czym w Jego imieniu prawią, nic tylko pomodlić się za te dusze
fałszywe. Coraz mniej go w kapłanów sercach. Słowa z ich gąb cuchną jadem, pod
sutannami diabeł rozrabia w barchanach. Bywa, że Pan Bóg rodem kapłańskim
zniesmaczony, wymknie się podczas mszy z kościoła. Siędnie sobie na ławeczce w
parku, popatrzy jak panowie pijąc piwo, palą; jak panie plotkują, jak dzieciska
rozrabiają, a staruchy klną na czym świat stoi. A popatrzywszy i posłuchawszy,
jak ta myśl, co z nienagła prostą mądrością nas pożywia, podejdzie do
niedowiarków, dłoń uściśnie, powie co miłego, pobiadoli z innymi, powspółczuje,
w karty zagra albo w warcaby, kobietę, co Go w życiu nie widziała pobłogosławi,
mężczyznę weźmie w karby honoru, a pouczy tak, jakby sam był uczniakiem…
nareszcie sami go poznają bez pośrednictwa faryzeuszy, którzy Nim straszą, a
strasząc od Niego odciągają.
A zatem radość i tylko
radość.
Zazdrośćcie mi jej moi
dawni fałszywi przyjaciele, na których postawiłem krzyż, żebyście go sobie
podźwigali, żebyście padli na kolana parę razy pod jego ciężarem i oczekiwali
pomocy, bo bez niej, jeśli sami, w co nie wątpię, ostaniecie się na tym
świecie, to chyba sam Pan Bóg pociechą wam będzie, choć czyście na nią
zasłużyli?
[15.05.2018, Nanterre,
Hauts-de-Seine, we Francji]
Moja babcia Stefania była bardzo religijna, ale cięta na wszystkich bogobojnych a fałszywych, wyczuwała ich na odległość i mówiła o nich - modli się przed figurą a diabła ma za skórą.
OdpowiedzUsuńPrzychodzę szutrową drogą, by przysiąść na chwilę i posłuchać "prostej mądrości, która nas pożywia".
OdpowiedzUsuńSerdeczności