CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 marca 2015

OSTATNI OKRUCH ŚWIATŁA (fragment)

I.
 (Przedpołudnie. Otwarte od godziny. Restauracja. Centrum miasteczka)
ON –  Co zamawiamy?
ONA – Nie chcę obiadu.
ON -  To nie jest pora obiadowa. Co tutaj mamy
(wertują kartę dań; w pewnym momencie do sali wpada ostry promień słońca)
ON – Wypogadza się. jakby specjalnie dla nas.
ONA – Wezmę herbatę i ciastko francuskie.
ON – To samo dla mnie. Dużo masz czasu?
ONA – Zdecydowanie za dużo. Nie wiem, co z nim zrobić. Możemy posiedzieć.
KELNERKA (podchodzi; wymuszony uśmiech na twarzy; oczy zdradzają zmęczenie) – Co dla państwa?
ON – Dwie herbaty i dwa ciastka francuskie.
KELNERKA – Wszystko?
ON – Tak. Na tę chwilę dziękujemy.
(kelnerka odchodzi)
ONA – Co robisz?
ON – Nic szczególnego. Tracę czas.
ONA – Ze mną?
ON – Nie. Tak ogólnie tracę czas.
ONA – Na tablicy ogłoszeń przy kościele widziałam klepsydrę z twoim nazwiskiem.
ON – Tym razem to nie byłem ja. Nie czytuję tego typu ogłoszeń.
ONA – Boisz się, że naszych biorą?
ON – Chyba już najwyższy czas. Trzeba przywyknąć.
ONA – Nie żal ci?
ON – Trochę. Ale tylko teraz, kiedy rozmawiamy.
ONA – A wspomnienia? Pamiętasz? Przypomnij sobie.
ON – Myślisz, że będzie lżej? Lepiej nie pamiętać.
ONA – Ja mam dobrą pamięć. Czasami wspominam te lata, kiedy budowałeś „szklane domy”. Co wtedy mówiłeś? (przerywa, przymyka oczy, jakby chciała przypomnieć sobie w detalach jakiś szczegół)
„Gdyby przyszło mi zamilknąć z tego powodu, że zdołamy stworzyć świat idealnym, zamilkłbym”. To twoje słowa.
ON – Naiwność buntownika.
ONA – O, nie. Nie pamiętam, abyś się buntował. Ty nie byłeś tym, co chciałby niszczyć. Raczej wspominam cię jako tego, kto mozolnie buduje.
ON – Możliwe. Zazdrościłem swemu ojcu, którego młodość przypadła na lata powojenne.
ONA – To nie były łatwe lata.
ON – Były prostsze. Jednoznaczne.
ONA – Nie tak bardzo jednoznaczne. 
ON – Dla mojego ojca również. Po latach dowiedziałem się, że jako szczeniak chciał wysadzić pomnik.
ONA – Pomnik?
ON – Pamiętasz, stał na tym skwerze przed szkołą.
ONA – Nie kojarzę. Teraz tam stoją ławki i czerwone róże w gazonach.
(KELNERKA podchodzi i bez słowa stawia na stoliku szklanki z herbatą, ciasteczka na talerzykach, łyżeczki; odchodzi szybko, obracając się na pięcie)
ON – Pomnik zburzono znacznie później. Ale wtedy wysadzenie go było zbrodnią. na szczęście ojciec był zbyt mały, aby go posadzić. Dostał parę rózg po grzbiecie i kopniaków i chyba tylko przez wzgląd na jego matkę, nie trafił do kartoteki.
ONA – Słodzisz? (wsypuje cukier z saszetki, następnie delikatnie miesza herbatę)
ON – Nie. Od trzydziestu lat piję gorzką herbatę. (obejmuje szklankę obiema dłońmi, potem w tej nietypowej pozycji unosi ją do ust; pije)
ONA – Twojego ojca nie pamiętam. Bardziej matkę. Przypominam sobie taką sytuację. (przerywa na chwilę, przymyka oczy jak uprzednio; wciągając powietrze nosem, stara się pochłonąć aromat herbaty) Szliśmy ze szkoły z naszymi matkami. Potem park. Matki siedziały na jednej ławce. My na drugiej. Dawałam ci odpisać prace domową …
ON (przerywa, uśmiecha się) – Co ty powiesz? Odpisywałem?
ONA – Tak. Nie zdarzało ci się to często, lecz tym razem ja odrobiłam chemię w szkole. Wyprowadziłam, jak to się mówi, wzór. Wtedy twoja matka powiedziała do mojej, że jej syn, to znaczy ty, weźmiesz sobie biedną dziewczynę, bo jesteś wrażliwy. Nie wiem, z czego wynikała ta wypowiedź i dlaczego twoja mama rozmawiała o tym z moją. Może dlatego to zapamiętałam. Potem w domu zapytałam swojej mamy, czy jesteśmy biedni.
ON – Moja matka pochodziła z biednej rodziny. Może dlatego.
ONA – A ja w końcu doszłam do wniosku, że jestem chyba za bogata dla ciebie.
ON – I dlatego nie zostałaś moją dziewczyną. (mówi to z uśmiechem)
ONA – Pewnie tak. Wczoraj sąsiadka przyszła do mnie ze wspaniałą wiadomością, że jej syn, znalazł sobie wreszcie „majętną partię”. tak się wyraziła: „majętną partię”. Bo, mówiła, chłopak to musi się porządnie wyszumieć, zanim znajdzie właściwą dziewczynę.
ON – Ja tam nie szumiałem.
ONA – Przecież wiem. Podobałeś mi się. Spoglądałam na ciebie, a ty… ty miałeś gdzieś smarkulę z podstawówki.
ON – I ta smarkula zrobiła mi na złość wiążąc się z chłopakiem, którego nie znosiłem.
ONA – I z którym rozwiodła się po dziesięciu latach małżeństwa. Ale to była moja wina. Nie potrafiłam go kochać.
ON – Chyba mi nie powiesz, że myślałaś o mnie?
ONA – Nie powiem ci, bo sam powinieneś się tego domyśleć.
ON – Widzisz, właśnie dlatego wolę nie pamiętać. Zbyt wiele wyrzutów sumienia, a czasu i tak nie odkręcisz.
(...)

1 komentarz: