Pomimo tego, że
wczoraj, w poniedziałek niemal w całej Europie było jakieś święto (tutaj też
świętują, nie tylko w Polsce są długie weekendy), dostałem ten załadunek do
Hiszpanii.
A jechało mi się
przyjemnie, bo po drodze ciężarówek mijałem niewiele. Trasa podobna do tej,
którą jechałem do Pau w Pirenejach, tyle że w Bordeaux podążyłem wzdłuż
atlantyckiego wybrzeża w stronę Dax a potem Bayonne (Baiona) i dalej przez
baskońską granicę do Hiszpanii.
Przez San Sebastian,
piękne, przygraniczne miasto w Kraju Basków przejeżdżałem wielokrotnie, ale
nigdy się w nim nie zatrzymywałem. Tym razem wyładunek miałem w samym centrum -
jakaś instalacja do nowo urządzanego sklepu. Dojechałem tu przed drugą w nocy,
a zatem miałem czas i na zrobienie sobie porządnej kolacji, i na sen.
Przed dziewiątą rano
byłem już rozładowany. Ponieważ oczekiwanie na ewentualny kolejny załadunek w
centrum miasta nie należy do przyjemności - zbyt mało swobody i pewnie
konieczność zwalniania miejsca dla innych samochodów - przejechałem do
najbliższej strefy ekonomicznej, zwanej w całej Hiszpanii „poligono” z
określnikami. Miałem szczęście wybierając nowe miejsce postoju. Po prawej
stronie zakola, w jakim ustawiłem renówkę mam spory placyk, na którym hasają na
koniach miłośnicy jeździectwa. Koniki piękne, choć trochę mi ich żal, bo nad
San Sebastian niebo nieskazitelnie błękitne i upał, ale jest też trochę wiatru,
który ten upał wygładza, a koniom rozwiewa grzywy i ogony.
Trzy zdania o Hiszpanii.
Z wszystkich krain
tego kraju (już kiedyś o tym pisałem) Kraj Basków i Katalonia to miejsca bez
wątpienia najpiękniejsze. Reszta kraju, zwłaszcza w jego interiorze, nie
sprawia dobrego wrażenia - sucha, bezleśna, kamienna pustynia.
Tu w Hiszpanii (San
Sebastian nie jest wyjątkiem) panuje wręcz niemożliwy do zniesienia ład, czystość
i porządek. Niech schowa się Francja i Włochy (może nie Austria i Szwajcaria).
Tu, w Hiszpanii nikt
się nie spieszy i nie chodzi mi tutaj o sławetne „maňana”, ani o to, że mógłbym
spostrzec trzech kurzących papierosy pracowników, każdego z nich wspartego na
trzonku swojej łopaty, o nie - po prostu w Hiszpanii tak się właśnie żyje, bez
pośpiechu, co wcale nie oznacza, że bezstresowo, ciesząc się brakiem większych
zmartwień i kłopotów.
[22.05.2018, San Sebastian, Kraj Basków, w Hiszpanii]
W krajach o znacznie wyższych temperaturach niż u nas, wolniejsze tempo życia jest koniecznością, bo w przeciwnym razie ludzie padali by na zawały, udary i inne schorzenia układu krążenia jak przysłowiowe muchy. Zawsze zachwycała mnie uroda Hiszpanów i to obu płci. Pozdrawiam, a ponieważ zorientowałam się, że w ciągu 10 dni opuściłam wiele Twoich tekstów, to zamierzam nadrobić.
OdpowiedzUsuń