CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 marca 2015

PAUKSZTA PISARZ ZAPOMNIANY

Czytywałem i czytuję bardzo, ale to bardzo niesłusznego dzisiaj pisarza jakim jest (był) Eugeniusz Paukszta. Jakkolwiek przedwojenne wychowanie, jakie odebrał, studia na katolickim KUL-u, udział w kampanii wrześniowej, walka w AK, odsiadka w gestapowskim więzieniu, te wszystkie informacje są jak najbardziej do przyjęcia przez „nową, jedynie słuszną wizję postrzegania świata”, a jednak jakaś paskudna rysa „obrzydza” jego twórczość i jej skutki. Otóż w czasach powszechnie uznanych dzisiaj za niesłuszne, był Eugeniusz Paukszta wielokrotnie nagradzany przez władze (wiadomo jakie, pfff) najrozmaitszego szczebla; nagradzany za twórczość literacką kierowaną tak do dorosłych, jak i młodzieży, za swoją pracę społeczną i literacką, w której poruszał problematykę tzw. „ziem odzyskanych”, jakie powróciły do Polski po II wojnie światowej.
Dalszy problem w tym, że pisarz akceptował powojenny porządek świata, w tym ten pomiędzy Bugiem a Odrą, choć „na pociechę” należy przyznać, że nie był w swym zachwycie bezkrytyczny. W swoich powieściach Paukszta opisuje czas odbudowy i przebudowy kraju po spustoszeniu wojennym, koncentrując swoją uwagę na terenach przejętych przez Polskę od Niemiec. Porusza też tak mało dzisiaj znany problem trudnej asymilacji ludności przybyłej na ziemie zachodnie z kresów wschodnich, ale też nie mniejsze problemy z jakimi borykają się „tutejsi”: Polacy i Niemcy, Mazurzy i ludzie o przemieszanych rodowodach. Aczkolwiek autor „Pogranicza” z wielką i zasłużoną niechęcia odnosi do niemieckiego faszyzmu, tym nie mniej daleki jest od kreowania Niemca jako wiecznego i nieprzemijalnego wroga Polaków i polskości: odpowiedzialność zbiorowa za zbrodnie nie wchodzi w grę.
Jest Eugeniusz Paukszta piewcą pracy, społecznikostwa, życia skromnego, w którym bohaterowie, ci pozytywni, kierują się stosunkowo prostymi, acz wyrazistymi wartościami. Takiej prozy dzisiaj się nie uświadczy. Współczesna literatura polska stroni od tematów związanych z pracą, jeśli nie wiąże się z tym obraz człowieka sukcesu, jego kariera, bądź też, dla odmiany, klęska. Literatura porzuciła już tematykę społeczną. Zamiast niej funkcjonuje parapsychologia, jak to nazywam, skupianie się na jednostce poprzez wewnętrzny monolog, poprzez intelektualne uniesienia, filozoficzne dywagacje, które mają sprawiać wrażenie na czytelniku, że oto styka się z osobowością na miarę klasyków literatury filozoficznej – Dostojewskiego czy Sartre’a. Literatura skupiona na jednostce i jej osobistym szczęściu i problemach w gruncie rzeczy odhumanizuje rzeczywistość, pomija jej niepiękną stronę lub, co najwyżej, czyni o niej wzmianki, niby solidaryzuje się z ubogim, gorszym, słabszym, a w rzeczywistości nie potrafi opisywać prawdy.
Zwróćmy uwagę, że chyba od czasów „Nocy i dni” w czasach współczesnych nie postało dzieło o tak rozległych horyzontach obserwacji, dotyczące rodziny, społeczeństwa, narodu uwikłanego w okrutną czasami historię. Gdyby takie powstało, musiałoby uwzględniać nie tylko indywidualne wybory życiowe bohaterów, ale całą ideową, polityczną i historiozoficzną mozaikę ludzkich losów na przestrzeni przynajmniej dwóch epok: tej niesłusznej, minionej, i tej radosnej, jedynej akceptowanej współczesności. W rezultacie, jeśli dzisiaj czytamy w literaturze, publicystyce o czasach „słusznie minionych” to zawsze niemal z zabarwieniem pejoratywnym: a to zniewolenie, ucisk, brak wolności, cenzura, puste półki, słowem – samo zło. Oczywiście nikomu do głowy nie przyjdzie zadanie pytań: jak to się stało, że przetrwaliśmy jako naród, czy, jak kto woli, społeczeństwo, w tych okrutnych czasach? Jak wyżyliśmy karmiąc się octem i musztardą? Jak to się stało, że oto nagle, z dnia na dzień wszyscy jak jeden mąż, pokochaliśmy kapitalizm? Jak to się stało, że odkryliśmy, że od powojnia właściwie wszyscy byliśmy w opozycji?
Paukszta nie idealizuje rzeczywistości. Stara się opisać okres przełomu z pozytywistycznym zacięciem, chociaż nie brak w jego opowieściach romantyzmu, wiary w człowieka, wiary w to, że kraj można odbudować i uczynić go przyjaznym dzięki wspólnej pracy. Być może tkwią w jego twórczości pierwiastki dydaktyzmu, lecz jest i szacunek dla człowieka, dla walki ze złem, niesprawiedliwością, jest też uszanowanie złożone uprzedniemu pokoleniu, które za ojczyznę oddało swoje życie.
Lubię powracać do Paukszty także z tego powodu, że fascynuje mnie literatura, która potrafi poświęcić samą siebie na ołtarzu interesu społecznego. Takim przekazem kierował się przecież Żeromski, u którego „pobierałem nauki” w postrzeganiu świata.
Bardzo to dzisiaj niemodne, zacofane, nie mieszczące się w głównym nurcie nie tylko literackich obrazowań i odwzorowań rzeczywistości.

4 komentarze:

  1. Dobrze, że literaci nie piszą o współczesności, ponieważ pewnie o czasie minionym pisaliby z pozycji "samo zło", a hurra optymizm z powodu "pokochania kapitalizmu". Potrzebny dystans, którego - niestety - brakuje. Literatura nie zajmuje się tematami stricte społecznymi, takie trendy. Żeromskiego i Maryśki Konopnickiej nie trawię - mówią uczniowie swej polonistce. W świecie newsów, gdzie tragedia goni dramat, a krew się leje strumieniami coraz trudniej zaistnieć subtelnym poetom, pisarzom. A tak na marginesie, wrócę do Paukszty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem słuszne uwagi. Mnie niepokoi mnie trend odchodzenia od motywów społecznych w literaturze, choć oczywiście daleki jestem od sprowadzania sztuki słowa do jedynie społecznych tematów... ale taki brak zainteresowania się człowiekiem, jego kondycją materialną, potrzebami, pragnieniami, planami życiowymi i przeszkodami w ich realizacji ... odczłowiecza..

      Usuń
  2. No właśnie - to muszę sobie Pauksztę przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie, Stokrotko, Paukszta daje wartości, które dzisiaj w literaturze (ale także w życiu) są niemal nieobecne, a wychodzę z założenia, że nie wszystko, co przeminęło, co zapomniane, jest bezwartościowe

      Usuń