ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 października 2018

[KAMYCZKI] W MARKECIE


Wchodząc do wielkiego supermarketu uderzył go strumień ciepłego, suchego powietrza, jakże inny od tego mroźnego styczniowego chłodu, jaki rozpościerał się na zewnątrz. Tam nad miastem iskrzyło granatowo-purpurowe niebo gwieździstego wieczoru - tu płonęły żarówki, świetlówki i ledowe neony sklepików otaczających zwartym kręgiem właściwy sklep wielobranżowy.
Przy wejściu otrzepał podeszwy butów z resztek zmrożonego śniegu i zdjął kurtkę zawieszając ją na przedramieniu. Miał zamiar przespacerować się po galerii bez intencji kupowania czegokolwiek, ot postanowił nacieszyć się bogactwem poświątecznych promocji i zaobserwować, co też interesuje ludzi, którzy tłumnie odwiedzali ten jeden z największych marketów w zagranicznej stolicy.
Nie był zaskoczony wielością zgromadzonych tutaj towarów, jak i też tym, jakie produkty cieszyły się największą popularnością - poza żywnością wiezioną w typowych wózkach dominowała elektronika i kupiona w promocji odzież.
Przechodząc wzdłuż stoisk z wyrobami perfumeryjnymi, butami, artykułami sportowymi i biżuterią dotarł do niewielkiej kafejki, w której można się było napić czegoś ciepłego lub przygotowywany na miejscu sok z pomarańczy albo jabłek, zjeść lody i ciasteczka oraz zamówić sobie drinka. Niewiele myśląc podszedł do sprzedawczyni i poprosił o setkę gruszkówki, następnie zajął miejsce przy jednym ze stolików. Sączył niezbyt mocny trunek ze satysfakcją, delektując się wyjątkowo aromatycznym smakiem napoju alkoholowego, jakiego nigdy wcześniej nie pił. W pewnej chwili do jego stolika przysiadła się kobieta, z wyglądu znacznie młodsza od niego. Kobieta po zdawkowym upewnieniu się, czy mężczyzna nie ma nic przeciwko temu, aby się do niego przysiadła, postawiła przed sobą wysoką szklankę wypełnioną ciemnym, słodowym piwem.
- Lubię pić w towarzystwie - powiedziała do niego.
- Pani nie Słowaczka? - zapytał.
- Nie, mam męża Słowaka.
- Rozumiem… i tak sama…?
- Sama. Mąż jest chirurgiem i ma akurat dyżur do rana, dzieci u teściowej. Odbieramy je z mężem jutro, gdy będzie po dyżurze.
- A zatem ma pani chwilę spokoju. Ale nie widzę, aby poświęcała pani ten czas na zakupy.
Powiedział tak, bo oprócz damskiej torebki przewieszonej teraz przez poręcz krzesła kobieta nie miała przy sobie żadnej torby.
- Rzadko robię sama zakupy. Jeśli już, to z mężem. Dziwi się pan?
- Nie, dlaczego?
- Z mężem i z dziećmi. Dwie dziewczynki. Zabieramy je do marketu raz na tydzień, a ja, pan sobie wyobrazi - nie pracuję, więc teoretycznie mogłabym zachodzić tutaj czy gdzie indziej częściej.
Był trochę zaskoczony tym, z jaką chęcią i łatwością kobieta opowiada o sobie.
- Mam nadzieję, że pan nie widzi w tym nic złego, że mężatka z dwójką dzieci korzystając z wolnego czasu raczy się piwem i, co gorsza, przysiada się do faceta, który sączy niskoprocentowego drinka. 
- Absolutnie nie mam nic przeciwko temu….
- Bo, widzi pan, nie chciałabym, aby pan pomyślał sobie, że jestem tutaj, bo szukam towarzystwa, rozumie pan, co mam na myśli?
- Owszem, rozumiem.
- Po prostu zastanawiam się nad tym, jak tu przekonać męża do tego, aby pozwolił mi pracować.
- Zabrania pani pracować?
- Tego nie powiedział, ale chyba wygodnie mu, gdy jego kobieta oczekuje na niego z obiadem, dziewczynki są dopilnowane, chociaż chodzą przecież do przedszkola.
- Musi więc pani o swoim zamiarze powiedzieć mężowi.
- Właśnie do tego zmierzam. Trafiła mi się praca na pół etatu w biurze. Nic szczególnego wprawdzie, ale przynajmniej pobędę wśród ludzi…. A pan wybrał się do marketu na drinka?
- Jestem właśnie na kilkudniowym, międzynarodowym sympozjum i akurat dzisiaj, przedostatniego dnia miałem nieprzyjemną scysję z paroma jego uczestnikami.
- I przyszedł pan zapić skołatane nerwy… ale czy koniecznie gruszkówką? Musiałby pan przynajmniej jeszcze ze dwa razy zamówić to samo, aby podziałało.
- Ale tam, mnie interesuje smak, smak tej wódeczki.
- Pomyślałam sobie…
- Tak?
- Ech, już nic.
- Po skończeniu sympozjum chciałem jeszcze pozostać na dzień, dwa w Bratysławie i zrobić jakieś zakupy dla żony i syna.
- Pan też lubi kupować?
- Nie znoszę…
- … ale czego się nie robi dla żony.
- To prawda.
- I co, zostaje pan w hotelu?
- Mam zamówione jeszcze dwie noce, ale problem w tym, że zajmuję pokój wraz z jednym z moich antagonistów.
- Wie pan, na tę jedną, dzisiejszą noc, to mogłabym pana przenocować u siebie…
- Zrobiłaby to pani?
Po chwili namysłu.
- Oczywiście, że nie. Ja tylko tak. No, gdyby był mąż, to co innego…
- Pościeliłaby mi pani w jego łóżku? - roześmiał się.
- To mogłoby być zabawne, ale mamy jeden wolny, gościnny pokój.
- W takim razie szkoda, że pani mąż ma teraz dyżur.
- Tak pana zniesmaczyli ci antagoniści?
- Owszem.
- Przejdzie panu. Nie warto o tym myśleć. Prawdę mówiąc, to mógłby mi pan być pomocny…
- Ja? A mianowicie w czym?
- Mógłby pan przekonać męża co do moich planów w kwestii tej pracy.
- Aż tak pani na niej zależy? I spodziewa się pani sprzeciwu męża?
- To w sumie bardzo dobry człowiek, ale może mieć obiekcje. Powie mi, że jest w stanie zarobić na naszą rodzinę, a nawiasem mówiąc, mój mąż jest bardzo cenionym chirurgiem, więc zarabia świetnie.
- Myślę, że uda się pani go przekonać bez mojego wstawiennictwa.
- Nawet wysokoprocentowa i bardzo smaczna śliwowica nie skusiłaby pana?
- Kto wie… tymczasem, jeśli pani pozwoli, zamówię jeszcze jedną setkę gruszkówki.
Uśmiechnęła się i spędzili z sobą jeszcze dobrą godzinę: on przy gruszkówce, ona przy drugiej szklance ciemnego piwa.
Kiedy wychodzili razem z marketu, zaczął prószyć drobny śnieg. Odprowadził ją do tramwaju, a ona wcisnęła mu do ręki bilecik wizytowy swojego męża. Tak na wszelki wypadek.


[29/30.09.2018, Chelthenham, Gloucester, w Anglii]

6 komentarzy:

  1. Dziwne spotkanie...ciekawe czy bohater wykorzysta wizytówkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tego to już ci nie powiem, bo nie wiem, aczkolwiek i w tej historii jest ziarenko prawdy czasu - prawdy ekranu :-) pozdrawiam

      Usuń
  2. Takie rozmowy z nieznajomymi są najciekawsze, ponieważ nie są zobowiązujące, a pozwalają się otworzyć na szczerość.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. istotnie, czesto tak bywa, zwłaszcza, gdy obie strony "nadają" na zblizonej częstotliwości.... pozdrawiam

      Usuń
  3. Nigdy nie piłam gruszkówki nie tylko z racji tego, że jestem abstynentką, ale dlatego że nigdy nie słyszałam o takiej wódce.
    Widzę, że Słowaczki są szczere do bólu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja piłem... mało procentów... taka dla kobiet w ciąży :-) no i smaczna... można popaść z tego powodu w alkoholizm :-)... pozdrawiam

      Usuń