Być może pojawiło się
tego dnia, kiedy nie przespałem nocy i o brzasku wyłączyłem nocną lampkę, po
czym wyrwawszy się z pościeli wszedłem przez uchylone drzwi na balkon. Akurat
na wprost płonęła planeta. Mógł być to Mars, ale równie dobrze, tak mi się
wydawało, na jaśniejącym tle granatowego nieba paliły się pierścienie Saturna.
Kto to może wiedzieć. W każdym bądź razie byłem pod wrażeniem tego blasku i po
kryjomu wyszedłem na dwór, aby przyjrzeć się światłości z innej perspektywy.
Mars lub Saturn były podówczas najjaśniejszymi obiektami Drogi Mlecznej, a ja
stałem na niej z głową zwróconą ku milionom światełek i chyba wtedy zrozumiałem,
w jak pięknym i uporządkowanym towarzystwie znajduje się Ziemia. Pomyślałem
sobie wtedy, że nie powinno się zmieniać porządku świata i należałoby raczej
zadbać o to, aby i na naszej planecie on zapanował, porządek jaki od milionów
lat panuje we wszechświecie, ot takie marzenie niedorostka.
Te myśli, które
odgrzebuję z pamięci, sklecone z naiwności towarzyszyły mojemu dzieciństwu.
Przedstawiam je takimi, jakimi wtedy były. Niczego nie upiększam. Pragnąłem
porządku i normalności, wierząc, że kiedyś…
W czas burzy z
piorunami, gdy ramiona niedalekich wierzb obserwowanych z okien pierwszego
piętra kamienicy czesały wzburzoną wodę w stawie, dziadek wyprowadzał mnie na
balkon i przedstawiał mi niespokojny świat opętany wichrem i siekący deszczem
niby klingą kosy. Nic to, że błyskawice rozrzynały niebo, że Gromowładny
grzmiał artyleryjską palbą – taki jest porządek natury, tłumaczył dziadek,
który nie bał się nawet Boga, a co dopiero…
Po burzy następował
spokój. Moje marzenie zmartwychwstawało o poranku, nasuwając na błękit nieba
pastelową smużkę pomarańczowego słońca.
[18.08.2019, Dobrzelin]
Burze bywają pięknym spektaklem, ale wolę je obserwować z bezpiecznej loży...
OdpowiedzUsuńI niebezpiecznym jak ta burza w Tatrach...
Usuń