CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 października 2014

Muzyczna, księżycowa noc

Najpierw radio Classique i szeroki wachlarz muzyki odstresowującej: od Webera poprzez tańce Schuberta, melancholijną "Pavanę" Gabriela Faure w wersji na chór i orkiestrę, jeden z koncertów na klawesyn Bacha aż po Chopina.
Z nastaniem wieczoru coraz więcej aut parkuje na podrzędnej drodze pod Libourne w Akwitanii, niedaleko od miejsca, gdzie mam przepędzić weekendowe nieróbstwo w samotności. na samotność się jednak nie zanosi. Zjazd osobówek musi oznaczać imprezę . Nie spostrzegłem dowodów na mającą się odbyć weselną potańcówkę, lecz wychodzący z aut goście ubrani pierwszorzędnie, jak na ślubną ceremonię. Może więc urodziny szczególne, rocznica nie byle jaka bądź inne święto.
W miarę wkraczania w noc księżycowej pełni docierają do moich uszu nieśmiałe odgłosy zabawy. Później strzelają korki szampanów, następnie świetle race, oklaski i śmiechy, muzyka i śpiew. Jeszcze później leje się pewnie drogie, wytrawne, czerwone "Saint-Emilion Grand Cru", bo tutaj ceni się trunki z własnej okolicy, i znów muzyka i śpiewy.
Nadbiega północ, która dla mnie nie jest porą snu, jak nie jest nią dla biesiadników. Z niejakiej odległości, przez co z dźwiękiem dalekim od ideału, słucham paryskich kawiarniano-ulicznych piosenek z akordami akordeonu, odtwarzanych z dużą pomocą uczestników fety. Później do głosu dochodzi rock&roll w anglosaskim wykonaniu przedzielony latynoską rumbą i jivem. 
Zastanawiam się, jak długo ta wesoła kompania wrześniowa spod Libourne potrwa i czy przekroczy pułap mojego snu, który prędzej czy później zasypie mi piaskiem oczy.
O drugiej w nocy zabawa trwa. O piątej nad ranem samochody zniknęły, cisza.
W "Classique" średniowieczne, irlandzkie nuty. Przez chwilę słucham, lecz między pieśniami przysypiam, zamykam słuchowi dostęp do radia i oddaję się bez reszty pozostałościom nocy, ciepłej, widnej i tak bardzo umuzykalnionej.  

[jedna z wersji "Pavany"]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz