Menedemos
ok. 350—276 p. n. e.
Menedemos należał do szkoły Fedona. Ojcem jego był Kleistenes z rodu Teopropidów, który, choć szlachetnie urodzony, był jednak człowiekiem ubogimi trudnił się budownictwem. Mówią, że ów Kleistenes był również malarzem-dekoratorem i że obu tych sztuk nauczył syna.
W okresie swej służby wojskowej Menedemos został wysłany przez Eretrejczyków do garnizonu w Megarze. Po drodze odwiedził Platona w Akademii i tak się zachwycił jego nauką, że rzucił wojsko i zatrzymał się w Atenach. Jednakowoż pod wpływem Asklepiadesa z Fliuntu odwrócił się od doktryny platońskiej i udał się wraz z nim do Megary, do Stilpona. Przez jakiś czas obaj uczęszczali na wykłady Stilpona, po czym udali się do Elidy i przyłączyli do Anchipylosa i Moschosa, filozofów ze szkoły Fedona. Szkoła ta przed przybyciem Menedemosa zwana szkolą elejską następnie została nazwana eretrejską — od miasta rodzinnego Menedemosa. Menedemos musiał być człowiekiem wyniosłym. Takim też przedstawia go po swojemu satyra. Oto jak mówi o nim Krates:
Dostojny Asklepiades z Fliuntu oraz byk z Eretrii.
Timon zaś określa go tymi słowy:
Majestatyczny, wyniosły, arogancki i wymowny głupiec.
O jego charakterze wyniosłym i władczym świadczą też fakty. Eurylochos z Kassandrei, zaproszony na dwór Antigonosa razem z młodym Kleipidesem z Kyzikos, nie przyjął zaproszenia z obawy, że o jego wizycie u króla dowie się Menedemos i będzie zeń szydzić z właściwą sobie wyniosłą ironią, nie zważając na nic i na nikogo. Kiedy pewien młody człowiek w jego obecności zachowywał się zuchwale, Menedemos nic nie powiedział, wziął tylko patyk i narysował nim na ziemi chłopca w nieprzyzwoitej pozycji. Wszyscy obecni zaczęli wówczas obserwować niegrzecznego młodzieńca, który zrozumiał niewłaściwość swego zachowania i od razu porzucił zuchwały ton. Kiedy Hierokles, dowódca garnizonu macedońskiego w Pireusie, przechadzając się z nim po świątyni Amfiaraosa przez cały czas opowiadał wyłącznie o zdobyciu Eretru, Menedemos się nie odzywał, aż wreszcie zapytał go, czy Antigonos po to z nim sypia, żeby mu opowiadać szczegóły swoich kampanii.
Słysząc, jak pewien człowiek, uwodziciel cudzych żon, chwalił się swymi sukcesami, zapytał go: „Czyż nie wiesz, że dobrze smakuje nie tylko kapusta, ale i rzodkiew?" Do młodzieńca, który zachowywał się bardzo głośno, powiedział: „Uważaj no, czy przypadkiem nie masz czegoś w tyłku". Kiedy Antigonos pytał go przez posłańca o radę, czy ma wziąć udział w zabawie tanecznej, Menedemos dał odpowiedź krótką: „Powiedzcie mu ode mnie, ażeby pamiętał, że jest synem królewskim". Kiedy jakiś głupiec nudził go niedorzecznymi pytaniami, Menedemos jego z kolei zapytał, czy ma posiadłość ziemską. „Tak — odpowiedział tamten — dużą i bogatą". „W takim razie jedź tam czym prędzej, żeby nie przytrafiło ci się tak, że i majątek zrujnujesz, i doprowadzisz do zguby jego mądrego właściciela". Kiedy ktoś go zapytał, czy poważny człowiek powinien się żenić, odpowiedział pytaniem: „A czy ja jestem, twoim zdaniem, człowiekiem poważnym, czy nie?" — „Oczywiście jesteś" — odpowiedział tamten. Na co Menedemos: „No więc ja jestem żonaty". Człowieka, który dowodził, że istnieje wiele dóbr, zapytał: „A ile jest ich mianowicie, jak sądzisz, sto, czy może więcej?" Kiedy jednego z przyjaciół, który często go zapraszał na wystawne uczty, na próżno usiłował skłonie do pohamowania rozrzutności, dał mu laką lekcję: zaproszony znowu na biesiadę przyszedł, ale przez cały czas nie odzywał się ani słowem i jadł wyłącznie oliwki. Swego zwyczaju mówienia otwarcie tego, co myślał, bez względu na osobę, kiedyś nieomal nic przypłacił życiem. Z przyjacielem swoim Asklcpiadesem przyjechał na Cypr na dwór Nikokreonta, z okazji urządzanego tam raz w miesiącu święta, na które tyran zaprosił wszystkich filozofów, a więc także ich obu. W czasie uroczystości Menedemos powiedział, że jeżeli zgromadzenie tak wybitnych ludzi jest czymś pięknym, to święto należałoby urządzać nie co miesiąc, ale co dzień, jeżeli zaś nie jest — to i obecne zgromadzenie jest niepotrzebne. Władca odpowiedział na to, że tylko w takie dnie świąteczne ma czas na słuchanie filozofów, i uroczystość toczyła się dalej. Ale Menedemos nie zadowolił się tą odpowiedzią i oświadczył, w tonie jeszcze bardziej nieprzyjemnym, że filozofów należy słuchać zawsze, a nie tylko przy specjalnych okazjach. Gdyby nie piękna gra na flecie jednego z muzykantów, która pozwoliła przyjaciołom niepostrzeżenie opuścić zebranie, byliby obaj to odezwanie się Menedemosa przypłacili życiem.
Menedemos nie był, jak mówią, człowiekiem praktycznym i nie dbał też o swoją szkołę, w której panował wielki nieporządek; nie było sal wykładowych z ustawionymi dokoła ławkami, lecz każdy słuchał wykładów, jak chciał, przechadzając się lub siedząc, gdzie popadło, a i nauczyciel zachowywał się w ten sam sposób. Ale pod innymi względami Menedemos był bardzo drażliwy, a nawet próżny. Kiedyś razem z Asklepiadesem, pomagali murarzowi przy budowie domu; Asklepiades, zupełnie się nie krępując, stał nagi na dachu i podawał glinę, natomiast Menedemos ukrywał się, kiedy widział, że przechodzi ktoś, kto mógłby go zobaczyć w tej sytuacji. Podczas wykonywania funkcji publicznych był nerwowy. Kiedy miał przeprowadzić sakralne okadzenie, nie mógł trafić do kadzielnicy. Innym razem tak się obraził na Kratesa, który spotkawszy go szydził z jego działalności politycznej, że kazał go na tej podstawie zamknąć do więzienia. Ale Krates nie dał za wygraną; przez okno więzienia czatował, kiedy będzie przechodził Menedemos, a widząc go wychylał się i wołał za nim: „Agamemnonek!" lub „Hegezipolis" .
Menedemos nie był wolny od zabobonów. Świadczy o tym następujące zdarzenie. Razem z Asklepiadesem zjadłszy posiłek w gospodzie, dowiedział się następnie, że mięso, które im podano, było już przedtem przeznaczone na ofiarę dla bogów podziemia. Menedemos tak się tym przejął, że zbladł i zrobiło mu się słabo; uspokoił go dopiero Asklepiades, tłumacząc mu, że nie z powodu mięsa tak się źle poczuł, ale z powodu swoich własnych co do mięsa urojeń. W zasadzie jednak był Menedemos człowiekiem wielkiego ducha, o sądzie niezależnym i samodzielnym. Do późnej starości zachował dobrą kondycję fizyczną. Ciało miał silne, jędrne i opalone od przebywania na powietrzu niczym atleta. Wzrostu był średniego, takim też ukazuje go posążek, znajdujący się na starym stadionie w Eretrii; rzeźbiarz, na pewno celowo, przed- stawił go nie w szatach, ale prawie nago, pokazującego całe niemal ciało.
Przez wrodzoną gościnność, a także ze względu na niezdrowy klimat Eretrii, Menedemos często podejmował u siebie gości, nie tylko filozofów, ale poetów i muzyków. Przyjaciółmi jego byli Aratos, tragediopisarz Lykofron i Antagoras z Rodos. Z poetów najbardziej cenił Homera, następnie poetów lirycznych, dalej Sofoklesa i Achajosa [z Eretrii], którego dramaty satyrowe uważał za ustępujące tylko Aischylosowym. Przeciw swoim wrogom politycznym zwykł też cytować następujący wiersz:
Rychło zatriumfowali słabi nad szybkim, żółwie nad orłem.
[11.07.2025, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz