1312.
Jestem przerażony skalą niekompetencji pani minister Paulina Hennig-Kloska, która działa pod dyktando zbieraniny europosłów i europosłanek zatrwożonych o los świata w związku z nadmierną obecnością w atmosferze dwutlenku węgla. Nie wchodząc w zawiłości procesu oddychania przyjmijmy, że jeśli chodzi o oddychanie zewnętrzne ludzie, jak i też zdecydowana większość zwierząt zamieszkująca naszą planetę podczas oddychania pobierają z atmosfery tlen, wydalają natomiast m.in. dwutlenek węgla. Wprawdzie naukowcy tego nie mówią, lecz rzeczą jasną jest, że aby ograniczyć ilość dwutlenku węgla, najłatwiej byłoby ograniczyć naturalny proces wdychania-wydychania, np. o jakieś 20 procent, co wydatnie przyczyniłoby się do uszczęśliwienia ludzkości. A zatem nie tylko produkcja dwutlenku węgla właściwa procesom gospodarczym, ale także odgraniczenie liczby ludności i wybicie części zwierząt poprawiłoby globalny stan zdrowotności naszej planety. Tymczasem plany mędrców z unii europejskiej są inne. Nie biorąc pod uwagę faktu, że na globalne ocieplenie i zmianę klimatu maję też swój udział także czynniki niezależne od człowieka, unia zaleca, by nie powiedzieć żąda od państw członkowskich określonych zachowań. A zatem chodzi unii o to, aby wszystkie domy/mieszkania spełniały podwyższone standardy termomodernizacji, czyli państwa należące do ue mają obowiązek przymusić właścicieli czy też lokatorów domów mieszkalnych do dokonania ociepleń domostw, jak i też zmienić we wszystkich mieszkaniach czy domach rodzinnych ogrzewanie z węglowego i gazowego na pompy ciepła i panele słoneczne (w planach pewnie będzie jeszcze wiatrak przy każdym domu/bloku). Państwa unijne, jak i też rząd polski, a odpowiedzialna za klimat pani minister sugeruje więc na pytanie zadane przez dziennikarza, że Polska musi to zrobić, co każe unia. Kiedy redaktor tłumaczy, że wiąże się to z ogromnymi kosztami, jakie musi ponieść lokator, kosztami sięgającymi nawet 300 tysięcy za pełną termomodernizację, wobec czego musi zaciągnąć kredyt, bo niby z czego ma zapłacić taki np. emeryt, pani minister tłumaczy, że termomodernizacji nie należy traktować jako koszt, lecz jako inwestycję, która się zwróci. Pan redaktor tłumaczy, że dla otrzymującego emeryturę o miernej wartości, koszt zaciągniętego kredytu może nawet sięgnąć stu lat, aby go spłacić. Pani minister dodaje wtedy, że jeżeli emeryta nie będzie stać na zaciągnięci i spłatę kredytu, to przecież w naszym kraju są domy pogodnej starości, do których emeryt może się udać i w ten sposób jego indywidualny problem zniknie.
Z tego wynika, że pani minister Paulina Hennig-Kloska, wice szefowa partii pan Hołowni pragnie uszczęśliwić ludzi na ich koszt.
Znalazłem wiele innych wypowiedzi pani minister, w których nie dysponuje ona logiką w myśleniu, a na pewne pytanie nie znajduje odpowiedzi w ogóle, ot choćby na to pytanie również zadane jej przez dziennikarza… mniej więcej wyglądało ono tak:
- Dlaczego mamy nie odrywać zakrętek od plastykowych butelek, skoro od przyszłego roku mają być wprowadzone kontenery przyjmujące te butelki (za pewną niewielką opłatą), a problem jest w tym, że aby wrzucić butelkę do takiego kontenera należy oderwać nakrętkę od butelki?
Oczywiście pani minister nie odpowiada, udaje albo jest zaskoczona pytaniem.
A teraz moje pytanie. Wiem, że w miastach, ale też na wsi ludzie segregują śmieci, ot choćby szkło, plastyk czy papier. Czy zatem umieszczenie w miejscu na odpady jakiegoś plastykowego worka, do którego mieszkańcy mogliby wsypywać plastykowe nakrętki przekracza przekracza możliwości gospodarcze ponad 38-milionowego państwa? Okazuje się, że przekracza.
[10.09.2024, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz